Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości

Ludzie Politechniki

Drukuj

Profesor Dudziński: - Sztuką jest wytłumaczyć trudne rzeczy w prosty sposób

23.12.2014 | Aktualizacja: 26.01.2015 14:08

Profesor Piotr Dudziński (fot. Bartek Sadowski)

Cieszę się, że ciągle trafiam na prawdziwych pasjonatów nauki - mówi profesor Piotr Dudziński z Wydziału Mechanicznego, tegoroczny laureat plebiscytu Lew Politechniki

Rozmowa z profesorem Piotrem Dudzińskim
Jest pan koordynatorem Dolnośląskiego Festiwalu Nauki na Politechnice Wrocławskiej. Niedawno otrzymał pan za swoją działalność wyjątkową nagrodę.
Od razu sprostuję, że tak naprawdę jest to wyróżnienie nie tylko dla mnie, ale dla całej drużyny, która pracuje przy DFN-ie, tu na Politechnice. Przygotowanie festiwalu to gra zespołowa.
W której pan jest kapitanem.
Jedynie wskazuję kierunki i spinam różne działania, podsuwam pomysły, jednak całą żmudną pracę wykonuje Sekcja Organizacji Imprez Naukowych. I tu bardzo chcę wymienić z imienia i nazwiska Aleksandrę Szafran-Gęgotek, Martę Staszczak-Gębalę, Ireneusza Podolskiego i Kornela Koteckiego. Bez nich chyba nie dałbym sobie rady. Słowa uznania należą się też koordynatorom wydziałowym, wszystkim naukowcom  i  wolontariuszom.
Przypomnijmy, ile imprez na Politechnice Wrocławskiej odbyło się podczas tegorocznej edycji festiwalu?
Rekordowa ilość – prawie 400. Największym zainteresowaniem cieszyły się te, w których nie tylko mądrze ktoś mówił, ale też dużo się działo. Uczestnicy mogli przeprowadzić eksperyment, coś uruchomić, czegoś dotknąć, sprawdzić, jak działa itp. Przyznam, że najbardziej jestem dumny, że zorganizowaliśmy na Politechnice  imprezę, która na stałe już weszła do kalendarza festiwalowych wydarzeń. Mam na myśli debatę oksfordzką.
Przypomnijmy tylko, co to jest.
To rodzaj naukowej dyskusji, która rządzi się określonymi regułami. Dzięki niej licealiści uczą się, jak w kulturalny i inteligentny sposób można się spierać  na argumenty. Gdy pierwszy raz zaproponowałem profesorowi Janowi Miodkowi udział w tym wydarzeniu, bardzo się zainteresował. Przyznał mi się potem, że musiał trochę doczytać, o co tak naprawdę w tej debacie chodzi (śmiech). Profesor od początku jest dobrym duchem tej imprezy. Pierwsza debata odbyła się w 2011 roku. Jej temat brzmiał: Czy świat bez odkryć Marii Skłodowskiej-Curie byłby lepszy czy gorszy? Dyskutowali ze sobą uczniowie z XIV LO we Wrocławiu i LO w Lubaniu Śląskim. Byłem pod wrażeniem, bo młodzież świetnie się do spotkania przygotowała, pięknie się ubrała i stanęła na wysokości zadania. Swoją drogą, nauka mądrego spierania się powinna być przedmiotem w szkołach i na uczelniach! Wszystkim nam by to wyszło na dobre.
Co jest najtrudniejsze w organizacji DFN-u?
… Chyba ta strona dotycząca dokumentów i formalności. Właśnie z tego powodu nie chciałem się cztery lata temu zgodzić, żeby zostać pełnomocnikiem rektora ds. DFN-u. Pan rektor trochę musiał mnie namawiać.
Faktycznie to takie skomplikowane?
Bardzo, ale przecież wszystkiego można się nauczyć. Za pierwszym razem miałem mnóstwo trudności, bo było dla mnie nowe. W rozliczeniu okazało się, że wydaliśmy więcej pieniędzy niż zamierzaliśmy. Całe szczęście, że dzięki otwartości i przychylności rektora udało się wszystko wyprowadzić na prostą.
Doktoranci i studenci chętnie angażują się w pracę na rzecz DFN-u? Myślałam, że największym problemem jest właśnie znalezienie chętnych do prowadzenia zajęć.
Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że gratisowo! Ta masa ludzi przy DFN-ie pracuje na zasadzie wolontariatu, przeznaczając swój, często jeszcze wakacyjny, czas. Różnie z tym bywa. Zdarzają się tacy, którzy wszystko przeliczają: „czy mi się to jakoś opłaci”, ale jest masa takich, którzy po prostu chcą coś zrobić dla nauki, chcą dzielić się swoją pasją. Cieszę się, że w większości natrafiam na tę drugą grupę. Śmiało można powiedzieć, że mam szczęście do pasjonatów nauki z mnóstwem pomysłów.
Co daje panu najwięcej satysfakcji?
To, że na festiwal przychodzi tak dużo osób. Przedszkolaki, uczniowie ze szkół podstawowych, licealiści i dorośli. Największe wrażenie robią na mnie te otwarte z zaciekawienia „dziubki” maluchów. Naprawdę ogromną sztuką jest wytłumaczyć trudne rzeczy w prosty sposób. A właśnie o to w DFN-ie chodzi. Niezmiernie cieszę się, że impreza z roku na rok się rozrasta.
Wróćmy do nagrody. Nie jest to wyróżnienie za osiągnięcia naukowe, ale za coś innego.
Miło jest być docenianym. Sam staram się nagradzać moich współpracowników, bo wiem, że to jest ważne i motywujące. O tym, że dostanę Lwa dowiedziałem się podczas zwolnienia lekarskiego, w przededniu moich urodzin.
Dostał pan świetny prezent!
Zaskakujący, bo się go nie spodziewałem. Nawet nie wiem, kto mnie do tej nagrody zgłosił.
Gdzie postawił pan statuetkę?
Na razie w domu, bo chcę go pokazać córce, która przyjeżdża na święta. Lew stoi w miejscu eksponowanym - szkoda, że nie mam kominka, na pewno tam by znalazł swoje miejsce (śmiech). 

Rozmawiała Iwona Szajner
Prof. dr hab. inż. Piotr Dudziński jest kierownikiem Katedry Inżynierii Maszyn Roboczych i Pojazdów Przemysłowych przy Wydziale Mechanicznym. Od czterech lat pełni funkcję pełnomocnika rektora ds. Dolnośląskiego Festiwalu Nauki na PWr. Opiekuje się też Kołem Naukowym Pojazdów Niekonwencjonalnych - OFF-ROAD i Studenckim Klubem Tańca Towarzyskiego „Iskra”. Zdobył liczne nagrody w dziedzinie wynalazczości, jest autorem wielu patentów. Został laureatem czwartej edycji nagrody Lew Politechniki „za niestrudzoną popularyzację nauki wśród młodzieży i zaangażowanie w organizację Dolnośląskiego Festiwalu Nauk” (z uzasadnienia kapituły). W chwilach wolnych lubi chodzić po górach .