Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości
Drukuj

Geoturystyka we Wrocławiu. Jest co oglądać!

01.07.2014 | Aktualizacja: 31.07.2014 14:11

Most Grunwaldzki (fot. Paweł Zagożdzon)

Katarzyna i Paweł Zagożdżonowie z Wydziału Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii Politechniki Wrocławskiej prowadzą nas geoturystyczną trasą wokół południowej części osiedla Plac Grunwaldzki

Turystyka to jeden z motorów napędowych współczesnej gospodarki. Coraz większe znaczenie zdobywa tzw. turystyka poznawcza, a w jej ramach – geoturystyka, definiowana jako dział turystyki poznawczej, bazującej na poznawaniu obiektów i procesów geologicznych oraz doznawaniu w kontakcie z nimi wrażeń estetycznych. Zaskakującą ciekawostką może być fakt rozwoju w ostatnich latach geoturystyki miejskiej, miasta dają bowiem szansę zapoznania się z niezwykłą różnorodnością kamienia budowlanego, wykorzystanego zarówno w zabytkach, jak i współczesnych budynkach. A z geologicznego i geoturystycznego punktu widzenia „kamień” ten to przecież skały i minerały noszące ślady niezwykłych niekiedy procesów i zjawisk.  
Autorzy przedstawiają propozycję miejskiej trasy geoturystycznej, wiodącej wokół południowej części osiedla Plac Grunwaldzki. Prezentowany materiał jest przedrukiem (z niezbędnymi adaptacjami) artykułu, który pojawił się w czasopiśmie Nowy Kamieniarz (nr 73, 2/2014), w związku z tegorocznym pierwszym Jarmarkiem Kamieniarskim, który odbył się 28–30 marca we Wrocławiu. Zaproponowana trasa wiodła m.in. przez teren kampusu Politechniki Wrocławskiej, stąd poniżej nieco rozszerzono omawiającą ten odcinek część tekstu. Spacer pozwala na zapoznanie się nie tylko z poszczególnymi odmianami kamienia budowlanego, ale także z pewnymi detalami ich budowy w ciekawy sposób świadczącymi o historii tych skał, warunkach, w jakich powstawały, oraz późniejszych procesach.
Plan wycieczki PWr.jpg
Wycieczkę rozpocząć możemy od geologicznego spojrzenia na most Zwierzyniecki (nr 1 na planie). Jednym z atutów tej jednej z najpiękniejszych przepraw Wrocławia jest zastosowanie czerwonego piaskowca noworudzkiego do budowy masywnych pylonów. Jednoprzęsłowy most projektu Karla Klimma powstał w latach 1895–1897, o czym informuje data wyryta na pylonie północno-wschodnim. Historia przepraw przez Odrę w tym miejscu sięga jednak połowy XVII w., o czym z kolei zaświadczają daty 1655–1897, umieszczone na pylonie południowo-zachodnim. Oryginalnie w tym miejscu znajdowała się również brązowa tablica z symboliczną inskrypcją i wizerunkami wodnych bóstw – dziś zachowały się po niej niestety tylko ślady mocowań. 

