
Krystyna
Malkiewicz: W ostatnich latach dzięki funduszom unijnym w Polsce
powstaje wiele nowych sal widowiskowych i koncertowych. Wrocław też
czeka na jedną z największych takich inwestycji - Narodowe Forum Muzyki,
które ma być gotowe już we wrześniu. Pan jest jednym z projektantów
akustyki sali koncertowej – Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego
Radia w Katowicach - drugiej, obok NFM, największej sali koncertowej w
Polsce. Na czym polega rola akustyka przy takim projekcie?
Dr
Piotr Kozłowski: - Do projektu NOSPR zaprosił mnie i mój zespół
architekt Tomasz Konior, po wygraniu konkursu na projekt
architektoniczny. Znaliśmy się już wcześniej – pomagaliśmy mu skończyć
poprzednią salę koncertową - Symfonię Akademii Muzycznej w Katowicach.
Współpraca architekta z akustykiem to dialog trwający od samego
początku, przez cały proces projektowy: od koncepcji, przez projekt
budowlany, po wykonawczy i realizację. Jeśli architekt zaprasza akustyka
pod koniec projektu lub w połowie, to niekoniecznie dobrze się to
kończy dla projektowanej sali.
Zasadnicze kwestie: wielkości,
kształty, proporcje sali podaje akustyk. Architekt to dalej twórczo
rozwija. Sprawy bezpośrednio wpływające na jakość akustyczną sali, czyli
sposób wykończenia ścian, sufitów, podłóg, dobór foteli i wszystkich
innych elementów wyposażenia, odbywa się pod dyktando akustyka.
Architekt kreuje wizualną część sali, to, jak ona wygląda, ale materiały
uzgadnia z akustykiem, albo są one wręcz podpowiadane przez akustyka.
Na początku projektowania decyduje się o kształcie sali. Od czego on zależy?
Typów
sal koncertowych jest mnóstwo, w zależności od ich funkcji. W przypadku
sal koncertowych w klasycznym rozumieniu, czyli takich, gdzie muzycy
występują z instrumentami akustycznymi i nie są wspierani przez
elektronikę, zasadniczo najbardziej rozpowszechniony typ to klasyczny
kształt prostopadłościenny, zwany teraz shoebox, czyli pudełkiem od
butów. Tego typu sale mają Musicverein w Wiedniu czy Concertgebouw w
Amsterdamie albo Filharmonia Narodowa w Warszawie. To klasyczne
przykłady. Oczywiście są rozwijane na wszelkie możliwe sposoby.
Drugim,
wyraźnie zarysowanym typem kształtu sali koncertowej, jest tzw.
vineyard, czyli winnica. To określenie pochodzi od tarasowych poletek
winnych. Klasykiem tego gatunku jest np. Filharmonia Berlińska, Suntory
Hall w Tokio czy Walt Disney Concert Hall w Los Angeles.
A sala Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia to jaki typ?
Sala
kameralna jest niemal klasycznym shoeboxem, zoptymalizowanym pod kątem
warunków dla sali kameralnej. Natomiast wielka sala koncertowa do
momentu projektu budowlanego została przez nasze biuro określona jako
sala shoeboxowa. W etapie projektu wykonawczego w zespole projektowym
pojawiła się Nagata Acoustics – japońska firma akustyczna, doproszona za
namową Krystiana Zimmermana, który jest ojcem chrzestnym tej sali. Od
tego momentu podzieliliśmy się pracą nad wielką salą koncertową. Nagata
Acoustics zajmowała się jej akustyką wnętrza, a my - ochroną akustyczną i
elektroakustyką. Nagata Acoustics do kształtu shoeboxowego dołożyła
pewne elementy sali typu vineyard.
Pojawiły się elementy
amfiteatralne z boku sceny, scena troszkę się wysunęła w kierunku
widowni i zastosowano pewne przełomy w obszarze głównej widowni, które
mają pośrednie balustrady. Natomiast balkony to typowe rozwiązania
stosowane w salach typu shoebox, bardzo podobne do tego, co będzie w
Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu. NFM będzie też typowym shoeboxem z
komorami wybrzmiewania.
Nagata Asoustics miała za zadanie
zaprojektować akustykę wnętrza wielkiej sali koncertowej, a pozostałe
pomieszczenia w tym budynku, a więc: sala kameralna, studio nagrań, sale
prób sekcyjnych, garderoby do ćwiczeń i cała reszta budynku, wraz z
ochroną przeciwdźwiękową dużej sali, były w gestii naszego zespołu.
Czym jest ochrona przeciwdźwiękowa?
