Panie występują u nas w kolejności alfabetycznej.
Profesor Irena Gaweł, emerytka, pracowała na Wydziale Chemicznym:
Kiedy
w 1966 r. związałam się z Politechniką Wrocławską, na moim wydziale
panie pracowały głównie jako laborantki, były też nieliczne doktorantki.
Wśród profesorów nie było kobiet, dlatego wszystkie stanowiska
kierownicze były obsadzane przez mężczyzn. To się zmieniło, gdy pod
koniec lat 60. uruchomione zostały studia doktoranckie. Stopniowo doszło
do tego, że na wydziale pracowało tyle samo kobiet i mężczyzn.
Moja obrona była w instytucie wielkim wydarzeniem – po prostu rzadko
wtedy się zdarzało, żeby doktorat z chemii zrobiła kobieta. Nigdy nie
czułam się jednak na uczelni gorsza czy dyskryminowana.
Katarzyna Grudzińska, doktorantka w Zakładzie Geologii i Wód Mineralnych na Wydziale Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii:
Kobietom
nie jest łatwo zrobić karierę naukową. Ale to się powoli zmienia.
Wszystko zależy od samozaparcia i umiejętności przełamywania barier, nie
tylko tych w sobie. Czasami mur trzeba obejść lub przeskoczyć.
W wielu przypadkach kobieta okazuje się lepszym pracownikiem niż
mężczyzna. Może w grę wchodzi legendarna już podzielność uwagi? Myślę
też, że w momencie, kiedy kobiety zyskały możliwość sprawdzenia się w
typowo męskich zawodach, okazało się, że radzą sobie z wyznaczonymi
wymaganiami i mają otwarty umysł.
Na moim wydziale (W-6) coraz więcej pań wybiera jako dyscyplinę
naukową np. górnictwo czy geodezję. Wiele grup zajęciowych tworzą w 100
procentach kobiety. Po zakończeniu studiów planują dalszy rozwój w tych
kierunkach. Mają szansę na dobry start i inspirującą pracę, więc z tej
szansy korzystają.
Dr Anna Hajdusianek z Instytutu Fizyki, twórca Akademii Młodych Odkrywców na PWr:
To,
co osiągnęłam w mojej pracy zawodowej, zawdzięczam rodzinie. Wspólnie z
mężem wychowujemy dwójkę dzieci i dzielimy się obowiązkami.
Doświadczenia, które pokazuję małym uczestnikom Akademii Młodych
Odkrywców, były najpierw „testowane” na moich własnych dzieciach.
Wspólnie w domu robiliśmy eksperymenty fizyczne, nawet mój mąż musiał
polubić fizykę.
Wiele dobrego zrobiła dla mnie Politechnika Wrocławska. Kiedy moje
dzieci były małe, pozwolono mi tak zaplanować sobie pracę na uczelni,
żebym mogła się nimi zajmować. Również moi koledzy z wydziału okazali
się bardzo pomocni.
Trzeba pamiętać, że z punktu widzenia nauki to, czy odkrycia dokona
kobieta, czy mężczyzna, nie ma większego znaczenia. Wszystko zależy od
tego, kto ma większe samozaparcie i chęci do pracy. Potrzebna jest
jeszcze odrobina szczęścia.
Zuzanna Hazubska, przewodnicząca Zarządu Parlamentu Studentów:
Studiuję
na Wydziale Podstawowych Problemów Techniki, na którym połowa studentów
to dziewczyny. Także wśród wykładowców jest wiele pań. Nie jesteśmy
jakoś specjalnie traktowane.
Osobiście jako studentka nie spotkałam
się z brakiem równości między mężczyznami a kobietami. Czasem jednak
słyszę „O! Dziewczyna przewodniczącą samorządu studentów na
politechnice?” – co pokazuje, że dla niektórych jest to coś dziwnego czy
niezwykłego.
Mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o
pomysł parytetów. Ma to zapewniać kobietom miejsca we władzach czy
instytucjach, ale nie jest chyba sprawiedliwe. Myślę, że powinniśmy
wybierać najlepszych, a nie najlepszych z danej grupy. Jestem w Radzie
Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego (gdzie obowiązują parytety) i
zdarzyło się, że ktoś miał wątpliwości, czy to nie jest jedynie kwestia
faktu, że było to "damskie" miejsce. Jestem gotowa stanąć z każdą i z
każdym twarzą w twarz, zaprezentować swój program i wolałabym bez
czyichś wątpliwości wygrać dlatego, że jestem najlepsza spośród
wszystkich, nie tylko innych kobiet.
Jeśli chodzi o rynek pracy... Cóż,
kobieta jest w innej sytuacji niż mężczyzna. Pracodawcy kalkulują, czy
kobieta, którą zatrudniają, szybko zajdzie w ciążę, czy nie. Moje
koleżanki na rozmowach o pracę słyszały pytania: „czy ma pani partnera?”
, „czy planuje pani dziecko”, itp. I co wtedy odpowiadać? Nie
przeskoczymy tego, bo żyjemy w czasach, w których liczą się efekty i
zyski. I z takiej perspektywy mężczyzna jest bardziej wydajnym
pracownikiem, a przede wszystkim pewnym. Problemem jest więc to, że nie
dostosowujemy warunków pracy do realiów.
Moja mama, kiedy byłam mała, pracowała
jako nauczycielka klas 1-3. W ciągu dnia znikała z domu na kilka godzin,
a później zajmowała się moim bratem i mną. Dziś jest dyrektorką
przedszkola, cały czas się rozwija (studia podyplomowe, kursy), angażuje
się społecznie, organizuje wydarzenia charytatywne, czyli robi to, co
lubi i w moich oczach bez wątpienia jest kobietą sukcesu. Nie straciła
na tym, że przez jakiś czas bardziej poświęciła się swoim dzieciom, niż
rozwijaniu kariery.
Oczywiście nie oznacza to jednak, że to przepis na życie dla każdego.
Myślę, że każdy musi znaleźć swoją drogę i najlepsze rozwiązanie.
Violetta Kanclerz-Zimoch, zastępca kanclerza ds. administracji i organizacji:
Nie
uważam, że nam kobietom w biznesie albo w nauce jest dziś trudniej niż
mężczyznom. Nigdy w żaden sposób nie dano mi odczuć, że jestem gorsza
tylko dlatego, że jestem kobietą. Nie traktowano mnie też inaczej niż
mężczyzn. Nie było żadnej taryfy ulgowej - kobieta czy mężczyzna to taki
sam pracownik, ma te same prawa i obowiązki.
Nie zgadzam się z tezą, że od kobiet na stanowiskach kierowniczych
wymaga się więcej niż od mężczyzn. Być może my kobiety musimy tylko
bardziej kontrolować swoją emocjonalność, którą natura dość hojnie nas
obdarzyła. Nie oznacza to jednak, że musimy stawać się bardziej męskie.
Mamy wiele cech, które sprawiają, że dobrze radzimy sobie na
stanowiskach kierowniczych.
Oczywiście łączenie życia rodzinnego i zawodowego jest wyzwaniem,
które wymaga bardzo dobrej organizacji czasu własnego i dobrych
rozwiązań w organizacji domu. Moje córki muszą być bardzo samodzielne w
codziennych obowiązkach, z drugiej zaś strony ja zawsze staram się mieć
dla nich czas.
Wszystko jest kwestią życiowych wyborów, celów, jakie sobie stawiamy i
dobrej organizacji, wtedy da się połączyć różne sfery swojego życia.
A jeśli chodzi o Dzień Kobiet, to nie celebruję go w sposób
szczególny, bo według mnie ma on zdecydowanie komercyjny charakter,
podobnie jak Walentynki. Nie jest to więc dzień, który traktuję jak
święto.
