Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości

Z Klubu Seniora

Drukuj

Z wizytą u księżnej Daisy

27.08.2013 | Aktualizacja: 19.02.2015 16:03

Zdrojowy teren spacerowy (fot. Maria Lewowska)

Książ, palmiarnia w Wałbrzychu i zdrojowiska w Szczawnie i Jedlinie znalazły się na trasie kolejnej wycieczki emerytów Politechniki Wrocławskiej. Te tereny, nieodległe od Wrocławia, odsłoniły przed nami kolejne tajemnice.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od parku Książa. Jak wyjaśniła nam przewodniczka, Katarzyna Macuła, ogród płynnie przechodzi tu w park ze starannie pielęgnowanymi drzewami (m. in. cisami), a park – w teren leśny, gdyż takie było zamierzenie kilku pokoleń właścicieli Książa. Wskazała nam też miejsce, w którym znajduje się ruina Starego Zamku. Wbrew obiegowym opiniom, jednak jest on nowszy niż zamek właściwy, i to o około czterysta lat. Zgodnie z ówczesną modą, w XVIII wieku, właściciele terenu chcieli posiadać romantyczną ruinę i jako taką wznieśli właśnie Stary Zamek. Zobaczyliśmy też mauzoleum, w którym m.in. początkowo pochowano ostatnią przedwojenną właścicielkę Książa – księżnę Daisy. Potem jednak jej ciało przeniesiono w inne miejsce. „Być może znają je najbliżsi księżnej, ale nikt inny, nawet obecni pracownicy zamku” – stwierdziła przewodniczka.
Po spacerze w książańskim parku przyszedł czas na relaks w pięknie utrzymanej Palmiarni w Wałbrzychu. Wybudował ją ostatni przedstawiciel rodu Hochbergów w Książu – Jan Henryk XV – dla swojej małżonki, księżnej Daisy. Do zbudowania obiektu użył niezwykłego budulca – zastygłej lawy z wulkanu Etna. „Podziwiam ludzi, którzy po wojnie zajmowali się Palmiarnią. Cały czas utrzymywali ją w bardzo dobrym stanie, choć w latach 1945-90 nie było to łatwe” – mówiła przewodniczka.
Kolejne etapy wycieczki to Szczawno i Jedlina-Zdrój. W obu miejscach spacerowaliśmy po parkach zdrojowych i próbowaliśmy wód leczniczych. Obie miejscowości są zadbane, sporo w nich kuracjuszy.
Także Wałbrzych, przez który przejeżdżaliśmy między kolejnymi etapami zwiedzania, jest coraz piękniejszy, w niczym nie przypomina miasta sprzed kilkudziesięciu, a nawet kilkunastu lat. Przewodniczka przypomniała nam, że to właśnie w Wałbrzychu powstał film „Panna Nikt”, pokazujący miasto jako miejsce, które najlepiej omijać z daleka. „Teraz jest tu zupełnie inaczej” – podkreśliła.
Niestety zabrakło nam czasu na odwiedzenie zamku Grodno, który mijaliśmy w drodze powrotnej do Wrocławia. Może znajdzie się na trasie jednej z przyszłorocznych wycieczek.
Maria Lewowska