MostZwierzyniecki.jpg1.
Wykorzystany piaskowiec wykazuje znaczną zmienność strukturalną – widzimy zarówno odmiany drobno-, jak i gruboziarniste. W niektórych miejscach wyraźne są również kilkucentymetrowe wkładki zlepieńcowate (z obtoczonymi ziarnami kwarcowymi i gnejsowymi, których rozmiary sięgają 4 cm). Zmienność ta stanowi specyfikę piaskowca noworudzkiego, świadczy też o warunkach powstania skały – jest to osad permskich (ok. 260 mln lat temu) rzek okresowych, spływających z okolicznych gór na teren pustyni. Wyraźnie zauważalna jest zróżnicowana podatność kamienia na wietrzenie – niektóre z elementów ulegają tzw. eksfoliacji (rodzaj łuszczenia się skały), są rozsypliwe i silnie zasiedlone przez porosty. Bloki piaskowca fakturowano w różny sposób: prążkując, młotkując oraz rzeźbiąc. Przyczółki podpierające most zostały wymurowane z ciosów granitu strzegomskiego – o którym nieco szerzej za chwilę. Ta sama skała wykorzystana została do wykończenia balustrad na przyczółkach.
Z mostu udajemy się ku północy Wybrzeżem Ludwika Pasteura. Co prawda nie znajdziemy tu przykładów rzadkiego kamienia, natrafiamy jednak na ciekawostkę niemożliwą do obejrzenia w żadnym chyba innym europejskim mieście. W wyniku – powiedzmy to wprost – półwiekowych zaniedbań w zakresie remontu i odnowy ulic Wrocławia do dziś możemy tu dostrzec zachowane pozostałości działań wojennych, prowadzonych wiosną 1945 roku w Festung Breslau. Trzeba podkreślić, że dziś – po upływie niemal siedmiu dekad, ubytków takich nie należy już uważać za szkody, a raczej za godne odpowiedniego zabezpieczenia, unikatowe świadectwa historii. W tym przypadku są to ślady szeregu trafień ładunków odłamkowych, które na bruku jezdni (granit strzegomski) zaznaczyły się jako charakterystyczne promieniste zespoły ubytków (najlepiej zachowany – naprzeciw wejścia do Kliniki Endokrynologii, bud. nr 4 – stanowisko nr 2 na planie). Nieco dokładniejsze przyjrzenie się im pozwala stwierdzić, że powstały one w wyniku ostrzału prowadzonego z zachodu.
1 fot_Wybuch.jpg2.
Doszedłszy do końca ul. Pasteura, natrafiamy na inną pamiątkę tamtych tragicznych miesięcy (nr 3). Jest to pomnik wystawiony ofiarom budowy lotniska w Festung Breslau, szalonego przedsięwzięcia, przy realizacji którego wyburzono całe kwartały domów. Obszar ten do dziś jest dobrze czytelny – jest to obecny plac Grunwaldzki. Płytę pomnika posadowiono na nieregularnym bloku silnie biotytowego, zwietrzałego i zabarwionego tlenkami żelaza porfirowatego granitu strzegomskiego. Różne cechy tego fragmentu skalnego wskazują, że znajdował się on prawdopodobnie w sąsiedztwie strefy uskokowej.
Następnie kierujemy się ku zachodowi, skwerem wiodącym wzdłuż południowej strony placu Grunwaldzkiego. Zbliżamy się stopniowo do ronda Reagana, z dominującym, nowoczesnym budynkiem biurowym Grunwaldzki Center. Widzimy swobodnie rozmieszczone wzdłuż skweru bloki granitu strzegomskiego i drobne aranżacje wykonane z gabionów wypełnionych fragmentami tego samego surowca. Niestety z geologicznego punktu widzenia te okazy skalne nie rzucają na kolana. Bardziej uparci obserwatorzy w monotonnym granicie mogą dostrzec co najwyżej kilkucentymetrowej miąższości żyłkę aplitu czy niewielkie gniazda pegmatytowe.
Na wysokości budynku Centrum Dydaktyczno-Naukowego Uniwersytetu Przyrodniczego przechodzimy na drugą stronę ulicy (nr 4). Kilkukondygnacyjna bryła ze stali i szkła w niższej części licowana jest chińskim granitem Yellow Rock. Jest to dość charakterystyczna skała o równokrystalicznej strukturze, zbudowana z ziaren skaleni, kwarcu i biotytu o rozmiarach kilku milimetrów. Wszystkie większe kryształy ostatniego z wymienionych minerałów uległy częściowemu zwietrzeniu, a znajdujące się w ich składzie żelazo uległo utlenieniu. W rezultacie powstały wyraźne rdzawe obwódki podnoszące atrakcyjność kamienia.
