Na drugą część geologicznej wycieczki wzdłuż morskiego brzegu w Ustce i jej okolicy zaprasza dr Paweł Zagożdżon z Wydziału Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii Politechniki Wrocławskiej

Kontynuując geoturystyczną
wycieczkę, tym razem zatrzymamy się na dwóch całkiem różnych zagadnieniach, z którymi
w dość zaskakujący sposób można zapoznać się nad morskim brzegiem.
Procesy geologiczne
to nie tylko żar magmy, kolosalne ciśnienia przemian metamorficznych i inne procesy
zachodzące w głębi skorupy ziemskiej. Znacznie bliższe „normalnemu” człowiekowi
są zapewne zjawiska mające miejsce na powierzchni naszej planety, będące wynikiem
działania czynników atmosferycznych, energii wiatru i wód, czy grawitacji. Studenci
poznają je w ramach działu oznaczonego przerażającym (ze względu na ogrom materiału
do opanowania) skrótem ETS: erozja–transport–sedymentacja.
1.
2.
Procesy te związane
są z erozyjnym i wietrzeniowym niszczeniem starszych skał, przemieszczaniem tak
utworzonego, rozdrobnionego materiału i jego osadzaniem w rozmaitych środowiskach.
Nad brzegiem morskim niektóre z takich procesów obserwować możemy w skali 1:1 –
chodzi tu przecież m.in. o wspomniane poprzednio osuwiska, czy erozję brzegu morskiego,
ale też np. o sypane przez wiatr wydmy. Rezultaty innych tego rodzaju procesów –
np. tzw. pracę rzek – najłatwiej jest obserwować na mapach, albo zdjęciach lotniczych
i satelitarnych, ale niekiedy w fantastyczny sposób oglądać można ich przebieg w
miniaturze.
Pomiędzy Ustką
a Orzechowem, z podstawy wysokiego klifu – zwłaszcza w miejscach, gdzie występują
pokłady torfu i iłów – sączą się niekiedy małe strumyczki. Niektóre z nich zanikają
w piasku plaży, inne dopływają do morza. Ale płynąc „zachowują się” jak bardzo przyzwoite
rzeki – tylko że malutkie, a my możemy je komfortowo obserwować z lotu ptaka – tyle
że „ptak” leci półtora metra nad ziemią.
3.
Oto więc „potężna” rzeka schodzi z wyniosłego pasma górskiego
na równinę. Początkowo jej energia jest na tyle duża, że może przenosić nawet niewielkie
otoczaki, ale szybko się zmniejsza. Dalej pracę rzeki poznajemy obserwując co wyczynia
z ziarenkami piasku. Wyraźnym ułatwieniem jest dla nas obecność znacznej ilości
okruchów granatu. No dobrze – mała dygresja... Wspomniany w pierwszej części tekstu
granat, o przybliżonym wzorze A3B2 (SiO4)3
(gdzie A = Ca, Fe+2, Mg, Mn+2, B = Al, Cr+3, Fe+3,
Mn+3 i in.) – w rzeczywistości jest to grupa granatów, minerałów o zbliżonym składzie i budowie krystalograficznej
– jest drugim obok kwarcu minerałem o wysokiej twardości i dużej odporności na wietrzenie,
tyle że jest od kwarcu znacznie rzadziej spotykany.
4.
Wytrzymuje on długotrwały transport
z obszarów górskich i dociera aż do morza. Tu zaczyna się rola morskich fal – ciągłe
ruchy oscylacyjne powodują selekcję, tzw. sortowanie materiałów różniących się pod
względem gęstości. A gęstość granatu jest o ok. 50% wyższa niż kwarcu. Dzięki temu
w piasku plażowym często spotykamy ciemne, o czerwonawym odcieniu smugi piasku granatowego.
