Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości

Ludzie Politechniki

Drukuj

Nowy prezes Fundacji Rozwoju Politechniki Wrocławskiej

29.08.2016 | Aktualizacja: 29.08.2016 11:48

Kamil Nawirski (fot. Krzysztof Mazur)

Fundacja Rozwoju Politechniki Wrocławskiej od początku lipca ma nowego prezesa. Tę funkcję objął Kamil Nawirski, który przez ostatnie pięć lat kierował Fundacją Manus

Rozmowa z Kamilem Nawirskim, prezesem Fundacji Rozwoju Politechniki Wrocławskiej

Lucyna Róg: - Po Fundacji Manus przejąłeś kierowanie Fundacją Rozwoju Politechniki Wrocławskiej. Choć to także organizacja pozarządowa działająca przy Politechnice Wrocławskiej, to jednak czekają cię zupełnie nowe wyzwania.
Kamil Nawirski: - Tak, bo to zupełnie inne organizacje. Fundacja Rozwoju Politechniki Wrocławskiej powstała na początku lat 90., a dokładnie w 1993 r. Miała zająć się pozyskiwaniem dodatkowych środków na działalność naszej uczelni, bo wówczas dotacje rządowe były bardzo niskie. Z biegiem lat sytuacja się zmieniała, a razem z nią zadania fundacji. Zawsze jednak oscylowały wokół nauki i kwestii socjalnych, bo Fundacja Rozwoju PWr wspiera przede wszystkim kadrę naukową i administrację uczelni oraz prowadzi działalność zapomogową, np. pomagając będącym w potrzebie pracownikom  Politechniki Wrocławskiej. Prowadzi też fundusz wsparcia dla studentów z niepełnosprawnością, którzy osiągają wysokie wyniki w nauce.
Tymczasem Manus został powołany w 1995 r. z inicjatywy  Samorządu Studenckiego. Od samego początku fundacja miała pomagać samorządowi i innym aktywnym studentom zrzeszonym w kołach, agendach i organizacjach. Ta pomoc to różne działania, choćby kwestie rozliczeń finansowych, prowadzenie klubu dziecięcego czy służenie poradami organizacyjnymi.
Z racji specyfiki obu tych organizacji, w Fundacji Rozwoju PWr zajmuję się innymi zadaniami i problemami niż w Manusie. Jedno mogę powiedzieć – czeka mnie dużo pracy, ale jestem w dużo lepszej sytuacji niż kilka lat temu, gdy zaczynałem swoją pracę w Manusie. Tam już na początku zostałem ze wszystkimi problemami sam, bo fundację opuściło wielu członków zarządu i trzeba ją było wyprowadzić z problemów finansowych. W Fundacji Rozwoju PWr mogę liczyć na dużą pomoc jej poprzedniego prezesa, Kazimierza Pabisiaka.

W ostatnich latach Fundacja Rozwoju PWr skupiła się głównie na funduszu wsparcia studentów z niepełnosprawnością.
Chcę to rozwinąć. Mam już plany związane z otwarciem kolejnych dwóch funduszy – wspierającego młodych naukowców i funduszu służącego poprawie zaplecza dydaktycznego.

Na czym będą się opierać?
Podobnie jak w przypadku funduszu wsparcia studentów z niepełnosprawnością – na fundraisingu, czyli pozyskiwaniu pieniędzy od darczyńców – a zatem nie od sponsorów i nie w ramach barterów, a od osób, które w dobrej wierze chcą wesprzeć uczelnię.
Chcecie skorzystać z modelu amerykańskiego, w którym absolwenci, w ramach podziękowań dla swojej uczelni, wpierają ją, gdy sami osiągną sukces?
Wierzę, że taki model ma szansę rozwinąć się także w Polsce. Skoro uczelnia dała mi solidne wykształcenie i pozwoliła się rozwinąć, np. finansując działania mojego koła naukowego, mój udział w międzynarodowych konkursach czy dając mi okazję do uczestnictwa w szkoleniach i warsztatach itp., to teraz, kiedy mam dobrą pracę i świetnie zarabiam, mogę chcieć pomóc miejscu i ludziom, którzy pozwolili mi osiągnąć sukces.
Oczywiście wprowadzenie takiego modelu i wypromowanie takiego sposobu myślenia, będzie wymagało od nas ogromu pracy. 

A tak konkretniej – w jaki sposób zamierzacie skłonić Kowalskiego, żeby pomógł uczelni w wyposażeniu nowego laboratorium albo wsparł doktorantów z ciekawymi projektami naukowymi?
Pozyskiwanie darczyńców to cały proces opierający się w dużej mierze na relacjach i na pokazywaniu, co dobrego robimy jako Politechnika Wrocławska i jako fundacja. I uświadamianiu, ile moglibyśmy zrobić, gdybyśmy mieli ku temu możliwości, przede wszystkim finansowe.
Od 10 lat mamy już fundusz ze stypendiami dla studentów z niepełnosprawnością, co pokazuje, że wokół nas są ludzie, którzy chcą nas wspierać. Mam więc nadzieję, że i otwarcie kolejnych funduszy nam się uda. Z każdym rokiem powinno być też łatwiej, bo w świadomości dzisiejszych studentów będziemy się starali utrwalić przekonanie, że jest taka fundacja, która robi dobre rzeczy dla nas wszystkich - dla ludzi, którzy związali swoje życie z Politechniką na kilka albo i na kilkadziesiąt lat. I później ci studenci, już jako absolwenci, będą kojarzyć nas i być może zechcą wesprzeć nasze działania.