Przechodząc kolejnych kilkadziesiąt metrów w kierunku ronda Reagana, dostrzegamy na trawniku ciekawie urzeźbiony, gnejsowy głaz narzutowy, który umieszczono tu w roku 2001 dla upamiętnienia pięćdziesięciolecia Wydziału Inżynierii Kształtowania Środowiska i Geodezji i opatrzono adekwatną inskrypcją. Cokolwiek ambiwalentne odczucia estetyczne budzi natomiast mały kawałek płyty zielonego gnejsu (odmiana o handlowej nazwie Tropical Green) z umiarkowaną finezją doklejony do tegoż głazu. Jeszcze dalej mijamy dwie znane w środowisku skalniczym rzeźby z granitu strzegomskiego. Jest to stalowo-kamienna kompozycja Grażyny Jaskierskiej pt. „Pomiędzy” oraz charakterystyczny „Ściśnięty blok granitu” Christosa Mandziosa.
W ten sposób pojawiamy się na rondzie Reagana (nr 5), minąwszy przejście dla pieszych, stajemy pod ścianą Pasażu Grunwaldzkiego. Naszą uwagę mogą tu przykuć czerwone płyty chodnikowe wykonane ze szwedzkiej Vangi – proterozoicznego (o wieku około 1,5 mld lat) ortognejsu (gnejsu utworzonego w wyniku przemiany starszej skały magmowej) o zmiennych cechach teksturalnych. Zostały one wykończone za pomocą płomieniowania, dlatego, niestety, czytelność występujących w nich struktur nie jest dobra. W tym przypadku najlepszą do zwiedzania byłaby pogoda lekko deszczowa. W płytach w wielu miejscach zauważyć można nawet 20-centymetrowej szerokości żyły pięknie wykształconego pegmatytu. Jest to grubokrystaliczna skała żyłowa, która powstawała w otwierających się w masywie gnejsowym szczelinach, w wyniku krystalizacji napływających resztkowych stopów magmowych. W pegmatycie dostrzegamy wielocentymetrowych rozmiarów kryształy skaleni. W innych miejscach trafiamy na żyły i nieregularne gniazda ciemnego, półprzezroczystego kwarcu.
2 fot_Pegmatyty - Reagan.jpg3.
Dalsze geologiczne atrakcje czekają w przejściu podziemnym pod rondem. Elementy jego wystroju wykonano z tego samego czerwonego gnejsu, ale w większości widzimy tu granit strzegomski, w tym również nietypowe płyty o zmiennej krzywiźnie. W nich zaś występuje szereg elementów dokumentujących proces intruzji magmy – zjawiska zachodzącego w piekielnej temperaturze sięgającej 900°C. W granicie zauważamy dziesiątki ciemnych plam o rozmiarach kilku-kilkunastu centymetrów. Są to tzw. enklawy, a w nomenklaturze kamieniarskiej – myszki. Sprawa nie jest jednak całkiem prosta – niektóre z nich są (wedle klasyfikacji petrograficznej) tzw. autolitami, inne – ksenolitami. Pierwsze z wymienionych to fragmenty o wyraźnych cechach skał magmowych. Są one drobno- i równokrystaliczne, ich barwa jest wyraźnie ciemniejsza niż otaczającego granitu. Uważa się, że autolity są pozostałościami starszych magm, z których wytopiła się magma granitowa. Ksenolity są natomiast drobnymi fragmentami skał otoczenia porwanymi przez magmę. W tym przypadku są to prawdopodobnie kawałki amfibolitów o ciemnej barwie i wyraźnej kierunkowej teksturze. Miejscami w granicie dostrzec można również wydłużone skupienia biotytu – tzw. szliry, efekt segregacji minerałów i ruchu magmy.
W gnejsie Vanga można obejrzeć żyły oraz gniazda kwarcowe. Niekiedy na ułożonych obok siebie płytach widzimy kolejne sekcje tej samej struktury, co ukazuje ich zmienność w przestrzeni – jest więc rodzaj dostępnej dla każdego geologicznej „tomografii dla ubogich”.
3 fot_Rondo - enklawy.jpg4.
Z podziemia wychodzimy po południowej stronie ronda. W tym miejscu znajdujemy się już o przysłowiowy rzut kamieniem od najbliższych budynków Politechniki Wrocławskiej. Kierując się ponownie ku zachodowi – ku mostowi Grunwaldzkiemu – mijamy najpierw budynek D–20. Całą elewację dziesięciokondygnacyjnego bloku pokryto płytami żółtego piaskowca bolesławieckiego, tworząc monotonną, kubiczną plamę.
D-20.jpg5.
Dalej dochodzimy do masywnego zespołu budynków D–1 i D–2, wraz z oddanym w tym roku do użytku łącznikiem (nr 6). Na skwerze pomiędzy budynkami, z płaczącą wierzbą w tle, widzimy wykonaną z masy ceramicznej bryłę pomnika Martyrologii Profesorów Lwowskich. Jest ona osadzona na cokole z czerwonego proterozoicznego granitu o handlowej nazwie Balmoral, pochodzącego z Finlandii. Inskrypcja wyrzeźbiona została natomiast w kamieniu rodzimym. Jest to tzw. „sjenit” (w nomenklaturze petrograficznej – dioryt) z kamieniołomu w Przedborowej – wsi leżącej w pobliżu Niemczy. 