To
wszystkie działania, które zmierzają do tego, aby w sali koncertowej
słychać było tylko muzykę. Chodzi o to, by np. wentylacja i wszystkie
sprzęty w sali były ciche, by nie było słychać hałasu z zewnątrz
budynku. Na przykład, tuż obok budynku NOSPR w Katowicach przebiega
trasa średnicowa Śląska. To oznacza, że na zewnątrz są cztery pasy ruchu
na powierzchni i cztery pasy w tunelu pod spodem. To duże zagrożenie
dla sali. W trakcie projektowania trwały jeszcze rozmowy o tym, czy
będzie tam też trasa szybkiego tramwaju. Nasze działania w trakcie
projektowania i potem nadzoru skupiały się na tym, jak ochronić obiekt
przed hałasem zewnętrznym i przed wibracjami pochodzącymi od drogi i
tramwajów. Ale ważne też jest całe spektrum działań ochrony przed
hałasem z innych przestrzeni: z foyer, z innych sal. Trudno sobie
wyobrazić taką sytuację, że mamy dwie sale koncertowe i tylko w jednej
może odbywać się koncert czy próba.
Te sale są totalnie niezależne,
dzięki temu, że wykonano je w układzie „pudełko w pudełku”. Mała sala
jest cała wręcz postawiona na miękkich wibroizolatorach i jest drganiowo
zupełnie niezależna od całej struktury. Wielka sala koncertowa też jest
zbudowana na zasadzie pudło w pudle i jest otoczona ścianami, które są
wibrozaizolowane na poziomie fundamentów. Chodzi o to, by żadne drgania
powstałe w wyniku np. przebiegnięcia się dużej ilości osób przez foyer,
nie były w stanie się przedostać do sali.
Co się stosuje w fundamentach ?
Możliwe
są różne rozwiązania wibroizolacyjne, stosuje się głównie elastomerowe
lub sprężynowe. W NOSPR stosowaliśmy elastomery przy posadowieniu sal,
natomiast przy instalacjach - bo też trzeba się chronić przed hałasem
instalacyjnym, czyli z rur wodociągowych, kanalizacyjnych, rur
spustowych z deszczówką - stosowaliśmy połączenie elastomerów z
wibroizolatorami sprężynowymi. Wszystko tam jest podwieszone na
wibroizolatorach, także kanały wentylacyjne. Chodzi o 100-procentową
pewność, że funkcjonowanie budynku, parkingu, toalet nie będzie
słyszalne w salach koncertowych. Potem testowaliśmy te rozwiązania na
etapie strojenia akustycznego obiektu.
W ramach nadzoru autorskiego?
W
fazie realizacji budynku mój zespół, oprócz nadzoru autorskiego, pełnił
rolę niezależnego inspektora ds. akustyki i technologii estradowej, aby
mieć prawo kontrolowania i nadzorowania wszystkich prac. Oprócz
zagadnień akustyki wnętrza, ochrony przeciwdźwiękowej, nasz zespół
odpowiadał też za projektowanie całości systemów nagłaśniania,
nagrywania, oświetlenia estradowego i mechaniki estradowej. Czyli za
całość specjalistycznego wyposażenia technologicznego w obu salach
koncertowych i w studiu nagrań. To są tysiące urządzeń. Nadzór nad tym
oznaczał przynajmniej jedną wizytę w tygodniu, często aż trzech
inspektorów na budowie, i sprawdzanie każdego elementu. Zanim cokolwiek
zostało w obiekcie zabudowane i użyte, my to musieliśmy przetestować.
Testowaliśmy fotele, lampy, nawiewniki, czyli te urządzenia, przez które
pod fotelami dostaje się do sal powietrze. To element bardzo istotnie
wpływający na poziom głośności pracy wentylacji. Testy były różne. Przez
nasze ręce musiało przejść ileś tysięcy kart materiałowych, które
trzeba było zweryfikować.
Ile trwa ten etap?
Normalnie
na świecie taki obiekt buduje się trzy lata. W pierwotnym założeniu
Katowic miało to być wybudowane w niecałe dwa lata. Od razu uważałem, że
to jest niemożliwe. Ostatecznie skończyło się w dwa i pół roku, czyli
dużo szybciej niż wrocławski NFM. Jest to bardzo dobry wynik i firma
Warbud dokonała tu niemal cudu. Utrzymując bardzo wysoki reżim
jakościowy, bo nie mieli z nami łatwo, wywiązali się z zadania
znakomicie.
W ostatniej fazie realizacji przychodzi czas na proces strojenia akustycznego obiektu.
