„Za pełną poświęceń pracę wychowawczą ze studentami Politechniki Wrocławskiej” otrzymał w tym roku statuetkę Lwa Politechniki. Dr hab. Zbigniew Kłos, opiekun Studenckiego Koła Turystycznego PWr, od lat organizuje Rajdy Elektryka i włóczęgą po górach zaraża innych
Rozmowa z dr. hab. Zbigniewem Kłosem Od osiemnastu lat organizuje pan Rajdy Elektryka, które cieszą się ogromną popularnością wśród wrocławskich studentów. W 1996 r. zostałem prodziekanem do spraw studenckich Wydziału Elektrycznego. Zorganizowanie rajdu studenckiego zaproponował mi profesor Andrzej Mulak, który wtedy był rektorem Politechniki Wrocławskiej. Wiedział, że wcześniej, kiedy prowadziłem zajęcia dydaktyczne w filii PWr w Jeleniej Górze, często organizowałem wycieczki i rajdy dla studentów i pracowników, którzy przyjeżdżali tam na zajęcia. Niektórzy z nich mieli zajęcia przez dwa lub trzy kolejne dni, więc nie wracali do Wrocławia. Nocowali w Jeleniej Górze, a ja nie chciałem, żeby się nudzili. Jednak we Wrocławiu od dawna nie było dużych rajdów studenckich. Tradycja rajdów została przerwana przez stan wojenny. Wcześniej było mnóstwo rajdów wydziałowych, był też Rajd Politechniki, który gromadził nawet do 1200 ludzi. Tę właśnie „przedwojenną” tradycję chciał wskrzesić profesor Mulak. Nie było łatwo. Podstawową trudnością był brak kadry. W ciągu tych szesnastu lat dawni rajdowicze wykruszyli się, a na ich miejsce nie przychodzili nowi. Powstała w ten sposób luka pokoleniowa. Jednak w organizacji tego pierwszego rajdu bardzo pomogli mi koledzy, z którymi chodziłem po górach. Rajd był stosunkowo mało liczny - uczestniczyło w nim około 120 osób. A następne? Rajdy od początku odbywają się dwa razy w roku: w kwietniu i październiku. Uczestniczy w nich zawsze po kilkaset osób: standardem jest teraz około 500, rekordem było 620. Aż tylu chętnych? Nawet więcej. Musimy tworzyć listy rezerwowe. Młodzież jest ciekawa świata, chce poznawać nowe miejsca. Jest duże zapotrzebowanie na taką właśnie formę rekreacji: bez internetu, bez luksusu, za to z dużą ilością czasu na wędrowanie, rozmowy z ludźmi, słuchanie ciszy. Jak wygląda rajdowa codzienność? Do miejsc noclegowych docieramy w piątek po południu lub wieczorem. Tego dnia nie ma wspólnego wyjścia, tylko każdy organizuje sobie coś na własną rękę. Za to w sobotę i niedzielę wszyscy muszą wyjść z ośrodka najpóźniej o 10. Do wyboru jest wiele tras przygotowanych przez moich współpracowników – od najłatwiejszych, trzygodzinnych, do trudnych, niemal wyczynowych: rowerowych, biegowych czy pieszych, zaplanowanych nawet na 11 godzin. Tradycją są ogniska z pieczeniem kiełbas i grzańcem. Młodzi ludzie lubią śpiewać, zawsze jest co najmniej kilka osób z gitarami. Zamawiamy u producentów wędlin kiełbasę w takich ilościach, żeby starczyło dla wszystkich. Ja sam nadzoruję przygotowanie grzańca według mojej własnej receptury. Żeby dla nikogo nie zabrakło, każdy uczestnik dostaje dwa kupony - każdy z nich można wymienić na porcję kiełbasy i kubek grzańca. Kto przyjeżdża na rajdy? Co roku zgłaszają się nowi uczestnicy – studenci ze wszystkich wydziałów Politechniki Wrocławskiej, a nawet z innych uczelni Wrocławia. Przecież nie mogę odmówić udziału dziewczynie studenta Politechniki tylko dlatego, że ona studiuje na innej uczelni (śmiech). Przyjeżdżają też weterani z poprzednich rajdów, często z dziećmi, od niemowlaków do (prawie) dorosłych. Są studenci, których rodzice bywali na pierwszych rajdach. Odwiedzali nas prorektorzy Politechniki, a oprócz tego na wszystkich rajdach są zawsze przedstawiciele władz Wydziału Elektrycznego. Co jest najważniejsze w organizacji takiej imprezy? Najważniejsza jest kadra, która poprowadzi uczestników różnymi trasami. Na szczęście mam w tej chwili liczne grono współpracowników, którzy się tym zajmują. Cały czas ich szkolę – jedni kończą studia i odchodzą, przynajmniej na jakiś czas, pojawiają się nowi, którzy połknęli bakcyla. Na każdym rajdzie potrzebuję około 40 takich osób. Tydzień przed imprezą przechodzimy zaplanowane trasy, żeby potem nie było żadnych niespodzianek. Przygotowujemy też miejsce na ogniska. Rajdy Elektryka to niejedyna forma turystyki studenckiej, którą się pan zajmuje. W 2006 roku, po jubileuszowym, dwudziestym, Rajdzie Elektryka oficjalnie powstał na Politechnice Wrocławskiej Studencki Klub Turystyczny, którym się opiekuję. Jego pierwszym przedsięwzięciem była wyprawa trekkingowa w Czarnohorę. Tak. Od tego czasu co roku latem wybieramy się na wyprawy trekkingowe w kolejne pasma Karpat i Bałkanów. Trzy razy byliśmy na Ukrainie, cztery razy w Rumunii i dwa razy w Bułgarii. Na tegoroczny trekking – już dziesiąty, a więc jubileuszowy – wybieramy się do Bułgarii w pasma Pirin i Riła. Już mamy zamówioną bazę noclegową i autokar. Podstawowym warunkiem powodzenia na każdej imprezie jest dobra organizacja, dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. Dlatego już teraz mam również zapewnione noclegi na oba tegoroczne Rajdy Elektryka – wiosenny w Rzeczce i jesienny w Dusznikach. Rozmawiała Maria Lewowska • Dr hab. inż. Zbigniew Kłos studiował na Wydziale Łączności Politechniki Wrocławskiej, a potem pracował w Instytucie Metrologii Elektrycznej Wydziału Elektrycznego PWr. Stopień doktora nauk technicznych uzyskał w 1978 roku, a stopień doktora habilitowanego w 2005 roku. Od 1998 roku do przejścia na emeryturę w 2007 roku pracował w Instytucie Maszyn, Napędów i Pomiarów Elektrycznych. W latach 1980-87 pełnił obowiązki zastępcy dyrektora Filii PWr w Jeleniej Górze. Był prodziekanem ds. studenckich na Wydziale Elektrycznym (1996-2002). Od 2008 r. pełni obowiązki specjalisty ds. promocji wydziału.
|