pomnik.jpg6.
Materiałem konstrukcyjnym elewacji budynków D–1 i D–2 jest, dziś mocno spatynowany, szary piaskowiec. Do budowy wykorzystano ciosy o fakturze łupanej oraz szlifowanej. Jest to monotonna skała, wykazująca w poszczególnych blokach niewielkie zróżnicowanie strukturalne – zmienność wielkości ziaren i ślady warstwowania. Trzeba wykazać się odrobiną samozaparcia, by odnaleźć w niej jakieś bardziej interesujące elementy. Aby tego dokonać, możemy podejść do wejścia do budynku D–1, a na wysokości około 3 metrów, przy prawych drzwiach, dostrzeżemy niewielką rurkowatą strukturę. Jest to tzw. domichnium (rurka mieszkalna), wyjątkowy w tym kamieniu, ślad żerowania w luźnym osadzie dennym morskiego zwierzęcia z grupy pierścienic.
Natomiast na wykonanym ze szlifowanych płyt zwieńczeniu murku ciągnącego się wzdłuż budynków możemy niekiedy łatwo zauważyć przecinające się dwa kierunki drobnych żyłek. I o tym geologicznym drobiazgu opowiedzieć można historię. Miliony lat po zniknięciu morza, w którym powstał piaszczysty osad, długo po przekształceniu go w skałę litą (piaskowiec) nadszedł okres wzmożonych ruchów tektonicznych – związanych z orogenezą (okresem intensywnych ruchów górotwórczych) alpejską. Powstały wówczas tzw. spękania sprzężone, które, zgodnie z zasadami mechaniki skał, utworzyły się na skutek nacisków na kierunku zgodnym z dwusieczną mniejszego kąta pomiędzy nimi. Utworzone szczelinki zostały później wypełnione krzemionką (chalcedonem), która wykrystalizowała z krążących w skale gorących roztworów. Dziś właśnie te żyłki są najtwardszym elementem skały, dlatego, po wielu latach użytkowania kamienia, stanową delikatne, lekko wystające grzbieciki.
Wreszcie dochodzimy do wschodniego przyczółka mostu Grunwaldzkiego. Nim jednak będziemy mogli przyjrzeć się jego konstrukcji i budulcowi, mijamy kilka dużych nieregularnych bloków gnejsu Himalaya Blue wkomponowanych w trawnik przy alejce. Doskonale widać kierunkową, gnejsową teksturę tej archaicznej (o wieku ponad 2,5 mld lat) skały, świadectwo głębokich przemian metamorficznych zachodzących w temperaturach około 600°C i ciśnieniach do 8 tys. atmosfer.
5 fot_Most Grunwaldzki.jpg7.
Most Grunwaldzki (nr 7) był pierwszym mostem wiszącym na terenie Dolnego Śląska. Został zaprojektowany przez wybitnego wrocławskiego architekta Richarda Plüdemanna na początku XX wieku. Do oblicowania jego potężnych pylonów wykorzystano 2400 ton granitu karkonoskiego. Nie jest to najbardziej znana odmiana tego kamienia – porfirowata, z wielocentymetrowymi tabliczkami skaleni (eksploatowana niegdyś w Michałowicach koło Szklarskiej Poręby), a równokrystaliczny granit z rejonu Janowic Wielkich. W naszym mieście nie ma drugiego miejsca, w którym można podziwiać takie okazałe bloki granitu karkonoskiego.
Przy moście, wzdłuż Odry, usytuowano zespół trzech nowoczesnych w formie fontann, które mijamy, kierując się dalej na południe. Wykonano je z różnorodnego kamienia: szarego gnejsu Juparana White, opisanej powyżej czerwonej Vangi oraz żółtego granitognejsu Giallo San Francisco z charakterystycznymi ziarnami granatów.
Mijamy linię Polinki oraz budynek C–13, a zaraz za nim natrafiamy na ciekawą geologiczną „czekoladkę”. Jest to fascynująca dla geoturysty rzeźba austriackiego artysty Maxa M. Seibalda pt. „1m3 Kunstladschaft” (nr 8). Podchodząc do sprawy przyrodniczo, a nie artystycznie, możemy powiedzieć, że jest to blok metamorficznej skały zwanej zieleńcem, utworzonej w wyniku przemiany bazaltów i ich tufów, zachodzącej w temperaturze około 400°C i przy ciśnieniu 2–6 tys. atm. Dzięki migracji roztworów mineralnych utworzyły się w niej jasne żyłki kwarcowe i skaleniowe. A jeszcze później, dzięki naciskom tektonicznym, doszło do powstania fantazyjnych fałdów i szeregu drobnych uskoków. Nic dziwnego, że tak piękny materiał, na górnej powierzchni naturalnie wypreparowany, wzbudził zainteresowanie człowieka sztuki. Rzeźba sama w obie z pewnością stanie się przedmiotem głębszego opisu geoturystycznego.
6 fot_Kunstlandschaft.jpg8.
Przeszedłszy ul. Norwida, znajdujemy się pod murami budynku A–1 Politechniki Wrocławskiej (nr 9). Ta najstarsza cześć uczelni wzniesiona została w stylu neorenesansowym, jej dawne wejście główne, tzw. Cesarskie (od ul. Norwida) ozdobiono rzeźbionym portalem wg projektu R. Schipke. Do budowy wykorzystano piaskowiec radkowski lub szczeliniecki (Góry Stołowe) o strukturze gruboziarnistej, przechodzącej do zlepieńcowatej, z rzadka natrafić możemy na bloki piaskowca drobnoziarnistego. Miejscami wyraźnie widoczne jest skośne warstwowanie skał wyznaczane przez laminy (cienkie warstewki) białego, kwarcowego żwiru. 
Dekoracja przedsionka i westybulu Wejścia Cesarskiego wykonana jest z saksońskiego piaskowca Cotta, a elementami najbardziej przykuwającymi tu uwagę są ażurowe balustrady wzdłuż schodów prowadzących na wysoki parter. Jest to drobnoziarnista skała, która utworzyła się w płytkim morzu, w okresie kredy (około 90 mln lat temu). Występuje ona wzdłuż doliny Łaby na pograniczu czesko-niemieckim i do dziś jest eksploatowana. W jej składzie (jak w przypadku większości wykorzystywanych piaskowców) dominuje kwarc, ale występują też inne minerały, takie jak glaukonit, skalenie i minerały węglanowe. Wydłużone nagromadzenia limonitu lub substancji węglistej nadają jej miejscami charakterystyczną kierunkową teksturę.
Różnorodny kamień wykorzystany został do wykonania schodów i prostego ornamentu fragmentu posadzki.