Joanna Kochel, studentka Politechniki Wrocławskiej:
Czy
kobiety mają większy problem z robieniem kariery zawodowej niż
mężczyźni? Jeszcze tego nie wiem. Od zawsze realizuję się w tym, co
umiem robić najlepiej i co sprawia mi przyjemność. Studiuję matematykę
stosowaną na pierwszym roku. Po raz pierwszy w historii na naszym
kierunku jest więcej dziewczyn niż chłopaków. Na Politechnice
Wrocławskiej nie ma więc dyskryminacji. Dziewczyny mogą realizować się
zarówno w nauce, jak i poza nią. Ja znalazłam swoje miejsce w telewizji
Styk. Uczę się też czeskiego. Bardzo bym chciała pracować już jako
programistka. Właśnie zostałam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną,
więc wszystko jest na dobrej drodze. W przyszłości chciałabym – jak
wszyscy - dobrze zarabiać, żeby mieć pieniądze na rozwijanie swoich
pasji.
Muszę jednak przyznać, że często ludzie postrzegają mnie przez
pryzmat stereotypowej „ładnej blondynki”. Muszę wtedy udowadniać, że
jestem dobrym programistą i matematykiem.
Kinga Murawska, wioślarka i studentka PWr:
W
sporcie często musimy udowadniać facetom, że jesteśmy tak samo dobre
jak oni. Panowie nie doceniają naszych umiejętności i siły. Dopiero w
bezpośrednim starciu, gdy okazuje się, że rywalizacja z nami jest na
wysokim poziomie, zaczynają nabierać szacunku. Trenuję wioślarstwo i
rzeczywiście kobiecie nie jest łatwo zaistnieć w tym sporcie. Treningi
wymagają dużo pracy fizycznej, ale pozwalają również kształtować
wspaniałą sylwetkę, co dla kobiet jest przecież bardzo ważne.
Wioślarstwo to nie tylko rywalizacja. Sport łączy ludzi, a rywalizacje
drużynowe pozwalają zawiązywać przyjaźnie na długie lata.
Tak się złożyło, że muszę w swoim życiu znaleźć czas na treningi i
na naukę, na rzekomo męskim kierunku. Obroniłam dyplom inżyniera na
kierunku automatyka i robotyka na wydziale mechanicznym i aktualnie
robię magisterkę na specjalizacji konstrukcja i eksploatacja maszyn na
kierunku mechanika i budowa maszyn na tym samym wydziale. Panowie, z
którymi studiuję, okazali się bardzo pomocni w wielu trudnych sytuacjach.
Mogę na nich liczyć.
Profesor Halina Podbielska, Instytut Inżynierii Biomedycznej i
Pomiarowej Politechniki Wrocławskiej, wykładowca na Wydziale
Podstawowych Problemów Techniki:
W
naszym kraju kobiety niestety nadal nie są traktowane na równi z
mężczyznami. Proszę tylko spojrzeć na Politechnikę Wrocławską – pań u
nas sporo, a we władzach centralnych czy we władzach instytutów
niespecjalnie nas widać. Kobieta nie ma wielkich szans na wysokie
stanowisko. To kwestia przekonania, jakie panuje w naszym
społeczeństwie, że kobieta sobie nie poradzi. Dlatego tak bardzo boimy
się kwotowego udziału pań w parlamencie czy w zarządach firm. I nikt
jakoś nie zwraca uwagi na to, że np. Szwedzi wprowadzili to u siebie i
świetnie sobie radzą. Wielu panów w Polsce nie rozumie po prostu, że we
współczesnym świecie równouprawnienie nie jest żadnym przywilejem, a
powinno być traktowane jako rzecz normalna.
Druga sprawa to kwestia płac w firmach. Kobiety wykonujące te same
zadania na tych samych stanowiskach zarabiają mniej niż mężczyźni. Dlaczego? Nie ma na to dobrego wytłumaczenia.
Kobieta nie jest przecież w niczym gorsza. Mam męża i dziecko, i to
nigdy nie przeszkadzało mi w rozwoju naukowym. Uważam, że wszystko da
się połączyć i odpowiednio zorganizować. Kiedy pracowałam nad doktoratem
na Politechnice Wrocławskiej i jednocześnie studiowałam medycynę na
Akademii Medycznej, mąż zajmował się naszym dzieckiem. Nigdy nie
usłyszałam wyrzutów z jego strony.