Prawdziwą formę tych skupień możemy czasem dostrzec na linii brzegu, gdzie fale
podcinają dopiero co osadzony materiał. Widać wtedy wyraźnie, że są to, ciągnące
się nawet dziesiątkami metrów cienkie, kilkucentymetrowe warstewki – na marginesie
dodać można, że są to wspaniałe miniatury tzw. złóż przybrzeżnomorskich np. cyrkonu
(ZrO2), ilmenitu (FeTiO3), czy właśnie granatów, rozciągających
się na dziesiątki kilometrów wzdłuż brzegów Australii, Indii i Brazylii.
5.
6.
Wróćmy jednak do
naszej rzeki... Rozcina ona taki piaszczysty osad – zbudowany głównie z kwarcu,
ale też z granatu. Erodując porywa ziarenka
mineralne i transportuje w dół swojego
biegu. Ale rzeka płynie niespokojnie, często następują zmiany warunków przepływu,
a co za tym idzie – zmienia się tzw. nośność rzeki. Meandry, przegłębienia, przeszkody
w nurcie – to miejsca, w których następuje sedymentacja,
a oczywiście najpierw sedymentuje to, co ma wyższą gęstość, w naszym przypadku granat.
Widzimy więc granatowe łachy albo skupienia tego minerału w kotłach eworsyjnych
za opływanymi przez rzekę otoczakami – na naszych oczach powstają miniaturowe złoża
granatu. Analogicznie, tyle że w skali rzeczywistej, powstawały m.in. złoża złota
Syberii i rzeki Yukon, diamentów w Jakucji, czy kasyterytu (SnO2) w Malezji.
By lepiej poznać dynamikę procesów geologicznych możemy pozwolić sobie na odrobinę
interaktywności nagle umieszczając w nurcie rzeki jakąś przeszkodę, kamień, czy
patyk, albo mniej finezyjnie – wdeptując w nią stopą.
7.
Nasza rzeka miejscami
płynie jednym korytem – jak dojrzała rzeka nizinna. Częściej jednak wygląda całkiem
inaczej – jej wody jednocześnie żłobią szereg wijących się, łączących się i rozwidlających,
bardzo zmiennych koryt. Taki stan charakterystyczny jest dla rzek na terenach górskich
i przedgórskich, które przeciążone są niesionym osadem. Nazywa się je rzekami warkoczowymi
albo (trudniej) roztokowymi, albo (jeszcze trudniej) anastomozującymi.
8.
Patrząc z większej perspektywy (czyli z odległości jakichś
10-20 metrów) zauważamy, że rzeka nasza, na przedpolu pasma górskiego (czyli skarpy
klifu), płynąc raz bardziej w lewo, a raz w prawo, tworzy rozległą, lekko wypukłą
formę morfologiczną. To z kolei piękna miniatura stożka napływowego. Niekiedy widzimy, że kilka takich stożków łączy
się, tworząc jedną, delikatnie nachyloną powierzchnię – taką formę nazywamy z kolei
piedmontem, którego piękne przykłady
występują u stóp pasm górskich w klimacie suchym (m.in. w Iranie, Maroku, czy Izraelu).
Tu nasza „rzeka” się kończy – wpada do morza.
9.
Brodząc po płytkiej
wodzie prawie zawsze widzimy i wyczuwamy stopami regularne zmarszczki na morskim
dnie. Są to tzw. ripplemarki – wynik
spokojnego falowania w najbliższej strefie przybrzeżnej. Co ciekawe podobne struktury
zobaczyć możemy i na plaży – tu jednak są one oczywiście wynikiem działania wiatru.
Również to medium powoduje gęstościowe sortowanie piasku, dlatego w zagłębieniach
pomiędzy ripplemarkami wiatrowymi możemy niekiedy dostrzec nagromadzenia granatów.
Jako ciekawostkę – na zakończenie omawiania zjawisk zachodzących na powierzchni
ziemi – można podać, że w podobny sposób powstało jedno ze złóż diamentów (dawno
już wyeksploatowane) w Namibii.
10.
