Wydział
Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii świętuje w tym roku 45-lecie.
Obchody odwołują się do momentu powstania w 1968 r. samodzielnego
Wydziału Górniczego na Politechnice Wrocławskiej. Ale pierwsi studenci
Oddziału Górnictwa Odkrywkowego na Wydziale Budownictwa Lądowego
pojawili się już w 1962 roku.
Na drugim roku studiów wybrali specjalność, która doprowadziła ich do
pierwszych dyplomów Wydziału Górniczego. Rozmawiamy z dwoma spośród 18.
byłych studentów, którzy się na nią zgłosili. Dr inż. Wojciech Glapa
jest posiadaczem dyplomu nr 3, były dziekan wydziału prof. dr hab. inż.
Jerzy Malewski otrzymał dyplom z nr. 12.
Wiedzieli panowie, na jakie studia się wybierają?
Wojciech Glapa: Ja nie wiedziałem. Szedłem na specjalność „budowa dróg i ulic”.
Jerzy Malewski: Górnictwo
odkrywkowe było wymieniane jako specjalność, ale dopiero na drugim roku
zetknęliśmy się z realną ofertą takiego wyboru. Przyciągała nas chyba
możliwość interdyscyplinarnych studiów. Była tam geologia i mineralogia.
Poza tym mała liczebność grupy studenckiej stanowiła szansę na
kameralne kontakty.
WG: Zajęcia z geologii
dynamicznej prowadzili profesor Józef Oberc i dr Helena
Dziedzic z Uniwersytetu Wrocławskiego, inne wykłady mieli wybrani przez
profesora Wincentego Czechowicza profesorowie z AGH.
JM: Czechowicz
był człowiekiem otwartym na współpracę z dobrymi specjalistami.
Przyciągnął wykładowców: profesora Erasta Konstantynowicza, profesora
Edwarda Ciuka i profesora Jerzego Ślebodzińskiego. To była dla nas,
młodych, wspaniała okazja. Na Politechnice działał jeszcze znawca
karbochemii profesor Błażej Roga, którego wychowanek profesor Kazimierz
Tomków, a potem profesor Teresa Siemieniewska uczyli chemii studentów
górnictwa.
WG: To profesor Tomków nazywał nas
„pierwszymi prawdziwymi dyrektorami kopalń węgla brunatnego” (niektórzy
młodsi koledzy rzeczywiście osiągnęli takie funkcje, jak Wiesław
Jarmużek kierujący kopalnią Rudna, Bronisław Włodarczyk – KWB Konin, czy
Andrzej Szwarnowski KWB Turów). Podczas studiów wysyłano nas chętnie w
teren. Najpierw zabrano nas do Worka Turoszowskiego, którego księżycowy
krajobraz zrobił na nas duże wrażenie. Na trzecim roku poznaliśmy ojca
górnictwa odkrywkowego na PWr, czyli mgra inż. (później profesora)
Wincentego Czechowicza, który na zajęcia przychodził ze Zjednoczenia
Przemysłu Węgla Brunatnego. To, że widywaliśmy naszych wykładowców nie
tylko przy tablicy, ale w praktycznym działaniu, podnosiło bardzo nasz
szacunek dla nich. W Katedrze Górnictwa byli specjaliści, których
kariera przebiegała poza uczelnią: mgr Żurko z Przedsiębiorstwa
Geologicznego, dr Pacześniewski z WUGu i kilku pracowników
Dolnośląskiego Biura Projektów Górniczych (późniejszy COBPGO-Poltegor;
dr Sewer Wiśniewski, Waldemar Kołkiewicz).
JM:
Profesor Czechowicz to postać niezwykła, wybitna, człowiek o wysokiej
kulturze i wrażliwości społecznej. Doskonały specjalista, a także bardzo
uzdolniony i skuteczny organizator. Trochę gorszy mówca, bo realizował
się w czynach. Mam szczęście, że mogłem z takim nauczycielem jakiś czas
obcować niemal na co dzień – w pracach zakładu, organizacji Barbórek i
Balów Górnika, konferencji naukowych, a nawet prywatnie, kiedy odwiedzał
nas w mieszkaniu przy ul. Sudeckiej, albo gdy pomagałem mu przenosić
jego ulubione azalie do ogrodnika na przechowanie zimowe. Teraz azalie
są też i moimi ulubionymi kwiatami ogrodzie. Przypominają mi naszego
„Dziadka”.
Wydział wyróżniał się od reszty uczelni pod
wieloma względami: uroczystymi strojami i obyczajem górniczym, a także
lokalizacją w NOT.