W moim instytucie pracuje wiele pań, które wychowują dzieci i są
dobrymi pracownikami. Zresztą uważam, że sporo się zmienia w związkach i
nie ma problemu, by ojcowie także opiekowali się dziećmi, gdy np.
chorują. Można takimi obowiązkami dzielić się na pół.
Nie lubię Dnia Kobiet i wcale nie cieszę się z kwiatów z tej okazji.
Bo niby dlaczego nie obchodzimy tak hucznie Dnia Mężczyzn? Dla mnie
świętowanie Dnia Kobiet jest po prostu śmieszne. Chyba, że chcemy tu
zwrócić uwagę na sytuację kobiet, która w wielu krajach jest nie do
pozazdroszczenia.
Dr hab. Ewa Popko, prof. nadzw., Instytut Fizyki PWr:
Kobietom
na Politechnice Wrocławskiej zawsze było łatwiej niż gdzie indziej.
Jako naukowcy mamy nienormowany czas pracy, więc zawsze mogłyśmy
pogodzić obowiązki służbowe i rodzinne. Jeśli np. zachorowało mi
dziecko, nie musiałam przychodzić do pracy. Zawsze też mogłam liczyć na
to, że w razie potrzeby koledzy zastąpią mnie na zajęciach ze
studentami.
Pamiętam sytuację, kiedy musiałam wziąć dłuższy urlop wychowawczy, bo
jedno z moich dzieci było chore. Miałam jednak prowadzić zajęcia dla
studentów, na których nikt nie mógł mnie wtedy zastąpić. Dyrekcja tak
ułożyła plan, żebym mogła pogodzić i dydaktykę, i opiekę nad dzieckiem.
W moim instytucie kobiety zawsze były traktowane tak samo jak
mężczyźni. We władzach przeważali mężczyźni, ale to z powodów
statystycznych: jest ich w instytucie więcej niż kobiet. Pamiętam tylko
dwie kobiety, które pełniły funkcję zastępcy dyrektora ds. dydaktyki. To
jednak nie dyskryminacja, tylko statystyka.
Anetta Stypułkowska, kierownik Działu Rekrutacji PWr:
Czy
kobieta ma łatwiejszą, czy trudniejszą karierę zawodową? Myślę, że są
dwa aspekty tej sprawy. Jak na każdej kobiecie, zgodnie z tradycyjnym
podziałem ról w rodzinie, na mnie spoczywało wychowywanie dzieci,
przynajmniej w pierwszym etapie ich życia. W takim przypadku kariera
zawodowa jest przerywana. Z drugiej strony, kobietom często łatwiej
poruszać się w męskim świecie, mając uśmiech na twarzy. Potrafimy też
tonować sytuacje postawione na ostrzu noża.
W moim zespole, który jest bardzo dobry i zgrany, płeć nie robi
żadnej różnicy. Sama miałam już przełożoną - kobietę, teraz moim szefem
jest mężczyzna. Najważniejsze, żeby dobrze wykonywać swoją pracę,
wiedzieć, co się robi i za to odpowiada. O jakości współpracy z danym
człowiekiem decyduje jego charakter, a nie płeć.
Z okazji Dnia Kobiet życzyłabym nam więcej uśmiechu, życzliwości i
żebyśmy się trzymały razem. Mężczyźni bardzo dobrze to potrafią. My zaś
często dajemy się im zdominować właśnie przez brak kobiecej
solidarności. Może to nie jest reguła, ale gdy trafiam na kobiety, które
zaczynają się jednoczyć, chętnie się do nich przyłączam.
Dr Anna Wałek, dyrektor Centrum Wiedzy i Informacji Naukowo-Technicznej PWr:
Czy kobiecie łatwiej, czy trudniej osiągnąć sukces
zawodowy? Różnie to bywa. Czasem kobieta musi niestety więcej
udowodnić. Wymagania w stosunku do kobiety lidera bywają większe niż w
stosunku do mężczyzny. Z drugiej strony kobiety są urodzonymi liderkami.