Choć w pierwszej
chwili może to być zaskakujące, spacerując wzdłuż plaży i po usteckim molu mamy
szansę na dogłębne poznanie różnych etapów ewolucji magmy i tworzenia się masywu
granitowego. Dlaczego? Bo brzegi stabilizowane są blokami skalnymi. By przeciwstawić
się okrutnej sile morza wykorzystać trzeba „porządną” skałę. A porządne zasoby takiej
porządnej skały mamy „u nas” na Dolnym Śląsku – chodzi bowiem o granit strzegomski.
Tuż poniżej promenady i wzdłuż mola widzimy setki niekiedy wielotonowych bloków
tego granitu, a w nich – o ile ktoś ma fantazję przyjrzeć się im nieco lepiej –
„geocuda”!
11.
Granit to skała,
która powstała w wyniku powolnego zastygnięcia magmy, w konsekwencji ma ona w pełni
krystaliczną budowę. Krystalizacja granitu była długotrwała. Najpierw wykształciły
się prawie zawsze widoczne większe kryształy szarych, czasem lekko zielonkawych
skaleni o prostokątnym zarysie oraz drobne blaszki czarnego biotytu. Później wykrystalizowała
reszta masy skały – jasnoszare drobne skalenie oraz ciemnoszary kwarc. Niekiedy
dostrzec można także czarne słupki minerału zwanego hornblendą – zazwyczaj w przekroju
prostokątne, choć szczęściarze mogą trafić na ich przekroje poprzeczne – rombowe
w zarysie.
12.
Porównując różne
bloki skalne widzimy, że skała bywa wykształcona nieco odmiennie. Duże skalenie
występują lub nie, ziarna mineralne są większe lub nieco mniejsze. Zmienność taka
wynika z długotrwałości i wieloetapowości procesu powstawania intruzji granitowej
(masywu). Jej pierwsze fragmenty wnikały w otoczenie wyraźnie od niej chłodniejsze,
dlatego magma stygła nieco szybciej, a powstające kryształy uzyskały mniejsze rozmiary.
Późniejsze tzw. pulsy magmy dostawały się w obręb już podgrzanego środowiska, ich
temperatura spadała wolniej, a kryształy tworzyły się spokojniej, są więc większe.
Niekiedy zauważyć można kierunkowe ułożenie dużych kryształów skaleni, które świadczy
o powolnym, plastycznym płynięciu magmy.
Ciekawymi strukturami
są dość często spotykane ciemnoszare, drobnokrystaliczne „placki”, wyraźnie odróżniające
się od otaczającego granitu. Geolodzy nazywają je enklawami, zaś górnicy i kamieniarze ochrzcili mianem „myszek”.
13.
Omawiając historię masywu granitowego
wypada zacząć od nich, są to bowiem porwane granitową magmą resztki tego z czego
ona powstała – starszego stopu krzemianowego, który tworzył się gdzieś w dolnej
części skorupy ziemskiej, czyli na głębokości 30, a może 35 km. Wleczone przez magmę
enklawy ulegały stopniowemu topieniu, a na granicy tych dwóch ośrodków następowały
różne reakcje chemiczne. Ich pozostałością są często widoczne obwódki reakcyjne – ciemniejsze lub jaśniejsze
strefy równoległe do granic enklaw.
Niejednokrotnie
zauważamy w granitach ciemne smugi o niewyraźnych zazwyczaj granicach. Przyjrzawszy
się im można łatwo stwierdzić, że są to skupienia biotytu. Noszą nazwę szlir i powstały albo w wyniku grawitacyjnego
skoncentrowania się blaszek tego minerału (mającego wyższą gęstość niż stop granitowy)
lub poprzez całkowite roztopienie i „roztarcie” enklaw.
14.
Magma stopniowo
przemieszczała się ku górze, „znalazła” sobie odpowiednie miejsce, gdzie zaczęła
się gromadzić, a wreszcie właściwie zastygła. Właściwie, bo... przez długi czas
zachowywała się poniekąd jak tężejąca galareta – jeszcze plastyczna, ale już mogąca
pękać. A poza tym pozostały jeszcze niewielkie resztki magmy, drobne – za to pełne
rozpuszczonych gazów i rozmaitych, rzadkich składników mineralnych. Z nich, w powstających
pierwszych szczelinach, tworzyły się tzw. pegmatyty.
