Dr hab. inż. Karol Malecha z
Wydziału Elektroniki Mikrosystemów i Fotoniki specjalizuje się w
miniaturyzacji urządzeń elektronicznych. Pracuje m.in. nad
wykorzystaniem ceramiki w układach mikroprzepływowych
Jest też tegorocznym laureatem specjalnego stypendium rektora PWr w kategorii komercjalizacja.
Iwona Szajner: - Co to jest właściwie ta miniaturyzacja?
Dr inż. Karol Malecha:
- Od co najmniej kilkudziesięciu lat obserwujemy trend w kierunku
zmniejszania rozmiarów urządzeń, zarówno elektronicznych, jak i
mechanicznych. Co ważne, miniaturyzowane urządzenie zachowuje pełną
funkcjonalność swojego odpowiednika ze skali makro. Miniaturyzacja
szczególnie widoczna jest w elektronice, gdzie rozmiar podzespołów ma
wpływ zarówno na rozmiar całego urządzenia, pobór mocy i końcową cenę
urządzenia. Pierwsze komputery wykorzystujące lampy elektronowe
zajmowały kilka pomieszczeń, a potem wynaleziono tranzystor i nauczono
się, jak krzem obrabiać mikromechaniczne, żeby wykonywać malutkie
elementy. I teraz zamiast układu wielkości całej szafy, mamy
kilkumilimetrowy mikroprocesor.
Jeden z
projektów, którym pan kierował, dotyczył opracowania małego urządzenia
do przeprowadzania analiz chemicznych i medycznych.
Tak
zwane laboratorium na chipie. Chodzi o urządzenia wielkości mniej więcej
glukometra, które można by kupić sobie w aptece. Ma ono współpracować z
naszym smartfonem. Działa mniej więcej tak, że badamy niewielką ilość
krwi lub śliny, a na telefonie wyświetla się informacja, czy poziom
danego składnika jest w normie, czy nie.
To bardzo przyspieszyłoby wstępną diagnostykę
Skróciłoby
kolejki w laboratoriach i było odpowiedzią dla osób, które panicznie
boją się strzykawek i pobierania krwi. Biochemicy w laboratoriach robią
takie badania na dużych maszynach z użyciem sporej ilości odczynników, a
nasze urządzenie zrobi to samo, tylko w skali mikro.
Na jakim etapie jest ten projekt?
Zakończyliśmy
pierwszą fazę badań, stworzyliśmy nawet demonstratory. Projekt
finansowany był z Narodowego Centrum Nauki, jego budżet wynosił 380 000
zł. Współpracowaliśmy jeszcze z dwoma ośrodkami – Instytutem
Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej PAN oraz Uniwersytetem
Medycznym. I teraz staramy się o kolejny grant na dalsze prace.
Ale przecież takie laboratoria na chipie już powstały.
Tak,
ale nie przy zastosowaniu takiej metody jak nasza. My postanowiliśmy
wykorzystać jako materiał bazowy ceramikę. Stosowane obecnie krzem i
technologie półprzewodnikowe są stosunkowo drogim rozwiązaniem, ale
ponieważ są używane masowo w procesorach (komputery czy telefony), ich
produkcja się opłaca. Nasze urządzenie nie będzie produkowane na aż tak
szeroką skalę, dlatego musieliśmy szukać nowych tworzyw. Teraz takie
układy robi się głównie w polimerach, czyli tworzywach sztucznych.
Jednak trudno jest integrować w nich elektronikę.
My obraliśmy
trzecią drogę, czyli nie krzem, nie polimery, ale właśnie ceramika,
którą się obrabia w formie niewypalonej. Jest ona dostarczana nie jako
sztywny materiał (jak np. kubek czy talerzyk), ale jako folia
ceramiczna. Można ją obrabiać minifrezarką czy laserem, można ją
kształtować przestrzennie. A z drugiej strony da się z niej tworzyć
wielowarstwowe układy elektroniczne. Dzięki temu zyskujemy jeszcze
powierzchnię w trzecim wymiarze.