Strojenia?
Tak,
bardzo żmudna procedura. To ostatni etap przed oddaniem budynku, a
nawet ciągnie się jeszcze po jego oddaniu. Polega na tym, że wszystkie
podłogi i okładziny wewnątrz sal koncertowych są opukiwane i
osłuchiwane. Większość z nich osobiście opukiwałem. To sprawdzanie, jak
każda okładzina brzmi, czy będzie dobrze odbijać dźwięk. Często to są
wielowarstwowe elementy drewniane, które są wklejane w beton. Kończyło
się tym, że wykonawca musiał wiele miejsc bardzo precyzyjnie poprawiać,
robotnicy wykonali tysiące zastrzyków klejowych. To trwało miesiącami i
było przeplatane kolejnymi sesjami pomiarowymi. Wykonaliśmy pięć sesji
pomiarów akustycznych, każda trwała na ogół ok. dwa-trzy dni, a
pracowaliśmy w zespole pięcioosobowym. Była to więc szeroko zakrojona
operacja. Zaczęliśmy w marcu 2014, a ostatnie pomiary kończyliśmy we
wrześniu. 1 października odbyła się inauguracja.
Był pan na koncercie? Jakie wrażenia?
Oczywiście,
byłem. W gazetach napisano o tym już chyba wszystko. Mnie, jako
współtwórcy nie bardzo wypada o tym się wypowiadać. Po koncercie
Krystian Zimmerman powiedział mi „Dla mnie jest to najlepsza sala w
Europie”, a profesor Penderecki, który siedział w tym samym sektorze,
więc miał podobny odbiór, ocenił ją jako zdecydowanie najlepszą salę w
Polsce. To mi wystarczy. Orkiestra jest zadowolona. Byłem na większości
prób przed pierwszym koncertem i na ostatecznym strojeniu, które
wykonywał też Yasuhisa Toyota z Nagata Acoustics, z głównym dyrygentem i
z podstawowym składem orkiestry. Wszystkie te opinie były bardzo,
bardzo dobre. Także orkiestry zaproszone na uroczystość otwarcia -
filharmonicy wiedeńscy, londyńscy – wszyscy wypowiadali się w samych
superlatywach o sali, więc nie wypada się z nimi nie zgodzić…
Sale koncertowe to nie wszystko. Czym jeszcze się pan zajmuje?
Na
zachodzie Europy regulacje są takie, że nie można wybudować budynku
publicznego bez operatu akustycznego, bez współpracy z akustykiem. Takie
standardy i prawo funkcjonują zwłaszcza w Niemczech i w Holandii. U nas
jeszcze tak nie jest. Większość obiektów, nad którymi pracuję, to są
opery, filharmonie, teatry, wszelkie sale widowiskowe. Na szczęście to
się zmienia i coraz częściej pracujemy przy obiektach innych, które
wymagają przyzwoitej akustyki z racji funkcji, np. przy szkołach,
hotelach i biurowcach. Ostatnio braliśmy udział w projekcie budynku
biurowo-hotelowego „Wrocław 101” przy ulicy Piłsudskiego.
Opracowywaliśmy projekt akustyki w zakresie ochrony przeciwdźwiękowej,
emisji hałasu i komfortu akustycznego wewnątrz pomieszczeń. Wykonaliśmy
tam też sporo pomiarów akustycznych na etapie realizacji. Mamy również
na swoim koncie szkoły. Lada moment wejdą w życie nowe przepisy, które
będą wymagać od pomieszczeń klas szkolnych określonej jakości
akustycznej. Chodzi o to, by zapewnić dzieciom zrozumiałość mowy, aby
warunki panujące w klasie sprzyjały swobodnemu słuchaniu nauczyciela i
rozumieniu tego, co on mówi.
Niestety, dotychczas w większości szkół
nie było to na odpowiednim poziomie. Brak dobrego przekazu mowy oznacza
brak rozumienia u słuchacza. Ludzie muszą zbyt dużo wysiłku włożyć w
to, by zrozumieć, co się do nich mówi, a u dzieci kończy się to
zniechęceniem. Często tak jest, że warunki w szkołach nie motywują do
nauki. To są naturalne procesy w przestrzeniach niekorzystnych
akustycznie. Tak samo w biurowcach: jeśli mamy bardzo głośne
przestrzenie, zwłaszcza w biurach typu open space, gdzie jest dużo osób,
okazuje się, że rano, gdy ludzi jeszcze jest mało, da się pracować, a
potem, gdy kilkanaście osób rozmawia jednocześnie przez telefon, ciężko
się skupić. Od tego są akustycy, żeby nad tym panować. Także nad tym,
ile hałasu z ulicy dociera do takich przestrzeni pracy.
