Za kilkanaście dni zacznie się nabór do kolejnej edycji programu
stypendialnego. To szansa na niemałe pieniądze - tylko dla kobiet.
Rozmowa z dr inż. Edytą Dygudą-Kazimierowicz
Kobietom w nauce jest trudniej?
Dr inż. Edyta Dyguda-Kazimierowicz:
- Osobiście nigdy nie doświadczyłam ograniczeń związanych z płcią. W
moim środowisku jest to bez znaczenia, płeć ma neutralną konotację. O
dyskryminacji słyszę w mediach – ja jej nie doświadczam.
Przeciwnie,
mam wspaniałego szefa. Profesor Andrzej Sokalski, kierownik mojego
Zakładu Modelowania Molekularnego i Chemii Kwantowej, jest bardzo
wyrozumiały. Kiedy byłam w ciąży, sam proponował, żebym częściej
pracowała w domu. Jeśli dziecko zachorowało, nie było problemu z
zastępstwem. Najlepiej pracuje mi się na uczelni, ale kiedy ma się
dwójkę dzieci, możliwość elastycznej pracy i zabierania części
obowiązków do domu jest dobrodziejstwem. Profesor daje mi taką
możliwość.
Jednak przy całym szacunku dla panów i marzeniach o
równouprawnieniu, kobietom jest trudniej. To kobieta nosi ciążę, karmi,
zwykle częściej wstaje w nocy do niemowlęcia. Potem role rodzicielskie
wyrównują się, ale w pierwszych miesiącach życia dziecka matka ma więcej
obowiązków. Kiedy przed sześciu laty urodził się syn, byłam w połowie
pracy doktorskiej i już po pięciu miesiącach wróciłam na Politechnikę.
Pod moją nieobecność Maciejem opiekowała się babcia. Córkę, dziś
trzyletnią, urodziłam już po doktoracie, gdy pracowałam jako asystent.
Wykorzystałam urlop macierzyński i wypoczynkowy i udało nam się spędzić
razem siedem miesięcy. Rzadko się słyszy, żeby ojcowie zostawali tak
długo ze swoimi dziećmi poza obiegiem zawodowym.
Mimo wcześniejszych
obaw, wynikających z powszechnie panujących stereotypów, pozytywnie
zaskoczyło mnie, że mogę z powodzeniem łączyć pracę poza domem z
karmieniem piersią. Tak długo, jak długo moje dzieci tego potrzebowały.
Jeszcze jako doktorantka zdobyła pani stypendium L’Oréal Polska dla Kobiet i Nauki. Co pani dało?
O
takiej możliwości dowiedziałam się od profesora Sokalskiego. Stypendium
nie jest obwarowane, jak wiele innych – można wykorzystać je dowolnie
na „życiowe sprawy”, a nie na przykład wyłącznie na zakup aparatury
naukowej. Weszłam na stronę, wysłałam wniosek. Z nikłą nadzieją, bo
zakładałam, że teoretyczne podejście do chemii, jakim się zajmuję, ma
mniejsze szanse niż prace eksperymentalne. Byłam bardzo zaskoczona,
kiedy pani Maria Majdrowicz zadzwoniła z gratulacjami.
20 tysięcy
dla doktorantki jest naprawdę solidnym zastrzykiem finansowym.
Doktoranci utrzymują się z tysiąca złotych stypendium. Nic dziwnego, że
wielu zadaje sobie pytanie, czy iść w to dalej, czy w ogóle zajmować się
nauką. Bez wsparcia rodziców czy męża, utrzymanie się jest wyzwaniem.
Można oczywiście równolegle pracować, ale wówczas trudno skoncentrować
się na pracy naukowej. To stypendium dało mi na pewien czas niezależność
materialną i motywację. A także niewymierne, ale bardzo istotne
poczucie, że jest się docenionym. Miałam wówczas 28 lat i było to dla
mnie pierwsze tak znaczące wyróżnienie. Potwierdzenie, że to, co robię,
jest ważne i zauważane. Upewniło mnie w przekonaniu, że macierzyństwo to
nie koniec pracy naukowej i że przy pewnej dyscyplinie i wsparciu
innych da się pogodzić obie te sfery życia. Wcześniej miałam obawy,
wśród kobiet to nierzadkie. No i miło jest wejść do elitarnego grona
kobiet zajmujących się nauką.
Kto jeszcze panią motywował?
W
szkole średniej nie miałam swojego mistrza. Myślałam o medycynie, tuż
przed maturą uznałam, że to jednak nie najlepszy pomysł, że zbyt
obciążająca profesja. Wybrałam biotechnologię na Politechnice
Wrocławskiej. Wzorem pracowitości była i jest dla mnie mama, a
prawdziwym przewodnikiem okazał się profesor Andrzej Sokalski. Człowiek,
który nie rządzi, nie rozkazuje, tylko współpracuje i sugeruje.
