Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości

Ludzie Politechniki

Drukuj

​Doktorantka PWr za kierownicą mobilnego laboratorium

24.06.2014 | Aktualizacja: 25.06.2014 12:55

Beata Nienartowicz jest asystentem w Zakładzie Inżynierii Miejskiej Politechniki Wrocławskiej (fot. Iwona Szajner)

Bywa, że zajmuję się brudną robotą – śmieje się Beata Nienartowicz z Zakładu Inżynierii Miejskiej Politechniki Wrocławskiej. Ma prawo jazdy na ciężarówkę i za pomocą mobilnej kamery zagląda do rur, kanałów i studzienek


Iwona Szajner: - Spotykamy się w hali budynku H-3, gdzie duże auto ciężarowe z napisem „Mobilne Laboratorium Infrastruktury Podziemnej Miast” stoi rozłożone na części. Coś się zepsuło?
Beata Nienartowicz: Z samochodem jest w wszystko w porządku. Trwa natomiast przegląd aparatury technicznej znajdującej się na wyposażeniu naszego laboratorium. Podłączyłam wszystko do komputera i specjaliści w Niemczech sprawdzają krok po kroku stan techniczny.
W Niemczech? Przecież auto jest tutaj na Politechnice.
Takie mamy możliwości, żeby wykonać przegląd systemu zdalnie u niemieckiego producenta. Jestem z nimi w kontakcie i tylko podłączam kolejne elementy, a oni sprawdzają.
Do czego właściwie jest wykorzystywane laboratorium?
Dzięki naszej aparaturze pomiarowej możemy np. wykonać przegląd stanu technicznego przewodów kanalizacyjnych.
Brzmi bardzo mądrze.
Chodzi o to, że możemy zajrzeć do różnego typu rur, kanałów, studzienek – w poziomie i w pionie – wszędzie tam, gdzie człowiek się nie zmieści lub gdzie wchodzenie jest ryzykowne. Nasza kamera jest mobilna, może pokonać długi, nawet  kilkusetmetrowy odcinek i nakręcić z tego film do dokumentacji. Najmniejszy otwór, do którego możemy zajrzeć, to 8 cm. Gdy kamera znajduje się pod ziemią, pracownik obsługujący ją na górze ma cały czas podgląd obrazu.
Czyli pani.
Na przykład ja. Od razu też dokonujemy dokumentacji, czyli zapisujemy różne ważne informacje, które widzi kamera. Klient, który zlecił wykonanie ekspertyzy, otrzymuje od nas pełną dokumentację filmową wraz ze szczegółowym opisem. I to najczęściej jest element opinii technicznej na temat stanu całego obiektu.
I co badacie?
Stan faktyczny, czyli np. wykonujemy inspekcję tv uzupełnioną o badania deformacji, badanie spadku czy szczelność połączeń.

Nienartowicz_kanal1_23.06.2014.JPG

Do każdej rury dotrze wasza kamera?
Właściwie do każdej, chociaż są pewne ograniczenia. Kanał zawsze powinien być wyczyszczony przed badaniem, jeśli będzie w nim za dużo osadów, wtedy mogą ślizgać się kółka i inspekcji nie uda się dokończyć. Są też takie przewody, gdzie wykonanie inspekcji kamerą jadącą na wózku jest niemożliwe - jeśli np. średnica rury jest za duża, to nie będziemy w stanie odpowiednio doświetlić obrazu. Wtedy wykonujemy inspekcję używając systemu przenośnego, czyli po prostu trzeba założyć kamerę na specjalne szelki i wejść z nią do środka. Nasz sprzęt, przy odpowiednim skonfigurowaniu, jest w stanie wykonać badania właściwie w dowolnym obiekcie infrastruktury podziemnej. Najlepiej i najpewniej wykonuje się inspekcje kanałów bezpośrednio po czyszczeniu, nowych lub świeżo po renowacji.
Czyli zbytnio się pani nie ubrudzi?
Oj, czasami się ubrudzę. Badamy kanały w różnych miejscach. Cały sprzęt trzeba podłączyć, dostać się do kanału czy studzienki, a potem wszystko wyczyścić. Kamera nie może być oblepiona błotem ani ubrudzona tym, co napotka pod ziemią.

A co napotyka?
Na szczęście najczęściej nic, bo inspekcja dotyczy przeważnie świeżo czyszczonych albo nowych kanałów. Ale zdarzyło nam się też spotkać szczura.
Dochodzi do walki?
No właśnie nie (śmiech). Szczury nie są specjalnie bojowo nastawione. Z reguły chwilę obwąchują kamerę i idą w swoją stronę.

Nienartowicz_kanal_robot_23.06.2014.JPG
Co jeszcze mieści się w laboratorium?
Podstawę stanowią trzy kamery wraz z wózkami, które mogą jeździć po różnych podłożach. Jedna z kamer to kamera skanująca, która służy tylko do przewodów kołowych. Stawia się ją na początku kanału, potem kamera powoli jedzie przez cały odcinek i wykonuje zdjęcia obwodowe z bardzo dużą częstotliwością. Z tego zgromadzonego materiału tworzy się potem tzw. model 3D rurociągu. Oprócz tego mamy na wyposażeniu także sprzęt do badania szczelności całych odcinków lub pojedynczych połączeń, sprzęt do badania spadków i deformacji całych odcinków, ale także aparaturę do badań wytrzymałościowych betonu, przez co jesteśmy w stanie także określić dokładne parametry wytrzymałościowe badanego obiektu, a nie tylko dokonać wizualnej oceny stanu. Dodam, że w naszym laboratorium wykonujemy zlecenia komercyjne, ale przede wszystkim ma ono funkcję naukowo-dydaktyczną i badawczą. Uczymy studentów, jak działają takie systemy. Uczestniczyliśmy także w dużym ogólnopolskim grancie nadzorowanym przez Politechnikę Łódzką. Robiliśmy część dotyczącą inspekcji, opracowywaliśmy wytyczne, jak takie inspekcje należy wykonywać.
Trudna jest obsługa takiego mobilnego laboratorium?
W sumie nie, wszystko jest zautomatyzowane, choć trzeba mieć prawo jazdy na ciężarówkę. Generalnie jedna osoba powinna sobie spokojnie poradzić z obsługą sprzętu. Czasem jest to trudne. Zwłaszcza, gdy gdzieś zaklinuje się linka od kamery albo samo wejście do studzienki jest nietypowe. Wcześniej cały system trzeba podłączyć, skonfigurować uwzględniając specyfikę miejsca, w którym odbędzie się inspekcja.
Śrubokręt ma zawsze pani pod ręką?
Nawet cały zestaw narzędzi (śmiech).
Rozmawiała Iwona Szajner
Beata Nienartowicz - absolwentka Wydziału Budownictwa Lądowego i Wodnego PWr, jest asystentem w Zakładzie Inżynierii Miejskiej Politechniki Wrocławskiej. Właśnie kończy pisać pracę doktorską nt. nośności rurociągów odnawianych technologią relining. Lubi ludzi, słońce, dobrą muzykę, czekoladę i prace ręczne.