gmach_glowny2.jpg9.
Widzimy tu różnobarwne odmiany marmurów, czyli skał węglanowych, ale o dość skomplikowanej historii. Pierwszym etapem ich powstania było nagromadzenie się płytkomorskiego mułu – być może zbudowanego ze szkielecików obumarłych mikroorganizmów. Później materiał ten uległ cementacji i stał się wapieniem, wreszcie uległ metamorfozie, a więc przekształceniu w temperaturze kilkuset stopni i ciśnieniu setek megapaskali. Dzięki temu całkowicie zatarty został pierwotny charakter skały osadowej, możemy natomiast obserwować szereg nowych zjawisk, jak różnobarwne laminy, czy deformacje fałdowe. Obok minerałów węglanowych występują w marmurach koncentracje różnorodnych krzemianów, które zwiększają mechaniczną wytrzymałość skały. Można to łatwo zaobserwować przyglądając się z boku rozmieszczeniu stref silniej i słabiej „wydeptanych” podczas wieloletniego użytkowania schodów i posadzki.
Za schodami, zaraz po prawej stronie, rzuca się w oczy umywalnia wykonana z wapienia stromatoporowego. Przy bliższej obserwacji można zauważyć poszczególne kolonie stromatoporowe – skamieniałości o nieustalonej przynależności systematycznej, co w paleontologii ujmuje się dźwięcznym określeniem incertae sedis (łac. „niepewna pozycja”).
Na wapiennych posadzkach parteru budynku widoczne są fantastycznie wykształcone dendryty (drzewkowate, drobnokrystaliczne agregaty mineralne, zazwyczaj tlenki manganu), zespoły spękań oraz zjawiska typu „pictorial effect” – ślady wielokrotnych wahań poziomu wód gruntowych i wytrącania się rudych związków żelaza. Natomiast w holu budynku, na filarach osłoniętych płytami z wapienia Jura Grau, doskonale zachowały się tzw. rostra belemnitów oraz przekroje poprzeczne amonitów i gąbek. Tuż przy obecnym wejściu głównym możemy obserwować płyty miodowego trawertynu. 

