Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości

Badania i Technologie

Drukuj

Badania na Spitsbergenie to survival naukowy

02.09.2015 | Aktualizacja: 03.09.2015 12:29

Badacze z Politechniki Wrocławskiej na Spitsbergenie (fot. archiwum wyprawy)

Naukowcy z Politechniki Wrocławskiej spędzili kilka tygodni na Spitsbergenie.  Udało im się wykonać większość zaplanowanych pomiarów lodowca Werenskiolda. Największym wyzwaniem była jednak rzeka lodowcowa
O swoich wrażeniach z pobytu na Arktyce opowiadają członkowie ekipy: dr Paweł Zagożdżon z Zakładu Geologii i Wód Mineralnych i doktorantka z tego samego zakładu Katarzyna Grudzińska, dr Tadeusz Głowacki z Zakładu Geodezji i Geoinformatyki oraz Laura Downar-Zapolska, studentka trzeciego roku geodezji i kartografii na Wydziale Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii.


Katarzyna Grudzińska na Spitsbergenie była już trzeci raz. - Czas spędzony na wyprawie jest bardzo cenny, w przenośni i dosłownie, dlatego staramy się wykorzystać go do granic możliwości i dobrze zaplanować całość – opowiada doktorantka. - Oczywiście nie wszystko można przewidzieć, ale zgrana grupa da sobie radę.  Dlatego też uczestnicy tego typu projektu powinni posiadać duże zamiłowanie do pracy w terenie - czego geologom, geodetom i innym "geofanatykom" z naszego wydziału nie brakuje.
Badacze najpierw dopłynęli do bazy Polskiej Akademii Nauk w Hornsundzie, stamtąd na nogach dostali się do Baranówki (stacja polarna Uniwersytetu Wrocławskiego w pobliżu lodowca). – 15-kilometrowe przejście z bazy do Baranówki z przyginającym do ziemi zapasem jedzenia było nico uciążliwe – wspomina  dr Paweł Zagożdzon. Kolejnym utrudnieniem była rzeka lodowcowa. - Każdy dzień na morenie zaczynał się i kończył przejściem rzeki, nie zawsze było łatwo.

spitsbergen_podsuma4.jpg

- Trzy tygodnie ciężkiej pracy w urozmaiconym morfologicznie terenie, dodatkowo często po pas w rzece przy silnym wietrze – dopowiada Katarzyna Grudzińska. - Morena to mocno zróżnicowany teren – liczne jeziorka wytopiskowe, podłoże miejscami wciąga  jak bagno, a miejscami ostre skały tną obuwie.
- Trzeba było bardzo uważać zarówno na ostry nurt rzeki, jak i silny wiatr, który bez problemu potrafił zachwiać równowagę – dodaje studentka Laura Downar-Zapolska. - Z dnia na dzień dystans do miejsca pomiarowego stawał się coraz dłuższy, jednak to, co może wydawać się męczące, z czasem stało się codziennością.
Naukowcy „wstrzelili się” w dobrą pogodę, mieli mało dni deszczowych. – Dzięki temu udało nam się pomierzyć całą morenę czołową lodowca, wyznaczyć 3 współrzędne: długość, szerokość i wysokość – mówi  dr Tadeusz Głowacki. - Określiliśmy prawie 21 tys. punktów, na podstawie których opracowana zostanie mapa topograficzna moreny czołowej lodowca.
To zadanie przypadło Laurze Downar-Zapolskiej. Studentka wykona taką mapę w ramach pracy inżynierskiej.
Dr Paweł Zagożdżon robił już kilka lat temu pomiary na Spitsbergenie. - Zebrany teraz materiał pozwoli nam porównać wyniki i zaobserwować obecne zachowanie lodowca – mówi dr Zagożdżon.
Przy okazji naukowcy wykonali też inne badania. Katarzynie Grudzińskiej udało się udokumentować obecną formę odkrytego przez siebie 2 lata temu zimnego źródła na przedpolu lodowca Werenskiolda. Co więcej, zaobserwowała drugie takie źródło, roboczo nazwała je „Kawka 1” i „Kawka 2”. Z kolei Paweł Zagożdżon  pobrał próbki z osadu rzekli lodowcowej do badania zawartości minerałów ciężkich oraz bliskiego przedpola lodowca pod kątem badania obecności grzybów mikroskopowych  (projekt realizowany wspólnie z Uniwersytetem Przyrodniczym). Badacze z PWr spenetrowali też dawne kopalnie węgla w Longyearbyen. – Zaobserwowałem cofanie się lodu wypełniającego dawne sztolnie – mówi dr Zagożdżon.

spitsbergen2015_new4.jpg

Dr Tadeusz Głowacki, który pierwszy raz był na Spitsbergenie, podkreśla, że największe wrażenie na nim zrobiła cisza: - Urzekająca cisza z szumem rzeki w tle, przerywana czasami grzmotami cielących się lodowców.
Z kolei Laura Downar-Zapolska zachwycona jest krajobrazami arktycznymi. - Zadziwiła mnie zmienność przyrody, podczas naszego pobytu faktycznie mogłam zobaczyć, jak zachowuje się lodowiec. Najpierw był biały, a w ostatni dzień już nie, bo lód się wytapiał i odsłaniał materiał skalny.
Studentka dodaje, że najmilej wspomina atmosferę panującą w Baranówce. - Po powrocie do Polski zaczęłam doceniać miejsca, gdzie technologia i hałas  nie mają wstępu – mówi.
Katarzyna Grudzińska: - Badania na Spitsbergenie to taki survival naukowy. Po powrocie z terenu trzeba sobie napalić w piecu, przynieść wodę z pobliskiego potoku, zorganizować jakieś jedzenie (które oczywiście wcześniej zostało dostarczone ze stacji na naszych lub czyiś nogach, ewentualnie jak dopisze pogoda to pontonem).  Aby naładować sprzęt – potrzebny jest agregat prądotwórczy, drewno na opał produkuje się przy użyciu człowieka i siekierki, Internetu nie ma i nie działają telefony. Praca trwa 24 godziny na dobę i często w cieniu niepewności, czy uda się wykonać wszystkie zaplanowane pomiary. 

spitsbergen_podsuma3.jpg

Wszyscy jednak zgodnie deklarują, że gdyby tylko nadarzyła się kolejna propozycja wyjazdu na Spitsbergen, bez chwili zastanowienia pojechaliby jeszcze raz.  – Albo się to polubi, albo nigdy więcej tam nie wróci – podsumowuje Katarzyna Grudzińska.
Politechnika Wrocławska zorganizowała już trzy wyprawy na Spitsbergen. Poprzednie odbyły się w 2012 i 2013 roku. W tym roku badacze wyruszyli z Wrocławia 5 lipca i na Spitsbergenie spędzili 6 tygodni.
Iwona Szajner
fot. archiwum wyprawy PWr