Troszczy się o innych, zwyczajnie szanuje ludzi. Na drugim roku, na
wykładach o informatyce, usłyszałam od niego o możliwości zastosowania
komputerów w chemii. Zaiskrzyło, poczułam, że to jest to.
I została pani „chemikiem bez fartucha”.
Tak,
nie siedzę w laboratorium, tylko przed komputerem, co oprócz wielu
innych zalet ma jeszcze i tę, że nie potrzebuję aparatury ani
odczynników, które potrafią kosztować fortunę. Modelowanie molekularne
jest zaprzęgnięciem matematyki i informatyki do opisu świata cząsteczek –
ich struktury, właściwości. To zaawansowana dziedzina nauki, która
pozwala na „podglądanie” procesów chemicznych na poziomie molekularnym.
Opracowuję
modele teoretyczne i oprócz znajomości chemii potrzebna jest duża
sprawność w posługiwaniu się komputerem, który jest dla mnie niezbędnym
narzędziem. Zajmuję się układami biologicznymi, a dokładniej – enzymami,
czyli białkami, które przyspieszają reakcje chemiczne.
Co można skutecznie wykorzystać w lekach.
Właśnie,
hamowanie aktywności enzymów jest wykorzystywane w leczeniu poważnych
chorób. Wiele leków działa jako inhibitory, czyli „hamulcowi” enzymów.
Na przykład penicylina blokuje bakteryjny enzym transpeptydazę
glikopeptydową umożliwiający bakteriom tworzenie ścian komórkowych.
Leki
w terapii AIDS polegają m.in. na hamowaniu proteazy HIV-1, wirusowego
enzymu o podstawowym znaczeniu dla namnażania wirusa HIV-1.
Lek
stosowany w chemioterapii m.in.np. przewlekłej białaczki szpikowej jest
inhibitorem kinazy tyrozynowej. Zahamowanie tego enzymu blokuje
namnażanie komórek nowotworowych. Ostatnio brałam udział w projekcie
badawczym poświęconym inhibitorom enzymu FAAH (hydrolaza amidów kwasów
tłuszczowych), potencjalnych leków przeciwbólowych i antydepresyjnych.
Jeśli zrozumiemy, dlaczego ten, a nie inny związek lepiej wiąże się z
enzymem, możemy poprawić skuteczność leków i opracować bardziej
efektywną terapię.
Teraz pracuję przede wszystkim nad
fosfotriesterazą. To enzym, który rozkłada toksyczne związki
fosfoorganiczne, na przykład pestycydy. Modyfikujemy ten enzym, żeby
poprawić jego właściwości. Tak, żeby można było wykorzystać go do
detoksyfikacji na przykład gleby, miejsc, w których składuje się trujące
substancje. Wciąż nie do końca wiadomo, dlaczego ten enzym działa tak, a
nie inaczej.
O te znaki zapytania chodzi w pracy naukowca?
Kiedy
wszystko wychodzi tak, jak się spodziewamy, to jest nudno. Jeśli
natomiast nie wychodzi – sytuacja staje się frustrująca, ale i
dopingująca; wtedy powstają najbardziej wartościowe prace. Chemia
obliczeniowa ma nieograniczone możliwości, ciągle odkrywa się pokłady
nowego. Niepewność jest stymulująca. To niezbędna składowa tego zawodu,
podobnie jak ciekawość, frajda z zastosowania efektów wieloletniego
ślęczenia. I to, że cały czas można się uczyć – od przyrody, od innych.
Nie tylko od tych bardziej doświadczonych. Bywa, że oryginalnym
podejściem zaskakują mnie studenci, z którymi na wydziale chemii
prowadzę po angielsku zajęcia z modelowania molekularnego.
Mają coraz więcej możliwości zdobywania środków?
Tak,
w ciągu ostatnich kilku lat przybyło różnorodnych stypendiów. Pamięta o
nas nie tylko L’Oréal, wiele zawdzięczmy Fundacji na Rzecz Nauki
Polskiej, swoje programy ma Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego,
są stypendia rektora. Mnie udało się dostać nagrodę Fundacji Hasco-Lek
za najlepszą pracę doktorską, stypendium START 2010 Fundacji na rzecz
Nauki Polskiej i kilka grantów badawczych. Na obecnie badania nasz
kilkuosobowy zespól dostał duży grant z EIT+. Warto się rozglądać, ta
wiedza jest na wyciągnięcie ręki. Profesor Sokalski regularnie prowadzi
kurs „Informacja w nauce i technice”, gdzie jest mowa m.in. o takich
możliwościach.
