Od pięciu
lat na Politechnice Wrocławskiej działa Akademia Młodych Odkrywców. Cykl
wykładów przybliżających naukę dzieciom wymyśliła i prowadzi dr Anna
Hajdusianek z Instytutu Fizyki. O sobie mówi: kolekcjonerka
eksperymentów.
Wszystko już jest gotowe na uroczyste zakończenie roku AMO?
Dyplomy
są, goście zaproszeni, do wykładu finałowego też już się szykuję, więc
chyba jesteśmy przygotowani. W piątek mieliśmy ostatnie zajęcia
„dydaktyczne” - piknik w bazie Zakładu Inżynierii Lotniczej przy ul.
Braci Gierymskich 164, gdzie stoją politechniczne samoloty. Nasi mali
studenci wysłuchali opowieści o machinach latających, ale też zasiedli
za sterami tych maszyn.
youtube
Nie obawiała się pani, że któreś zechce pofrunąć?
(śmiech).
Na pewno nie jedno chciało. A tak na poważnie, to każde z naszych
comiesięcznych spotkań jest dla mnie dużym wyzwaniem. W tej edycji
zapisało się 250 osób. Co prawda utworzyliśmy trzy grupy - dwie młodsze
(po około 110 osób) i jedną gimnazjalną (około 35 osób). Zajęcia
odbywają się zarówno w naszych salach wykładowych, jak i w
laboratoriach różnych wydziałów Politechniki Wrocławskiej. Dzieci są
nieprzewidywalne, dlatego my, organizatorzy, musimy przewidzieć
wszystko. Choć nie zawsze się da.
Zdarzyły się jakieś wypadki?
Dzięki Bogu przez te pięć lat nie! Dbamy o to, aby prezentować bezpieczne doświadczenia i też uczymy dzieci uważności.
Trudno jest zachować dyscyplinę w tak licznej grupie?
Kiedyś
wydawało mi się, że to jest w ogóle niemożliwe, teraz wiem, że można.
Jeżeli to, o czym mówię jest ciekawe, nie trzeba nawet zbytnio nikogo
upominać czy prosić o ciszę. Ale jeśli na sali pojawia się szmer, dzieci
zaczynają się kręcić, jest to dla mnie sygnał, że trochę nudzę. Trzeba
zmienić temat lub pokazać jakieś doświadczenie. Nauka dla młodych ludzi
musi być podana w atrakcyjnej formie – doświadczenia, pokazy, aktywny
udział w zajęciach, ciekawi goście.
Czy pięć lat temu, kiedy
startowała pierwsza edycja, spodziewała się pani takiej popularności
AMO? Ponoć w dniu zapisów wszystkie miejsca zapełniają się
błyskawicznie.
Zgadza się, zawsze ten moment jest dla nas
stresujący, ale chyba zaskoczyło mnie to zainteresowanie. Zapisy do AMO
zaczynają się od dwunastej w nocy i trwają około 5 do 10 minut w
zależności od grupy. To jest budujące, że młodzi garną się do nauki i
przychodzą do nas na wykłady. Kiedy pięć lat temu uruchomialiśmy
zapisy, miałam obawy, czy w ogóle znajdą się dzieci, które będą chciały
przychodzić na zajęcia. Potem każdy wykład to było wyzwanie. Pomagały
mi moje własne dzieci i mąż, zwykle przed wykładem pokazywałam im
doświadczenia i obserwowałam ich reakcję, analizowałam pytania, jakie mi
zadawali, często modyfikowali lub krytykowali moje pomysły. Mówiąc
krótko, właśnie na nich testowałam, czy dany pokaz będzie odpowiedni.
Takich kursów czy wykładów naukowych dla dzieci jest coraz więcej. Czy AMO czymś się wyróżnia?
Tak,
my jesteśmy inni niż pozostałe grupy. Tematy naszych zajęć są związane z
fizyką i innymi naukami ścisłym lub technicznym, jednym słowem z
politechniką. Wszystkie nasze zajęcia są bezpłatne i mogą w nich
uczestniczyć też opiekunowie. Dla mnie bardzo istotne jest, żeby rodzic
widział, co robimy. Rozmawiając z opiekunami i samymi dziećmi wiem, że
po zajęciach prowadzą w domu rodzinne dyskusje naukowe. A o to przecież
nam chodzi, żeby pobudzić dzieci do myślenia. Analizujemy ankiety,
wypełniane przez opiekunów, które przeprowadzamy w każdym kolejnym roku.