Zatem działania długofalowe.
To bardzo ważne, by udowodnić, że pieniądze przekazane naszej fundacji, zwrócą się nam wszystkim z nawiązką, bo dzięki nim rozwinie się uczelnia, a nasi absolwenci będą mieli jeszcze większe szansę na zdobywanie nowych doświadczeń i prowadzenie zaawansowanych projektów. W efekcie zyskamy świetnych inżynierów i naukowców, a nasza uczelnia będzie utrzymywać pierwsze pozycje w Polsce i zdobywać coraz wyższe w światowych rankingach. A o to nam wszystkim chodzi.

Wydajesz się pewny powodzenia tego planu.
Przez pięć lat działałem w Polskim Stowarzyszeniu Fundraisingu i dużo się tam nauczyłem, a przede wszystkim poznałem zawodowych fundraiserów, m.in. z Polskiej Akcji Humanitarnej czy osobę odpowiedzialną za zbieranie funduszy na budowę Muzeum Historii Żydów Polskich. Miałem też okazję, by porozmawiać z przedsiębiorcami, którzy w ramach swoich działań CSR-owych zostają darczyńcami. To pozwoliło mi zrozumieć ich motywacje.
Oczywiście pozyskiwanie pieniędzy na uczelnię jest zdecydowanie trudniejszym wyzwaniem niż choćby na budowę studni w afrykańskich miejscowościach pozbawionych wody. Łatwiej chwycić za serca i uświadomić ludziom potrzebę wsparcia danej sprawy, gdy dotyczy np. dziecka w chorobie, bezdomnych zwierząt czy rodziny, która straciła wszystko w pożarze. Dużo trudniej pokazywać długofalowe efekty pomocy uczelni. Ale nie jest to niemożliwe. Wymaga tylko więcej zaangażowania i dobrego przygotowania, by właściwie zaprezentować potrzeby uczelni.

Ty wiesz o nich dużo, jako że z Politechniką Wrocławską jesteś związany już od ponad 10 lat.
Może to zabrzmi nieskromnie, ale chyba mogę powiedzieć, że jak na młodą osobę, mam relatywnie duże doświadczenie związane z naszą uczelnią. Zbierałem je od pierwszych lat studiów, m.in. w Samorządzie Studenckim – jako jego przewodniczący i studencki senator. Dzięki temu poznałem funkcjonowanie uczelni od środka, a wiele uczelnianych spraw stało mi się bliskie. Potem był już Manus i – co się z tym wiąże – zarządzanie organizacją pozarządową z budżetem 3 mln zł, praca z ludźmi, realizowanie projektów itd. Sporo nauczyłem się też, działając ogólnopolsko w Parlamencie Studentów Rzeczpospolitej Polskiej i  Forum Uczelni Technicznych. Jestem pewien, że to doświadczenie będzie mi teraz pomagać w fundacji.

Czemu zdecydowałeś się pozostać na uczelni? Z dyplomem inżyniera i doświadczeniami menedżera nie miałbyś problemów ze znalezieniem ciekawej pracy w biznesie.
Już na trzecim roku studiów doszedłem do wniosku, że bliższe mi są działania menadżersko-organizacyjne i działalność społeczna niż praca jedynie przed komputerem jako projektant. Od bardzo dawna angażuję się w najróżniejsze wolontariaty –  jako nastolatek byłem np. związany ze Stowarzyszeniem Edukacja pod Żaglami i wtedy po raz pierwszy, w wieku 15 lat, uczestniczyłem w organizacji targów. Później byłem harcerzem i zajmowałem się przez siedem lat zuchami. Byłem też związany z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, działałem w sztabie, potem byłem zastępcą szefa wrocławskiego sztabu, aż w końcu w 2007 r. zorganizowałem sztab przy PWr. Myślę, że nie odnalazłbym się dzisiaj w pracy w firmie, której jedynym celem byłoby osiągnięcie jak największego zysku.

Mówiliśmy o planach stworzenia nowych funduszy, ale to z pewnością nie jest twój jedyny pomysł na nowe działania fundacji?
Chcemy rozwinąć naszą działalność związaną z organizacją konferencji naukowych. Możemy nie tylko je rozliczać, czyli m.in. zajmować się tak uciążliwymi kwestiami jak przelewy z zagranicy czy wystawianie faktur, ale także przejąć kwestie organizacyjne – wybór gadżetów, cateringu itp.
Planuję też organizowanie szkoleń skierowanych do przedsiębiorców i ich pracowników, które realizowaliby nasi naukowcy. To mogłyby być branżowe - specjalistyczne szkolenia np. w sytuacji, gdy zmienia się ustawa regulująca jakiś ważny aspekt albo szkolenia z konkretnych umiejętności, jak certyfikowane kursy AutoCADa czy innych specjalistycznych programów.
Jednym z pomysłów jest też rozwinięcie wolontariatu pracowniczego. Moglibyśmy np. poprosić emerytowanych pracowników naszej uczelni o zaangażowanie się w promocję Politechniki Wrocławskiej w liceach i gimnazjach, czyli na tym etapie edukacji, kiedy uczniowie podejmują decyzję czy wolą w swoim życiu więcej matematyki i fizyki czy może jednak nie.
Nie zabraknie też akcji charytatywnych – jak choćby ostatnia „Książka jak lek” – organizowana przez Fundację Siła Uśmiechu, w której włączyliśmy się w zbiórkę książek dla małych pacjentów Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Gromkowskiego we Wrocławiu. Udało nam się zebrać kilkaset tomów. Jesienią pewnie zaangażujemy się w drugą edycję.

Rozmawiała Lucyna Róg