Namawiam zwłaszcza kobiety, które chyba mniej wierzą w
siebie, są bardziej wyciszone, nie potrafią się upomnieć o swoje. Są
mniej przebojowe w pracy, nie mają takiego przebicia jak mężczyźni w
staraniach o granty czy stypendia. A przecież nie jesteśmy mniej
wartościowe. Stypendia, nagrody - okazyjne wsparcie, choć ważne, jednak
nie rozwiązuje problemu niedofinansowana. Boli mnie, że młodzi zdolni
rezygnują z uprawiania nauki, właśnie z powodu pieniędzy. Mnie też
byłoby trudno, gdyby nie rodzina.
Codziennie spędza pani prawie trzy godziny na dojazdach. Nie wygodniej przeprowadzić się do Wrocławia?
Kiedy
dzieci idą rano do przedszkola, wsiadam w pociąg i jadę na uczelnię. W
Strzelinie mieszkam od zawsze. Małe miasteczko to spokój,
bezpieczeństwo, większy komfort życia. I moja mama, która jest
niezbędna. Znajomi z Zachodu dziwią się, że u nas babcie tak ochoczo
zajmują się wnukami. U nich nie jest to wcale tak oczywiste.
Polskie babcie w służbie nauce?
Mój
szef mawia, że są nieodzowną częścią jego zespołu naukowego. Oczywiście
mąż informatyk, który często pracuje w domu, także mnie odciąża, na
przykład podczas moich wyjazdów służbowych. Jednak to babcia jest
filarem, pozwalającym nam obojgu realizować się w pracy zawodowej. Nie
wyobrażam sobie bycia samotną matką. Nie mam pojęcia, jak one dają radę.
rozmawiała Aneta Augustyn
Dr inż. Edyta Dyguda-Kazimierowicz
– jedyna z Politechniki Wrocławskiej stypendystka L’Oréal Polska dla
Kobiet i Nauki. Jest adiunktem w Instytucie Chemii Fizycznej i
Teoretycznej PWr w Zakładzie Modelowania Molekularnego i Chemii
Kwantowej. Ukończyła biotechnologię (specjalność informatyka chemiczna)
na Wydziale Chemicznym. Najlepsza absolwentka wydziału w swoim roczniku.
Jej praca magisterska zdobyła nagrodę Polskiego Towarzystwa
Chemicznego, a praca doktorska została nagrodzona w konkursie Fundacji
Hasco-Lek. Zajmuje się modelowaniem aktywności katalitycznej i
inhibicyjnej w układach enzymatycznych.
Maria Majdrowicz: One potrafią góry przenosić
Te
kobiety mają wspólny mianownik: są odważne i bardzo konsekwentne - mówi
o laureatkach Maria Majdrowicz, dyrektorka programu stypendialnego
L'Oréal Polska
- Nauka potrzebuje kobiet, a ten program ma
im pomóc w karierze naukowej, a zwłaszcza w godzeniu jej z obowiązkami
rodzinnymi – mówi dyrektorka programu. – Proszę zauważyć, że na początku
drogi naukowej kobiet jest bardzo dużo, ale im wyżej, tym mniej. Ile
jest kobiet z tytułami profesorskimi, a ilu mężczyzn? Ile kobiet na
stanowisku dziekana czy rektora? Odpadają po drodze, bo ciężko im łączyć
obie role. Stąd pomysł na to stypendium.
L'Oréal to firma, którą w
1907 roku założył Francuz, twórca pierwszej chemicznej farby do włosów.
Farba okazała się hitem, podobnie jak kolejny przebój, z lat
międzywojennych, olejki do opalania z filtrami. Dziś to największy na
świecie koncern kosmetyczny, który skupia kilkadziesiąt marek. Jego
właścicielką jest córka twórcy.
W 1998 firma przyznała swoją pierwszą
nagrodę dla kobiet-naukowców. Polska przed czternastu laty stworzyła
krajową wersję nagrody, która trafia do kobiet zajmujących się naukami o
życiu. L'Oréal Polska wspólnie z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa
Wyższego przyzna w najbliższej edycji pięć rocznych stypendiów: dwa po
27 tys. zł dla doktorantek (do 35 roku życia) i trzy po 32 tys. zł dla
habilitantek (do 45 roku życia). Ministerstwo sfinansuje laureatkom
także wyjazdy na dowolne konferencje naukowe w Europie.
65
stypendystek, które już zostały nagrodzone. zajmuje się medycyną, chemią,
biologią, biochemią, biotechnologią, mikrobiologią, genetyką,
weterynarią, onkologią, farmakologią, dermatologią, neurofarmakologią,
neurobiologią, biologią molekularną. Pracują m.in. nad nowymi lekami,
bakteriofagami stosowanymi w terapii, nad genetycznym podłożem chorób,
szczepionkami, nad białkiem, które przyspiesza gojenie ran i zrastanie
kości.