Czy ten projekt został wdrożony? Pytam, bo otrzymał pan w tym roku specjalne stypendium rektora PWr w kategorii komercjalizacja.
Choć tak naprawdę, żadnej z moich projektów nie wszedł jeszcze w fazę wdrożeniową (śmiech).
Ale ma szanse?
Tak,
bo taki jest trend w nauce, żeby wymyślać rzeczy, które znajdą potem
zastosowanie w przemyśle, ktoś je zwyczajnie kupi i zechce produkować na
większą skalę. Ubiegamy się o finansowanie dwóch innych projektów,
które mogą zainteresować przemysł.
Zdradzi pan, co to za projekty?
Pierwszy
z nich miałby być finansowany przez Narodowe Centrum Nauki, to projekt
wspólny z Wydziałem Elektroniki i dr. hab. Piotrem Słobodzianem. Mam w
nim pracować 6 osób. Chodzi o zastosowanie mikrofal do analiz
chemicznych. Już wyjaśniam, o co chodzi. Ceramika jest takim materiałem,
który wykorzystuje się do specyficznej elektroniki – stosuje się w
łączności bezprzewodowej, np. w antenach telefonów komórkowych, gdzie
na małej objętości można zmieścić bardzo długą antenę. Wykorzystuje się
ją też do łączności na częstotliwości z zakresu gigaherców, czyli tzw.
mikrofale.
Wpadliśmy na pomysł, żeby użyć mikrofali w naszych
układach mikroprzepływowych do analiz chemicznych. Okazuje się, że za
pomocą mikrofal można precyzyjnie podgrzać substancję znajdującą się w
mikrokanale, bez konieczności podgrzewania całego urządzenia. Wiele
procesów chemicznych wymaga dokładnego ustalenia temperatury, np.
reakcje enzymatyczne, które potrzebują 37 stopni, bo wtedy działają
najbardziej wydajnie. Konwencjonalnie bardzo trudno jest utrzymać
jednorodny rozkład temperatury w obszarze aktywnym urządzenia.
A wasze urządzenie potrafi?
Przeprowadziliśmy
pierwsze eksperymenty przy syntezie nanomateriałów. Dokładnie przy
nanocząstkach złota, stosowanych np. w kosmetykach. Skonstruowaliśmy
taki miniaturowy reaktor, w którym wykazaliśmy, że oddziałując
mikrofalami na substraty wejściowe, otrzymujemy gotowy produkt po dwóch
minutach. W normalnych warunkach zajmuje to około dwóch, trzech godzin.
Można więc tę metodę wykorzystać do przyspieszania procesów
chemicznych, ale też do wykrywanie różnych substancji. W zależności, co
przepływa w mikrokanale, zmieniają się właściwości elektryczne
urządzenia. Następuje lekkie przestrojenie urządzenia. Jeżeli dwie
substancje ze sobą reagują, zmienia się częstotliwość wyjściowa .
I nikt na świecie jeszcze takiej metody nie opracował?
Wygląda na to, że wstrzeliliśmy się w temat. Pierwsze zupełnie teoretyczne opracowania innych pracujemy od roku.
Widzi pan szansę na komercjalizację tego projektu?
Tak,
bo możliwości zastosowania mikrofal są olbrzymie. Od wielu lat
„walczymy” z takim urządzeniem do łańcuchowej reakcji polimerazy,
nazywanym reaktorem PCR. To służy do powielania wybranych nici DNA,
wszędzie tam, gdzie jest mało materiału genetycznego, np. na miejscu
zbrodni, gdzie mamy tylko wycinek włosa, na której trzeba wykonać szereg
analiz. I tu właśnie z pomocą przychodzi reakcja PCR, która pozwala
multiplikować ten sam fragment. Wykonuje się to w specjalnych
termocyklerach, gdzie próbkę podgrzewa się do trzech różnych
temperatur. To jest bardzo droga i rozbudowana technologia. My chcemy
przenieść ją do miniaturowej skali.