Jest to regulowane normami?
W
Polsce jest ustawodawstwo, które mówi, jakie poziomy hałasu powinny być
zapewnione w miejscach pracy, a zwłaszcza w pracy, która wymaga
ustawicznego skupienia. Niestety, spora część architektów i inwestorów
jeszcze nie rozumie tych zagadnień. Są też normy obowiązkowe dotyczące
budynków wielorodzinnych, dotyczące poziomu hałasu oraz minimalnej
izolacyjności akustycznej ścian i stropów, ale jest to obszar
notorycznie zaniedbywany na poziomie projektów i realizacji. Często
przez brak świadomości. Na szczęście to się zmienia i idzie ku dobremu.
Z tego może wynikać, że będzie dla was więcej pracy? Czy studenci garną się na ten kierunek ?
Prawdopodobnie
będzie więcej. Studentów jest sporo – ok. 50-60 osób na roku. Mamy dwie
specjalizacje: na I stopniu inżynieria akustyczna, a na II stopniu -
akustyka. To bardzo ciekawy kierunek i obie cieszą się dużą
popularnością.
Gdzie absolwenci znajdują zatrudnienie?
Przede
wszystkim u dystrybutorów wszelkiego sprzętu, bo dużo kształcimy w
dziedzinie elektroakustyki. Poza tym zatrudniają się w firmach
zajmujących się pomiarami akustycznymi, część w takich zespołach jak
mój, projektujących obiekty widowiskowe. No i część przy sprzedaży
sprzętu muzycznego. Dużo osób idzie także do realizacji dźwięku, czyli
pracuje przy nagłaśnianiu koncertów i w studiach nagraniowych.
Jakieś ciekawe zawodowe plany na przyszłość?
Jesteśmy
w trakcie realizacji Opery na Zamku w Szczecinie. Trwa nadzór tej
realizacji, zakończenie planowane jest na koniec roku lub początek
przyszłego. Czeka nas więc otwarcie, mam nadzieję huczne…
Czekamy też
na pierwszy koncert w nowej sali koncertowej Szkoły Muzycznej I i II
stopnia przy ulicy Piłsudskiego (przeniesiona z ul. Łowieckiej –red.).
To też projekt naszego zespołu – nieduża sala na około 200 osób.
Projektował pan też inne obiekty we Wrocławiu.
Naszym
projektem była też, otwarta w zeszłym roku, nowa sala Akademii
Muzycznej przy pl. Jana Pawła II, a przede wszystkim pracowaliśmy przy
remoncie Opery Wrocławskiej. Naszym dziełem był tam cały system
elektroakustyczny. Także poprzednie wydanie systemów w Teatrze Muzycznym
Capitol i projekt akustyczny i elektroakustyczny remontu Teatru
Polskiego oraz Centrum Konferencyjne przy Hali Stulecia. W ciągu 15 lat
działania zespołu zrealizowaliśmy ponad 180 tematów.
Bardzo dużo.
Sporo
jest tematów przy odnawianiu budynków teatralnych – np. Teatr Wielki w
Poznaniu, gdzie odnowiliśmy całą akustykę i systemy nagłaśniania. Teraz
Opera na Zamku Szczecińskim. To są najtrudniejsze sale – w obiektach
istniejących. Prościej się robi taki NOSPR, gdzie jest duży budżet, duża
działka i wiele można. Najtrudniej jest w obiektach zabytkowych, gdzie
konserwator na niewiele pozwala, budżet nie jest duży, a miejsca jest
jeszcze mniej niż potrzeba.
Które ze swoich projektów uważa pan za najciekawsze?
Budynek
NOSPR siłą rzeczy jest najważniejszy, bo to jedna z dwóch największych
sal w naszym kraju. To także sześć lat naszej pracy. Może kiedyś będzie
jeszcze okazja do realizowania podobnego projektu, choć nie bardzo
wierzę, że taka sala jeszcze w Polsce powstanie. Może jest jeszcze
szansa na jedną...
Z dużych projektów mógłbym wymienić Poznań,
Szczecin i kompletną modernizację Teatru Rozrywki w Chorzowie. Bardzo
ważnym projektem w mojej karierze była też Opera Wrocławska. Jeszcze w
pracy dyplomowej robiłem pierwsze przymiarki do jej modelowania.