W ubiegłym roku napłynęło rekordowe 110 zgłoszeń. Ocenia je
zespół złożony z szesnastu profesorów różnych dziedzin. Warunkiem jest
aplikacyjny charakter badań, nie czysta teoria. Wysoko oceniany jest
innowacyjny charakter badań i publikacje na koncie.
W ostatnich
latach przyznaje się coraz więcej stypendiów na poziomie habilitacji.
Coraz więcej kobiet w rubryce „dzieci, mąż” wpisuje kreskę. Obniża się
wiek zgłaszających się: coraz młodsze kobiety piszą doktoraty i
habilitacje. I zwykle na tym nie poprzestają, pną się po kolejnych
szczeblach naukowej kariery (tylko jedna z 65 odeszła do firmy
farmaceutycznej). Z sukcesem sięgają po kolejne stypendia, wygrywają
międzynarodowe granty. Dwie z laureatek, w Gdańsku i Warszawie, zostały
dziekanami.
Maria Majdrowicz: -
Warto wspierać panie także dlatego, że wciąż funkcjonują stereotypy.
Choćby ten, że kobieta-naukowiec to cicha, niepewna siebie, mało
atrakcyjna istota, która nie widzi świata poza laboratorium. Tymczasem
nasze stypendystki jeżdżą na motocyklach, startują w rajdach
samochodowych, projektują wnętrza i biżuterię, świetnie śpiewają. Jedna
zostawiła męża na rok z dwójką małych synów, a sama wyjechała do USA,
żeby zająć się badaniami. Inna codziennie dojeżdża na uczelnię z
odległego miasta, dwoma pociągami z przesiadką. One potrafią góry
przenosić. Są takie, które nie rezygnują po pierwszej odmowie i udaje im
się za trzecim razem.
- Cieszy, że zdolne kobiety nie zostają za
granicą. Często mają w swoim życiorysie pobyty naukowe w USA, Anglii,
Skandynawii, na korzystnych warunkach, a jednak wracają. Jedna z naszych
pań, biolog molekularny, po powrocie ze stażu w Stanach Zjednoczonych,
wygrała grant. Kupiła za niego dla macierzystej uczelni w Krakowie taką
samą zaawansowaną aparaturę, z jakiej korzystała w USA. Kobiety, które
do nas trafiają, są coraz bardziej światowe i coraz bardziej świadome
swojej wartości. Dobry wzór dla innych - uważa Maria Majdrowicz.
Laureatki
stworzyły nieoficjalny klub stypendystek. Wymieniają się informacjami
naukowymi (szukają sprzętu, odczynników, ludzi do współpracy) i zupełnie
towarzyskimi.
Kobiety, które kilka dni temu przyszły na PWr, do
Wrocławskiego Centrum Transferu Technologii, przyznawały, że wciąż
spotykają się ze stereotypami. Często we własnych domach. - Jak to,
mężowi obiadów nie gotujesz? dziwiła się moja koleżanka - opowiada jedna
z kobiet zajmujących się nauką.
Dr Krystyna Dąbrowska,
pierwsza z wrocławskich laureatek, przyznaje, że stypendium L’Oréal
Polska dla Kobiet i Nauki przełożyło się na jej dalszy rozwój. – W ślad
za nim poszły poważne granty naukowe i publikacje. A prywatnie
uwierzyłam w siebie, urodziłam dwójkę dzieci. To było koło zamachowe –
opowiada. - Takie stypendium to wpis, który się przydaje, bo czasy mamy
konkurencyjne. Kobiety, naprawdę warto się chwalić.
Aneta Augustyn
Dotąd tylko cztery wrocławianki otrzymały stypendia L’Oréal Polska dla Kobiet i Nauki:
2011 - Danuta Witkowska – stypendium doktoranckie, Zakład Chemii Biomedycznej i Bionieorganicznej, Wydział Chemii, Uniwersytet Wrocławski
2008 - Edyta Dyguda-Kazimierowicz – stypendium doktoranckie, Zakład Modelowania Molekularnego i Chemii Kwantowej, Wydział Chemiczny Politechnika Wrocławska
2005 - Małgorzata Zakrzewska - stypendium doktoranckie, Zakład Inżynierii Białka, Uniwersytet Wrocławski
2004 - Krystyna Dąbrowska - stypendium doktoranckie, Instytut Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN
W tym roku aplikacje można nadsyłać od 2 kwietnia do 31 maja. Więcej na www.lorealdlakobietinauki.pl.