Wychowujemy pokolenie teoretyków.
Nasze dzieci świetnie rozwiążą nawet najtrudniejszy test, ale nie
będą potrafiły np. skorzystać z podstawowych narzędzi
mierniczych. Dlatego musimy wprowadzić do szkół więcej praktyki i
uczyć doświadczeniami
Dr Anna Hajdusianek, fizyk z Wydziału
Podstawowych Problemów Fizyki i popularyzatorka nauki, prowadząc
zajęcia dla uczniów z drugiej klasy podstawówki, postanowiła, że
wyjaśni im, jak latają samoloty i jakie siły na nie działają,
pokazując to na papierowych samolocikach. - Każde z dzieci miało
taki samolocik zrobić, a potem puścić przed siebie - opowiada. -
Skończyło się na tym, że musiałam złożyć 30 samolocików, bo
żadne z dzieci nie wiedziało, jak je zrobić... Byłam zdumiona.
Nie ma czasu ani możliwości
Takie sytuacje pokazują szerszą
perspektywę. Coraz częściej dzieci spędzają czas głównie przed
komputerami i telewizorami, rzadziej zajmując się manualnymi
aktywnościami jak np. majsterkowanie, naprawa uszkodzonych zabawek
czy właśnie składanie różnych konstrukcji z papieru, itp. A i w
szkole niewiele jest miejsca na to, by dzieci nie tylko słuchały,
ale i same mogły czegoś doświadczyć czy wykonać. Nauka zagadnień
z fizyki, chemii czy biologii często sprowadza się do wyjaśnień
nauczyciela, rysunków na tablicy i w książce czy wzorów. Na
eksperymenty i wykorzystanie różnych narzędzi do pomiarów brakuje
i czasu, i miejsca, i pieniędzy. Nauczyciele w podstawówkach często
mają tylko pojedyncze godziny lekcji przyrody z poszczególnymi
klasami, a to zbyt mało czasu, by przygotować doświadczenie,
przeprowadzić je z dziećmi, a potem uprzątnąć salę i jeszcze
zdążyć na dyżur na korytarzu w czasie przerwy. Bywa i tak, że w
szkole jest za mało sprzętu, by można było w ogóle pomyśleć o
jakimkolwiek doświadczeniu wykonywanym przez dzieci. Kończy się
więc na pokazaniu uczniom mikroskopu, by chociaż wiedzieli, jak
wygląda i z czego się składa i mogli raz czy dwa zajrzeć przez
okular.
Dla wielu placówek problemem jest
nawet sfinansowanie niewielkich zakupów na lekcje przyrody, bo po
prostu brakuje im pieniędzy w budżecie. Zaangażowany nauczyciel
może kilka czy kilkanaście razy kupić z własnej kieszeni drobne
"pomoce eksperymentalne" jak plastikowe słomki czy różne
produkty spożywcze, ale na dłuższą metę nie jest w stanie ciągle
dofinansowywać prowadzonych przez siebie lekcji.
Poza tym nie każdy nauczyciel wie, jak
w ciekawy sposób przeprowadzić lekcję, tak by angażowała uczniów
we wspólne działania i łączyła zabawę z nauką konkretnych
zagadnień, jakie znalazły się w podstawie programowej.
Eksperci pomogą
Takich zajęć bardzo brakuje w
polskich szkołach. Dlatego w Centrum Nauki Kopernik trwa projekt
"Przewrót kopernikański". To cały program pomocy szkołom
i nauczycielom, upowszechniający aktywne metody nauczania. Centrum
podkreśla, że szkoły powinny być miejscami pobudzającymi
ciekawość ucznia i angażującymi go do samodzielnego poznawania
świata. Stąd nacisk na doświadczenia na lekcjach.
Kopernik stworzył więc
kilkunastoosobową grupę ekspertów z różnych dziedzin, którzy
pracują razem od kilku miesięcy. W tym czasie przygotowali bardzo
szczegółowe opisy doświadczeń, jakie mogą przeprowadzać
nauczyciele na lekcjach przyrody w klasach 4-6 oraz rekomendacje dla
szkół, które chcą dostosować swoje pracownie przyrody tak, by
odpowiadały potrzebom zajęć doświadczalnych. To m.in. lista
narzędzi, jakie powinna mieć dobrze przygotowana pracownia.
Rekomendacje i pakiety edukacyjne
tworzyli wspólnie m.in. biolog, chemik, geograf, leśnik czy
dziennikarz naukowy. Do zespołu została zaproszona także dr Anna
Hajdusianek.
- Naszym zadaniem było takie
przygotowanie scenariuszy doświadczeń, by były angażujące i
poprzez ciekawe przykłady uczyły dzieci tego, czego wymaga od nich
podstawa programowa. Musieliśmy też brać pod uwagę różne
ograniczenia, jakie mają szkoły - opowiada dr Hajdusianek. - Z 200
doświadczeń, które zaproponowaliśmy, Centrum Nauki Kopernik
wybrało i przeprowadziło u siebie 30. Potem przekazało ich
scenariusze 10 różnym szkołom - i z małych miejscowości, i z
dużych miast, a one testowały je na swoich lekcjach.
