Te urządzenia mogą ratować życie osób, u których doszło do nagłego zatrzymania krążenia. Politechnika Wrocławska ma ich już 10. - Nie mogliśmy pozwolić na to, żeby defibrylatory wisiały na ścianach jak eksponaty, rozpoczęliśmy szkolenia z ich obsługi - mówi Krzysztof Czerski, kierownik Działu BHP i PPOŻ. Pomysł, żeby defibrylator znalazł się w każdym większym obiekcie Politechniki Wrocławskiej, od kilku lat kiełkował w głowie Krzysztofa Czerskiego. Zaraził nim rektora PWr profesora Tadeusza Więckowskiego i w listopadzie pierwsze defibrylatory znalazły się na portierniach w gmachu głównym (A-1), Centrum Kongresowym PWr (D-20), archiwum (F-4) przy ul. Gdańskiej, w Geocentrum, Technopolis i w Ośrodku Konferencyjno-Szkoleniowym w Szklarskiej Porębie. - Jeszcze w listopadzie rozpoczęliśmy szkolenia z ich obsługi. Kurs ukończyli wszyscy portierzy z budynków, w których są zamontowane urządzenia i pracownicy Straży Politechniki Wrocławskiej, czyli razem 50 osób – wyjaśnia Czerski. Okazało się, że sześć defibrylatorów nie wystarczy. – W grudniu dokupiliśmy kolejne cztery. Trafią one do budynku Studium Wychowania Fizycznego i Sportu przy ul. Chełmońskiego, gmachu Wydziału Mechanicznego (B-4), Serowca (C-13) i kompleksu budynków Wydziału Elektroniki (C-1, C-5). Pracownicy portierni tych budynków, czyli około 20 osób, zostaną przeszkoleni już na początku stycznia – tłumaczy Krzysztof Czerski. Szkolenia prowadzi doktor Piotr Szetelnicki, specjalista medycyny ratunkowej i rodzinnej. - Jestem przekonany, że po takim kursie każdy portier na PWr jest w stanie uratować ludzkie życie – uważa Czerski. mj
|