Są bardziej spostrzegawcze, jeśli chodzi choćby o tzw. miękkie
kompetencje swoich podwładnych. Są też zdecydowanie bardziej empatyczne,
potrafią zrozumieć swój zespół jako całość, a jednocześnie do każdego
podejść indywidualnie. Kobiecie łatwiej zarządzać ludźmi i procesami
zdecydowanie różniącymi się od siebie. Mają podzielność uwagi, z którą u
panów bywa różnie.
Zostały stworzone, by mieć oko na wszystko. I chociaż czasem jest im
trudno, bo - wiadomo – obciążają je również obowiązki domowe, to jednak
zwykle radzą sobie doskonale. Ile razy widzieliśmy swoje mamy krzątające
się po domu, mające oko na wszystkie swoje pociechy i jednocześnie
gotujące obiad? O tym właśnie mówię.
Co pomaga w osiągnięciu sukcesu? Wiara we własne siły, kompetencje i
otwartość. Ważne jest, by nie bać się zaryzykować, ponieważ czasem jest
to niezbędne. Najważniejsze, aby kobieta potrafiła pokonywać trudności, a
zwłaszcza by umiała podnieść się szybko po niepowodzeniach, by działać
potem z jeszcze większą determinacją.
W moim zespole pracuje blisko 200 osób. Zadania centrum to zarówno
działalność biblioteczno-informacyjna, jak i sprawy związane z
komercjalizacją wiedzy oraz transferem technologii, a także laboratoria
badawcze. Jestem pierwszą kobietą zarządzającą tak wielką, nową
strukturą. Zresztą doktoryzowałam się właśnie w zakresie nowych
technologii i organizacji dostępu do wiedzy. Wcześniej szefami
biblioteki byli wyłącznie panowie. To również świadczy o otwartości
dzisiejszych władz uczelni i rektora na kobiety w kadrze zarządzającej.
Dr hab. inż. Elżbieta Wojaczyńska, Wydział Chemiczny:
Myślę,
że kobiety w świecie nauki mają zdecydowanie trudniej niż mężczyźni.
Zwłaszcza te, które oprócz pracy naukowej są też żonami i matkami. Muszą
godzić wiele obowiązków, a jeszcze we wszystkim chcą być dobre. Wiem z
własnego doświadczenia, że tak się nie da. Zawsze któraś z dziedzin
będzie cierpieć – albo kariera zawodowa, albo rodzina. U mnie szczęśliwie
tak się złożyło, że najpierw obroniłam doktorat, a dopiero potem
pojawiły się dzieci. Mam 10-letnie bliźniaczki. Obydwoje z mężem
jesteśmy naukowcami [dr Jacek Wojaczyński pracuje na Uniwersytecie
Wrocławskim – red.] i chociaż preferuję tradycyjny podział zadań w
rodzinie, to czasem, gdy gonią mnie jakieś pilne terminy w pracy, to mąż
musi przejąć część obowiązków. Wcale jednak nie czuję się z tym dobrze.
Chyba nie jestem zbyt wyemancypowana.
Na Wydziale Chemicznym kobiety stanowią większość, ale obserwuję, że
pojawia się coraz więcej mężczyzn. Widzę u nich pęd i zacięcie do
kariery naukowej. Do tego często mniej obowiązków rodzinnych, więc i
mnóstwo czasu na prowadzenie badań, pisanie artykułów itp. Na pewno
świat nauki stoi dla nich otworem. Ja jednak nie żałuję, że udaje mi się
- lepiej lub gorzej - łączyć pracę na uczelni z życiem rodzinnym.
Dzień Kobiet to dla mnie bardzo miłe święto. Nie uważam wcale, żeby
było w nim coś uwłaczającego kobiecie. To, że tego dnia mężczyźni
szczególnie nas, kobiety, obdarowują, nie przeszkadza wcale, żeby w
pozostałe dni roku też traktowali nas z szacunkiem. Jedno nie wyklucza drugiego.
Wysłuchały: Katarzyna Górowicz-Maćkiewicz, Małgorzata Jurkiewicz, Maria Lewowska, Krystyna Malkiewicz, Lucyna Róg, Iwona Szajner
Zdjęcia: Krzysztof Mazur, facebook/Ósemka PWR