Ile pieniędzy potrzebujecie na badania?
Wnioskujemy o około 1 milion złotych, ale zaznaczę, ze są to bardzo wstępne badania.
A drugi projekt?
Też
ma duże szanse na wdrożenie, bo aplikujemy wspólnie z firmą, która
takich rozwiązań elektronicznych potrzebuje. Tym razem staramy się o
dofinansowanie w ramach Horyzontu 2020. Współpracujemy tutaj z Centrum
Badań Kosmicznych oraz wrocławską firmą Techtra. A chcemy pomniejszyć
detektory cząstek wysokoenergetycznych.
Brzmi bardzo kosmicznie.
(śmiech)
I jest! To są czujniki wykorzystywane do wykrywania pogody kosmicznej.
Ziemia w każdej sekundzie jest bombardowana przez setki tysiące
cząstek z wiatru kosmicznego, które odbijają się od pola magnetycznego
Ziemi. Jednak część z nich przedostaje się do naszej atmosfery.
Obserwujemy wtedy zjawisko zorzy polarnej. Raz na 100-150 lat zdarza
się coś takiego jak super burza słoneczna. Wtedy przez pole magnetyczne
Ziemi przenika bardzo dużo cząstek wiatru słonecznego i powodują one
uszkodzenia urządzeń elektrycznych, linii przesyłowych. W latach 80.
coś takiego wydarzyło się w Kanadzie. Padło wtedy zasilanie w niemal
całym mieście Quebec.
Czyli takie zjawiska można przewidzieć?
Dlatego
właśnie monitoruje się zjawiska w przestrzeni komicznej. Na robicie
okołoziemskiej umieszcza się detektory. Co ciekawe, wykonuje je jedna z
wrocławskim firm. Są to takie pudełka wielkości 10 na 10 cm, które
wysyła się w kosmos. Naszą rolą jest zminiaturyzować część
elektroniczną, tak żeby zmieścić na małej powierzchni jak najwięcej
aparatury, badającej różne zjawiska związane z wiatrem słonecznym.
Jak doszło do tej współpracy?
Pracownik
tej firmy robił u nas studia magisterskie. Widział, nad jaką
technologią pracujemy. Okazało się, że możemy zrobić coś wspólnie.
Jest pan w stanie ciągnąć równolegle tyle projektów?
To
kwestia dobrania odpowiedniego zespołu i kontroli, żeby wszystko dobrze
działało. Największym wyzwaniem związanym z grantami jest biurokracja.
Trzeba naprawdę niekiedy się namęczyć, żeby sprostać oczekiwaniom
instytucjom przyznającym fundusze.
Iwona Szajner
* Dr hab. inż. Karol Malecha
- jest absolwentem Wydziału Podstawowych Problemów Techniki na kierunku
Inżynieria Materiałowa. Studia ukończył z wyróżnieniem Rektora PWr. Za
pracę dyplomową magisterską otrzymał drugą nagrodę w konkursie
Stowarzyszenia Elektryków Polskich. W roku 2009 obronił z wyróżnieniem
pracę doktorską, która została nagrodzona w konkursie Młodzi Innowacyjni
2010, zorganizowanym przez Przemysłowy Instytut Automatyki i Pomiarów
(PIAP) w Warszawie. W 2014 otrzymał stopień doktora habilitowanego w
dziedzinie elektronika. Jest laureatem wielu prestiżowych nagród m.in.
stypendium „Start” Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (FNP), stypendium
Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, nagroda naukowa JM Rektora PWr
im. Dionizego Smoleńskiego, nagroda naukowa Wydziału IV Polskiej
Akademii Nauk. Jest autorem lub współautorem ponad 80 prac naukowych (w
tym 26 z tzw. listy filadelfijskiej). Ponadto jest współautorem siedmiu
patentów.