Są to skały składające się w zasadzie z tych samych minerałów co granit – skaleni,
kwarcu i biotytu, tyle że wykazujących znacznie większe rozmiary i doskonale wykształcone
formy kryształów.
15.
Są na świecie miejsca,
gdzie występują pegmatyty o kryształach wielometrowej (nawet kilkunastometrowej)
długości i masie dziesiątków ton. Znane są liczne pegmatytowe złoża takich surowców
jak kamienie szlachetne, czy rudy tantalu, niobu, uranu... Podobnych atrakcji w
Ustce obiecać nie mogę, ale w wielu miejscach natykamy się tu na pegmatytowe żyły
albo nieregularne gniazda. Czasem właśnie wzdłuż nich pękały bloki skalne, dlatego
teraz możemy podziwiać całe metry kwadratowe krystalicznych szczotek. Poza wspomnianymi
wyżej minerałami głównymi natykamy się na zielony epidot, miodowy chabazyt, a także
wyróżniające się metalicznym połyskiem drobne ziarenka pirytu, czy molibdenitu.
Niekiedy w pegmatytach obserwujemy druzy,
czyli pustki skalne ze sterczącymi szczotkami mineralnymi lub doskonale wykształconymi
dużymi ścianami kryształów.
16.
Granitowy masyw
stygł coraz bardziej. Pojawiało się w nim więcej szczelin. Były one wypełniane aplitami
– drobnokrystalicznymi, tym razem jasnymi skałami, utworzonymi z ostatnich pozostałości
magmy. W innych miejscach powstały żyły mlecznego kwarcu – związanego już z warunkami
hydrotermalnymi, czyli krążeniem przegrzanych wód zasobnych w różne związki mineralne.
Czasami trafiamy zaś na żyły skał ciemnych. Są to tzw. lamprofiry – rezultat innych, późniejszych procesów magmowych, utworzone
przez magmy o innym składzie chemicznym i pochodzące z innego źródła niż magma granitowa.
Ostatnim etapem
ewolucji masywu granitowego, jaki możemy poznać, jest powstanie szeregu spękań,
uskoków, czasem wręcz szerokich stref uskokowych. Strefy takie zaznaczają się jako
roje szczelin, albo cienkich żyłek o różnych barwach. Skalenie granitu często wykazują
w tych miejscach różowawe zabarwienie – rezultat wtórnych zmian wywołanych krążeniem
gorących jeszcze wód.
17.
W innych przypadkach widzimy różnej
szerokości rdzawe pasy lub całe bloki skalne o intensywnym brązowym zabarwieniu.
To też rezultat działalności wód, ale już po wyniesieniu masywu granitowego w pobliże
powierzchni Ziemi. Zasobne w tlen wody gruntowe powodowały wówczas wietrzenie biotytu.
Minerał ten jest bogaty w żelazo i, stopniowo się rozpadając, „broczy” tlenkami
tego metalu, zmieniając kolorystykę skały.
18.
19.
20.
21.
A teraz – „kolokwium”.
Jakie struktury i zjawiska widać na fotografii nr 22? (odpowiedź – na końcu)
22.
Niektóre bloki granitu są dziurawe. Dosłownie. Widzimy
w nich idealnie okrągłe w przekroju, głębokie otwory. Oczywiście to wina człowieka,
tak wyglądają pozostałości po pracach wydobywczych. W kamieniołomach granitu, by
pozyskać skałę, wierci się zespoły otworów strzałowych, ładuje się je materiałami
wybuchowymi i... bum! W jednym z bloków poniżej promenady zachowała się pewna ciekawostka
– specyficzne „słoneczko”, jaśniejsze od otaczającej skały i otoczone promieniście
rozchodzącymi się spękaniami.
23.
To ślad miejsca wybuchu – gdzieś
tuż obok (kilka może kilkanaście centymetrów) nastąpiła eksplozja materiałów wybuchowych.