W ciągu tej krótkiej wycieczki „prześlizgnęliśmy się” po rozpalonej do 900°C magmie, po wysokociśnieniowych procesach metamorficznych, widzieliśmy ślady działania dawnych mórz i rzek oraz szereg skamieniałości. Na kolejnych stanowiskach poznaliśmy problemy petrologiczne, mineralogiczne, tektoniczne i paleontologiczne. Są tu zapisane nawet epizody II wojny światowej. I taki właśnie jest „kamienny Wrocław”, prawdziwa kopalnia informacji geologicznych dostrzegalnych w ścianach budynków, bruku ulic, czy detalach architektonicznych. Znacznie więcej ciekawostek geoturystycznych niż przedstawiono powyżej znajduje się w granicach i w otoczeniu kampusu Politechniki – może warto będzie jeszcze powrócić do tego tematu.  
Katarzyna Zagożdżon, dr Paweł Zagożdżon, W6 

Fotografie:

1. Most Zwierzyniecki, Wikipedia

2. Siedmiometrowej średnicy ślad wybuchu pocisku odłamkowego przy Wybrzeżu Ludwika Pasteura 4 (kolorem żółtym wskazano kierunki rozrzutu odłamków).

3. Rondo Reagana. Pegmatyty w płytach chodnikowych – po lewej gniazdo kwarcowo-skaleniowe, po prawej – żyła skaleniowa. 

4. Rondo Reagana – podziemie; obły autolit (po lewej) oraz ksenolity i szlira biotytowa (po prawej) w granicie strzegomskim. 

5. Budynek D–20 Politechniki Wrocławskiej. Całą elewację dziesięciokondygnacyjnego bloku pokryto płytami żółtego piaskowca bolesławieckiego.

6. Pomnik Martyrologii Profesorów Lwowskich pomiędzy budynkami D–1 i D–2 Politechniki Wrocławskiej. Strzałką wskazano położenie skamieniałości – rurki pierścienicy (po prawej). 

7. Most Grunwaldzki i zespół granitowych fontann.

8. Skomplikowane struktury tektoniczne w zieleńcowej rzeźbie „1m3 Kunstladschaft”, w tle – fragment głównego budynku Politechniki Wrocławskiej. 

9. Budynek A-1 Politechniki Wrocławskiej od strony Wejścia Cesarskiego.