Ostatecznie nie zrobiłem tego na dyplomie, bo zająłem się Teatrem
Narodowym w Warszawie. Potem po paru latach pracy zawodowej temat Opery
Wrocławskiej wrócił do mnie, gdy jej przebudowa nabrała tempa.
Zastosowaliśmy
wtedy pierwszy w Polsce, a może i w Europie, cyfrowy system
eletroakustyczny w teatrze. Był to system w 100 procentach cyfrowy.
Jeszcze wtedy tak się tego nie robiło. Gdy porównywaliśmy nasze
rozwiązanie z tym, jakie stosuje się na świecie, nikt jeszcze nie
donosił, żeby zrobiono system z pełną transmisją cyfrową. Sygnały zaraz
za mikrofonami są przetwarzane na sygnał cyfrowy i konwersja do sygnału
analogowego odbywa się dopiero wewnątrz urządzeń głośnikowych. Każde
połączenie, które funkcjonuje w tym obiekcie, jest cyfrowe. To był
pierwszy taki system i wiele gazet się o tym rozpisywało, że porwaliśmy
się z motyką na słońce. Ale wszystko działa do dziś. Wtedy, 10 lat temu,
to było duże wyzwanie, zwłaszcza na etapie uruchomienia. Nikt do końca
nie wiedział, jak to zrobić. Producenci stosowanych przez nas urządzeń
mówili, że trzymają za nas kciuki, bo sami też nigdy takiej konfiguracji
nie uruchomili.
Ale wracając do najciekawszych projektów, muszę też
wspomnieć o bardzo przyjemnych, mniejszych realizacjach, które
wykonywał nasz zespół: o studiach nagrań, reżyserniach. Projekty studiów
nagraniowych są bardzo pracochłonne, pomimo że to są stosunkowo małe
przestrzenie, jednak wymagania im stawiane sprawiają, że trzeba w takie
projekty włożyć mnóstwo pracy. Zaprojektowanie dobrej reżyserni
nagraniowej umożliwiającej realizację nagrań surroundowych, jest nie
lada wyzwaniem. Ale po usłyszeniu pierwszych nagrań i rozmowach z
zadowolonymi realizatorami dźwięku czy właścicielami studiów, czujemy
dużą satysfakcję i radość z uzyskanego efektu. Zdarzają się również
nietypowe zlecenia, np. akustyka dla obiektów szpitalnych, które wbrew
pozorom są bardzo trudne. I oczywiście cała masa standardowych zadań,
takich jak projekty akustyki biurowców, hoteli, dworców itp.
Jest pan melomanem? Ma pan czas na korzystanie ze swoich realizacji?
Nie
tak często, jak bym chciał, niestety. Częściej bywam w operach i salach
koncertowych w ramach pracy niż prywatnie. Na jednym przedstawieniu
operowym czasem jestem po kilka razy. Sprawdzam dźwięk w różnych
miejscach widowni, orkiestronu, balkonów. Ciekawą częścią mojej pracy
jest też obecność na różnych meczach, w halach i na stadionach w trakcie
dużych wydarzeń sportowych. Trzeba wtedy zmierzyć, jak się obiekt
zachowuje akustycznie. Na przykład, mierzyliśmy poziom hałasu podczas
meczu Polska-Portugalia na stadionie, wtedy jeszcze Narodowym, w
Chorzowie, kiedy za Leo Banhakera, pierwszy raz po trzydziestu kilku
latach, Polska wygrała 2:1. Dzięki temu wiem dokładnie, jaki poziom
ciśnienia akustycznego jest po pierwszej bramce Smolarka dla naszych w
ósmej minucie, a jaki po drugiej, kiedy było 2:0. Wtedy wydawało się, że
ten obiekt odleci…
Po co się to mierzy? Żeby sprawdzić, czy konstrukcja wytrzyma?
Z
różnych powodów. Wtedy chodziło o testowanie systemu nagłośnienia. 40
tysięcy kibiców na stadionie - podczas strzelenia bramki, w porywach
było wtedy 120 dB.
Z czym to można porównać?
Tu
dochodzimy do przedziałów występujących w przemyśle lub na lotniskach.
Poziom bezpieczny dla człowieka nie powinien przekraczać 130 dB. To
bardzo wysokie poziomy i trudno sobie z nimi poradzić. A nawiązując do
niedawnych wydarzeń, mierzyliśmy też poziom hałasu podczas klubowego
meczu piłki ręcznej w Płocku, kiedy Sławomir Szmal był w bramce. Poziomy
hałasu wtedy też były imponujące. Słowem, spektakle, koncerty i mecze –
takie też czasami jest życie akustyka.
Rozmawiała Krystyna Malkiewicz