Na lekcjach obecni byli obserwatorzy z
Kopernika, którzy dzielili się później swoimi spostrzeżeniami z
twórcami programu. Uwagi i sugestie zgłaszali także nauczyciele.
- Dzięki nim będziemy teraz mogli
nanieść poprawki, zweryfikować pewne założenia, a co trudniejsze
kwestie lepiej opisać, itp. - opowiada dr Hajdusianek.
Centrum Nauki Kopernik wyposażyło
także te wybrane placówki w sprzęt z listy rekomendacji. Do każdej
przywieziono dwie palety najróżniejszych narzędzi i urządzeń jak
stopery, kuwety czy mikroskopy, ale także np. lodówkę, która
również jest potrzebna do doświadczeń i przechowywania
preparatów.
- Na ostatnim spotkaniu naszej grupy
eksperckiej w Warszawie usłyszeliśmy, jak bardzo dzieciom podoba
się to, że przeprowadzają doświadczenia na profesjonalnym
sprzęcie - podkreśla dr Hajdusianek. - Mogłyby np. wiele rzeczy
robić w zwykłych kubeczkach czy szklankach, ale kiedy mają do
dyspozycji pipety, kolby i zlewki, to od razu czują, że zajmują
się poważnym eksperymentem, a nie jakąś tam zabawą. Jedna z
nauczycielek opowiadała nawet, że kupiła zestaw jednorazowych
szpitalnych fartuchów, które dzieciaki zakładają na czas
doświadczeń i dzięki temu stają się "poważnymi
naukowcami". I o to właśnie chodziło.
Doświadczać zamiast wkuwać
Dr Hajdusianek jest przekonana, że
nauka przez zabawę to najlepszy sposób, by zachęcić dzieci do
zgłębiania jakiegoś tematu. - Maluchy garną się do doświadczeń.
Gdy na swoich popularyzatorskich zajęciach pytam, kto jest chętny,
by pomóc w eksperymencie, to zawsze widzę las rąk. Mało tego,
dzieciaki chcą później powtarzać te doświadczenia w domu. To
okazja, by nauczyły się wielu nowych rzeczy, a jeszcze o masie
innych poczytały później, bo bardzo często w czasie doświadczeń
dzieci pytają: "A co by było gdyby...". Zachęcam je
wtedy, żeby poszukały na to same odpowiedzi, bo dzięki temu sporo
mogą się jeszcze dowiedzieć.
Jak wyglądają takie doświadczenia?
Dzieci np. sprawdzają, czy dwa magnesy będą się przyciągać,
jeśli przedzieli je się dłonią albo czy woda i olej spożywczy
się wymieszają, itp. W ten sposób poznają m.in. różne prawa
fizyki.
- I przekonują się, że fizyka jest
wszędzie. Że to nie tylko martwe wzory na tablicy, ale coś co
możemy dotknąć, zobaczyć, sprawdzić - mówi dr Hajdusianek.
Materiały przygotowane przez ekspertów
zostaną po ostatecznym dopracowaniu opublikowane przez Centrum Nauki
Kopernik - tak by mogła z nich skorzystać każda zainteresowana
szkoła.
Efekty pilotażowego programu w 10
wybranych szkołach będą też obserwowane przez Kopernika, a
wnioski z nich posłużą Ministerstwu Edukacji Narodowej do
upowszechnienia w podstawówkach formuły edukacji przyrodniczej
opartej o metodę badawczą w pracy z uczniami. Będzie to możliwe
dzięki funduszom unijnym dostępnym w ramach Programu Operacyjnego
Wiedza Edukacja Rozwój (POWER). Skorzystają z niego samorządy w
nowej perspektywie finansowej.
A już w tej chwili w ramach "Przewrotu
kopernikańskiego" w całej Polsce organizowane są też
warsztaty dla nauczycieli przyrody ze szkół podstawowych oraz
nauczycieli przedmiotów ścisłych i przyrodniczych z gimnazjów.
Uczą się na nich przeprowadzania doświadczeń tzw. metodą IBSE,
czyli pojedynczego cyklu poznawczego. I tak np. przygotowują pokaz
interaktywny "Jak powstają chmury?", który uczy dzieci
zagadnień związanych z kondensacją wody przy zmienionych
warunkach. Przykładowe opisy doświadczeń można znaleźć tutaj.
- Zdecydowanie musimy zmienić sposób
nauczania w szkołach, by nie skłaniać dzieci do wkuwania na pamięć
definicji, ale zapamiętywania przez doświadczenie. Tylko w ten
sposób będą później łączyć zdobytą wiedzę z rzeczywistymi
problemami - podkreśla dr Hajdusianek.
Lucyna Róg