Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości

Sprawy studenckie

Drukuj

Dr Okraszewski: Na Ukrainie przyjęli nas życzliwie

18.09.2013 | Aktualizacja: 23.09.2013 11:52

W stacji transformatorowo-rozdzielczej zasilającej Dniepropietrowsk w energię elektryczną (fot. archiwum Zenona Okraszewskiego)

Studenci z Politechniki Wrocławskiej gościli na Państwowym Uniwersytecie Górnictwa w Dniepropietrowsku. Przy okazji zwiedzili elektrownię atomową i zjechali do kopalni rud żelaza i węgla kamiennego.

O wrażeniach z wyjazdu opowiada dr Zenon Okraszewski, koordynator wymiany studenckiej między uczelniami.

Który raz był pan ze studentami Politechniki Wrocławskiej na Ukrainie?
Chyba dziewiąty. Dobrze mnie już tam znają (śmiech). Przez prawie trzy tygodnie pełniłem rolę opiekuna i przewodnika, a często też tłumacza. W tym roku grupa wraz ze mną liczyła 8 osób - 6 studentów i jedna studentka. Są to reprezentanci 3. i 4. roku Wydziału Elektrycznego oraz Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii. 
Co udało wam się zobaczyć?
Przyznam, że strona ukraińska przygotowała dla nas bogaty program. Dzięki temu, że grupa była bardzo zdyscyplinowana,  udało nam się zrealizować wszystkie jego punkty. Rozpoczęliśmy od zwiedzania Kijowa, niestety przy bardzo brzydkiej pogodzie (deszcz i zimny wiatr). Podziwialiśmy m.in. słynną Kijowską Ławrę wraz z pieczarami, Sobór św. Zofii, no i oczywiście, znany z pomarańczowej rewolucji Plac Niepodległości i Kreszczatik. Potem pociągiem  pojechaliśmy do Dniepropietrowska. Podstawowym  celem wyjazdu była wizyta na Państwowym Uniwersytecie Górniczym w Dniepropietrowsku. Jest to trzecia co do wielkości uczelnia na Ukrainie, z ponad stuletnią historią. W murach tej uczelni kształciło się wielu wybitnych uczonych i inżynierów. Obecnie jest to nowoczesny, prężnie się rozwijający uniwersytet techniczny. Proszę sobie wyobrazić, że w jednym z laboratoriów studenci mają do dyspozycji kopalnianą maszynę wyciągową w skali 1:1.
U nas takie urządzenie można obejrzeć tylko w kopalniach?
Zgadza się. W samym mieście zwiedziliśmy Muzeum Narodowe (historyczne) oraz Muzeum Astronautyki i Przemysłu Rakietowego – kiedyś Dniepropietrowsk był miastem zamkniętym, z tego względu właśnie, że produkowano tu (i nadal się produkuje) rakiety. Jednak największą atrakcją dla nas wszystkich było zwiedzanie ogromnej elektrowni atomowej, trzeciej co do wielkości w świecie, o mocy 6000 MW, w Energodarze (6 reaktorów i sześć generatorów o mocy 1000 MW każdy). Po raz pierwszy, a byłem tam już pięć razy, udało się nam wejść do jednej z hal maszyn. Studenci widzieli z bliska ogromne generatory wraz z turbinami i z całym oprzyrządowaniem. To robiło wrażenie. Jako ciekawostkę mogę dodać, że wielu inżynierów, z którymi rozmawiałem, miało polskie korzenie i bardzo podkreślało ten fakt.
Mogliście robić zdjęcia w środku?
Tak, chociaż nie do końca jestem pewien, czy była to oficjalna zgoda. Trzeba przyznać, że obiekt jest ściśle chroniony, a wejście poprzedzone skomplikowanymi procedurami, które nas też dotyczyły.
Nad Dnieprem znajduje się wiele obiektów o przeznaczeniu przemysłowym, co jeszcze widzieliście?
Pamiętajmy, że obwód dniepropietrowski jest jednym z głównych ośrodków przemysłowych Ukrainy. Nasi gospodarze chcieli pokazać nam jak najwięcej. I tak, byliśmy w Hydroelektrowni na Dnieprze  w Zaporożu. Częścią tej elektrowni jest imponująca zapora wodna i zbiornik o powierzchni ponad 400 km kw. Zjechaliśmy do kopalni rudy żelaza w pobliżu miejscowości Dniprorudna (zawartość żelaza w rudzie od 30 proc. do prawie 60 proc.). Bardzo serdecznie przyjęto nas w kopalni węgla kamiennego w Pawłogradzie – zjechaliśmy na poziom 360 m i tam studenci zobaczyli, jak wygląda wydobycie węgla kamiennego, gdy grubość ściany węglowej nie przekracza 70 cm. W samym Dniepropietrowsku zwiedzaliśmy fabrykę akumulatorów. Od początku do końca pokazano nam  proces technologiczny i produkcyjny akumulatorów różnego przeznaczenia. Zezwolono nam także na obejrzenie głównej centrali sterowania rozpływem energii elektrycznej w rejonie dniepropietrowskim (obiekt o znaczeniu strategicznym). W przeddzień wyjazdu pojechaliśmy do nowoczesnej, ogromnej odlewni żelaza. Obiekt został oddany do eksploatacji dwa lata temu.
Faktycznie program był intensywny, mieliście czas na odpoczynek?
Oczywiście, że nie zwiedzaliśmy tylko kopalni, fabryk czy zakładów przemysłowych. Byliśmy np. w zrekonstruowanej osadzie kozackiej nad Dnieprem. Nasza grupa kilka dni spędziła w ośrodku wypoczynkowym uniwersytetu nad rzeką Samarą. Był też czas na integrację z ukraińskimi studentami. Niezapomniane wrażenie pozostawiła także kąpiel w Morzu Azowskim.
Studentom podobała się ukraińska uczelnia?
Sądzę, że byli zaskoczeni. Ale było to pozytywne zaskoczenie. Warto ich samych o to zapytać. Okazuje się, że programy nauczania są bardzo podobne, bo tamtejszy uniwersytet również realizuje system boloński. Niezwykle życzliwie przyjął nas rektor uniwersytetu profesor Gennadiy Pivnyak, a po laboratoriach oprowadzali profesorowie. Nasi studenci byli zdziwieni, że zarówno Kijów, jak i Dniepropietrowsk są tak nowoczesnymi miastami.
Dużo było chętnych na ten wyjazd?
Nasza umowa o współpracy z uniwersytetem w Dniepropietrowsku działa w dwie strony. Najpierw my gościmy studentów z Ukrainy, a potem nasi jadą do nich. Tam wyjazd do Polski cieszy się bardzo dużą popularnością. U nas, niestety, aż takiego zainteresowania nie ma, chociaż bez problemu udaje się skompletować listę uczestników. Myślę, że trochę nie doceniamy korzyści płynących ze współpracy ze Wschodem. Chociaż muszę przyznać, że z roku na rok jest coraz lepiej. Najpierw studenci jadą z pewnymi obawami, a potem chcą wracać, bo tak im się tam podoba. Ważne jest to, że mogą obejrzeć miejsca, których normalnie nigdy by nie zobaczyli (jak np. elektrownię atomową). Cenne są też kontakty, jakie tam nawiązują. Te znajomości utrzymują potem po powrocie do kraju. Po przyjeździe do Wrocławia otrzymałem wiadomość, że koledzy z Dniepropietrowska już przygotowują program na rok przyszły. Ma być jeszcze bogatszy.
Rozmawiała Iwona Szajner