Samo miejsce wybuchu oczywiście się nie zachowało, skała została całkowicie zniszczona
i wykruszyła się. W niektórych kamieniołomach granitu stosuje się jeszcze odmienną
metodę urabiania granitu, jest to tzw. palnikowanie, czyli cięcie za pomocą palników
termicznych. Jest to technika już zarzucana ze względów środowiskowych i z powodu
jej wyjątkowej uciążliwości dla okolicznych mieszkańców, powoduje bowiem opętańczy
wręcz jazgot. Również ślady jej stosowania widzimy w niektórych blokach granitu
na molo.
Uzyskane wielkie
(ważące niekiedy nawet 200 ton) bloki skalne trzeba później podzielić na mniejsze
fragmenty. Ślady tych zabiegów technicznych również widzimy w Ustce. W zasadzie
polegają one na tzw. perforacji, czyli drążeniu szeregów krótkich otworów, ale metody
są tu różne. Otwory te wykonywać można za pomocą urządzeń wiercących, a następnie
– stosując tzw. rozpieraki hydrauliczne, albo zabijając odpowiednie kliny – napręża
się skałę. Biedactwo nie ma wyjścia – musi pęknąć wzdłuż wykonanego szeregu otworów.
Taką perforację można też prowadzić inaczej – pogłębiając stopniowo szereg otworów
za pomocą młota pneumatycznego.
24.
25.
26.
27.
Wracając z mola
wypada zatrzymać się przy syrence. To też atrakcja geoturystyczna?! Poniekąd, ponieważ
rzeźbę osadzono na cokole wykończonym za pomocą kamienia. Konkretnie jest to gnejs
migmatyczny, silnie pofałdowany, z dobrze widocznymi strefami przemieszczeń, na
których ruch zachodził jeszcze w czasie, gdy skała reagowała na naciski plastyczni
– a więc na głębokości wielu kilometrów, setki milionów lat temu. Prawdopodobnie
ta odmiana handlowa kamienia nosi nazwę Africa Silver Blue i pochodzi z RPA.
A syrenka?... Gdy się jej dokładniej przyjrzeć, to okazuje
się, że coś tu jest nie tak. Postać owa co prawda przysiadła sobie dolne partie
ciała, ale wyraźnie widać, że ma coś, co wygląda jak dwa kolana. Hm... Kolana u
syrenki, to być nie może – ale na pewno są dwa. Może więc są to dwa ogony? Jeśli
tak, to nie jest ona zwykłą syrenką, a meluzyną,
bo tak nazywano onegdaj syreny z dwoma ogonami.
*
By jednak merytorycznie zakończyć naszą geoturystyczną
przygodę wróćmy do kolokwium, ale że są wakacje, więc każdy ocenia się sam. Co widać
na fotografii nr 22?
Proszę bardzo:
• w dolnej części
– enklawa, na samym dole – biotytowe szliry,
• po prawej – niewielkie
gniazdo pegmatytu,
• na górze – strefa
tektoniczna w postaci żyły kwarcowej i szeregu drobnych, ciemnych żyłek, skalenie
granitu w tej strefie wykazują różowawy odcień – to wynik zmian wywołanych wpływem
gorących wód,
• w niższej części
bloku spękanie poziome, po środku – skośne,
• w kilku miejscach,
głównie wzdłuż dolnej krawędzi – rdzawe zabarwienie – zażelazienie skały... Tyle
– na „piątkę”.
Paweł Zagożdżon
FOTOGRAFIE:
Fot. 1. „Potężna rzeka” schodzi z
gór na równinę – porzuciła otoczaki, porzuca ziarna granatów...
Fot. 2. ... dalej niesie już tylko
piasek kwarcowy.
Fot. 3. „Kupa granatów” u podstawy
klifu.
Fot. 4. Czego NIE zobaczymy na plaży
– piasek plażowy w powiększeniu ok. 40-krotnym; ziarna granatów i kwarcu, ale też cyrkonu (żółtawe)
oraz magnetytu i ilmenitu (nieprzezroczyste, czarne). A wszystkie – w granicach
0,2–0,4 mm.