Wyciągamy wnioski, jak lepiej prowadzić zajęcia. Jeżeli chodzi o
kwestie ściśle naukowe, to staramy się wyszukiwać tematy, które są
blisko nas. Chcemy przedstawić spectrum technicznych zagadnień. Pokazać
dzieciom, że wszystko, co nas otacza, podlega prawom fizyki i czasami
wystarczy zatrzymać się na chwilę i pomyśleć, dlaczego tak się dzieje,
czy w jaki sposób może coś działać. Na naszych zajęciach często gościmy
specjalistów z różnych dziedzin, pracujących na naszej uczelni.
Pani
stworzyła AMO, co roku wymyśla program, ale też załatwia wszystkie
sprawy formalne - dokumenty, rozliczenia itp. Nie ma pani czasami dosyć?
Na
uczelni spotykam się z dużą życzliwością innych osób, które mi pomagają
w sprawach formalnych. Jeżeli chodzi o przygotowanie tematów i zajęć
dla dzieci, to już jest sama przyjemność. Tematy często podsuwają
dzieci, opowiadają, co je interesuje. Czasami rozmawiając z kolegami
dowiaduję się o ciekawych osobach lub tematach. Przygotowując zajęcia
też się rozwijam, lubię wynajdywać jakieś ciekawostki naukowe w życiu
codziennym. Moim hobby jest kolekcjonowanie eksperymentów naukowych,
jeżdżę na konferencje, gdzie podpatruję i prezentuję różnego rodzaju
doświadczenia. W tym roku zostałam zaproszona na dużą międzynarodową
konferencję „Science on Stage”. Wraz z innymi kolegami reprezentowaliśmy
nasz kraj.
Myśli pani, że dzieci z akademii pojawią się kiedyś na politechnice jako studenci?
Wszystkie
nasze dzieciaki twierdzą, że tak. U nas rozwijają swoje umiejętności i
marzenia, a przede wszystkim myślą pozytywnie o przedmiotach ścisłych,
co powinno pomóc w ich nauce. Najgorsze są uprzedzenia wśród młodych
ludzi, że coś jest trudne lub nudne albo, że trzeba mieć wybitne
zdolności, żeby być inżynierem. Z takim podejściem staramy się walczyć i
pokazywać, że przedmioty ścisłe można zrozumieć i mogą fascynować.
Niedawno na korytarzu zaczepiła mnie studentka i zapytała, czy pamiętam
ją z zajęć na akademii. Byłam mile zaskoczona.
Czyżby to efekt wygrzewania miejsca?
Na
pewno (śmiech). Na zakończenie roku przeprowadzamy takie doświadczenie,
w którym każde dziecko ma za zadanie chwilę powiercić się na krzesełku.
Tłumaczę im w ten sposób, że przy pomocy tarcia wytwarza się ciepło.
Śmieję się wtedy, że właśnie przy okazji wygrzali sobie miejsce na
politechnice, które będzie na nich czekało za kilka lat.
Rozmawiała Iwona Szajner
Uroczyste zakończenie roku nauki w Akademii Młodych Odkrywców odbędzie się 15 czerwca o godz. 11 w Auli PWr . Więcej o AMO tutaj.
Dr inż. Anna Hajdusianek
– fizyk, nauczyciel akademicki, w Instytucie Fizyki PWr pracuje od 1991
roku. Prowadzi zajęcia propagujące fizykę w przedszkolach i szkołach. W
2008 roku stworzyła Akademię Młodych Odkrywców. Aktywnie uczestniczy w
organizacji Dolnośląskiego Festiwalu Nauki, gdzie przygotowuje m.in.
„Jarmark fizyczny”. Prowadziła wykłady w różnych, niekiedy dziwnych
miejscach – w Bajkobusie (mobilnej scenie Wrocławskiego Teatru Lalek)
czy w Galerii Dominikańskiej, gdzie opowiadała o kosmosie (razem z
kosmonautą Mirosławem Hermaszewskim) i o dinozaurach. Jest laureatką
wielu nagród, m.in. „Popularyzator Nauki 2010” i Lew Politechniki w 2011
roku. Ma męża i dwoje nastoletnich dzieci, wyraźnie zaznacza, że nie
jest feministką – Nie osiągnęłabym tego wszystkiego w nauce i w życiu,
gdyby nie moja rodzina - mówi.