Fot. 5. Fantazyjne ornamenty? Sztuka nowoczesna? Nie, to praca
rzeki właśnie pracowicie tworzącej „złoże” granatów za przeszkodą zmieniającą warunki
przepływu.
Fot. 6. I przekrój takiego złoża – przytłaczający ogromem profil
geologiczny o wysokości 23 mm.
Fot. 7. Prawie „porządne” koryto rzeki
nizinnej...
Fot. 8. ... i klasyczna rzeka anastomozująca... no niech będzie,
że warkoczowa.
Fot. 9. Ostatnie spojrzenie na naszą
„rzekę” – stożek napływowy.
Fot. 10. Ripplemarki wciąż niszczone i tworzone na nowo działaniem
fal, kunsztownie podkreślone smugami granatów.
Fot. 11. Gdzie nie chodzą „normalni” wczasowicze, a gdzie zapraszam,
by poznać dalsze cuda geologiczne: umocnienie wschodniego mola.
Fot. 12. Granit strzegomski – starsze
duże kryształy skaleni (S) oraz tło skalne – zwarta krystaliczna masa zbudowana
z małych skaleni (s) i kwarcu (k), drobnych blaszek biotytu (b) oraz (rzadko) hornblendy
(hbl).
Fot. 13. Kilkunastocentymetrowej wielkości
enklawa z kilkustrefową obwódką reakcyjną.
Fot. 14. Jeden z bloków skalnych tuż
poniżej nadmorskiej promenady – widocznych kilka biotytowych szlir oraz, prostopadła
do nich, drobnokrystaliczna żyła lamprofiru.
Fot. 15. „Pegmatyt w objęciach szliry”
– żółty skaleń, biały kwarc i rzadziej spotykany zielony epidot.
Fot. 16. Skalenie, tym razem różowawe
i bielutkie, jasnoszary kwarc oraz miodowy chabazyt. Widoczna jest też druza wykorzystana
być może jako otwieracz do butelek. Cóż, signum temporis...
Fot. 17. Na koniec (pegmatytów) zbliżenie
pefekcyjnie wykształconych kryształów skalenia potasowego (tzw. ortoklazu) otoczonych
mlecznym kwarcem. Kto znajdzie – dostanie ciasteczko!
Fot. 18. Żyła aplitu na powierzchni bloku skalnego. Odmienna (drobnokrystaliczna)
struktura aplitu powoduje, że inaczej reaguje on na naprężenia pojawiające się w
skale – jest bardzo gęsto spękany i właśnie wzdłuż niego nastąpiło pęknięcie bloku.
Fot. 19. Żyła kwarcowa w długim, około
8-tonowym boku granitu.
Fot. 20. Strefa tektoniczna w bloku
granitu – skała uległa potrzaskaniu, później szczeliny zostały zabliźnione kwarcem
i innymi (ciemnymi) minerałami, skalenie granitu uległy zabarwieniu na różowo.
Fot. 21. Blok wyrwany z szerokiej
strefy tektonicznej, granit silnie zwietrzały i zabarwiony na rdzawo.
Fot. 22. Kolokwium...
Fot. 23. „Wybuchowe słoneczko” – ślad
miejsca wybuchu.
Fot. 24. Otwór strzałowy w bloku granitu,
na plaży otwory takie często służą do kiepowania papierochów.
Fot. 25. Obłe, wklęsłe formy o charakterystycznych
„listkowato” łuszczących się powierzchniach są prawdopodobnie śladami po palnikowaniu
granitu.
Fot. 26. Szereg otworów wywierconych
dla wymuszenia podziału bloku skalnego (na marginesie: wzdłuż górnej powierzchni
skały rozwinięta szlira i żyła pegmatytowa).
Fot. 27. A tu się nie udało... Ślady
klinowania za pomocą młota pneumatycznego, ale skała wygrała.