WG: Do pomieszczeń
zwolnionych po Wieczorowej Szkole Inżynierskiej w NOT przenieśliśmy się
na trzecim roku. A górnicze tradycje bardzo pociągały studentów. Sami
chcieliśmy je poznać. Samorzutnie zorganizowaliśmy pierwszą Barbórkę już
w 1963 roku. Kolejna miała już większy rozmach. Kilku profesorów
przyszło nawet w galowych mundurach. W grudniu 1965 roku, zgodnie z
górniczymi obyczajami, zorganizowaliśmy pierwszy raz Tablicę Piwną.
Zaproszenia wykonane przez Eugeniusza Geta-Stankiewicza (kolegę z
architektury), przygotowany repertuar pieśni górniczych, udział Chóru
Politechniki pod dyr. Tadeusza Strugały i występ dra inż. górnika
Janusza Zipsera jako Lisa Majora stanowiły powód do dumy. Inspirowały
nas do tych wysiłków kontakty z najstarszą uczelnią górniczą –
obchodzącą w 1965 roku 200-lecie Akademią Górniczą (Bergakademie) we
Freibergu. Kulminacyjnym punktem tych obchodów był przemarsz wszystkich
uczestników z pochodniami, przy biciu dzwonów do Ratusza. Poprzedzali
ich jeźdźcy na białych koniach i gwarkowie w historycznych strojach.
Korzystaliście w dość dużym zakresie z praktyk zagranicznych.
WG:
Po egzaminach językowych mogliśmy korzystać z praktyk IAESTE. Andrzej
Zabłocki ruszył do Finlandii, trzech kolegów do Jugosławii, jeden do
Czechosłowacji. Ja trafiłem do Zagłębia Ruhry.
Ale na zakończenie studiów nie dostali panowie dyplomów.
JM:
W 1967 roku musiałyby to jeszcze być dyplomy budownictwa. Dopiero rok
później nowy wydział miał możliwość wystawienia nam dyplomów jako
inżynierom górnikom. W tym okresie odbyłem staż w Katedrze Geologii i
Petrografii Wydziału Budownictwa Lądowego, gdzie pracował opiekun mojej
pracy dyplomowej doc. Gierwielaniec. Politechnika „wykupiła” mnie od
kopalni „Turów”, której byłem stypendystą, a pierwszy dyrektor Instytutu
Górnictwa profesor Wincenty Czechowicz był na tyle zainteresowany
zatrudnieniem mnie, że załatwił mi nawet mieszkanie w pomieszczeniach
należących do Zjednoczenia Węgla Brunatnego. Całe 20 metrów
kwadratowych! Ale na początek musiałem zdobyć zawodowe ostrogi w kopalni
granitu w Strzelinie, z której wróciłem do Zakładu wiosną 1969 r. z
odpowiednim świadectwem OUG, po czym zostałem zatrudniony na stanowisku
asystenta naukowo-dydaktycznego.
WG: Ja także musiałem spędzić rok w kopalni „Konin”, gdzie uzyskałem pierwsze zatwierdzenie. Egzamin zdawałem w Poznaniu.
JM: Miałem sytuację komfortową: egzamin zdawałem w Urzędzie Górniczym,
który mieścił się w budynku, w którym mieszkałem, tylko piętro niżej.
Czym się wyróżnia wydział, z którym związali panowie swoje zawodowe życie?
WG: Nasz
program kształcenia był rzeczywiście daleki od sztampy i nastawiony na
praktyczną weryfikację naszej wiedzy. Jak na owe czasy ewenementem były
kontakty wydziału ze wspomnianą Bergakademie we Freibergu. Ich
animatorem był profesor Klaus Strzodka z tamtejszej uczelni. Zaczęło się
od wyjazdów studentów na praktyki, z których skorzystało kilkanaście
roczników. Potem przekształciło się to we współpracę naukową, co
zaowocowało uznanymi w kraju habilitacjami późniejszych profesorów:
Moniki Hardygóry i Lecha Gładysiewicza.
JM: Wydział jest interdyscyplinarny, co zostało wyrażone w jego obecnej
nazwie, która jest połączeniem nazw naszych bratnich wydziałów: na AGH
jest to Wydział Geoinżynierii i Górnictwa, na Politechnice Śląskiej
Górnictwa i Geologii. Zresztą ja sam zajmowałem się bardzo zróżnicowaną
tematyką. Po doktoracie dostałem od dyrektora Instytutu Górnictwa,
profesora Jana Sajkiewicza polecenie zajęcia się (po śmierci doc.
Stanisława Sobolewskiego) przeróbką mechaniczną skał. Zajmowałem się
też zagadnieniami ochrony środowiska, zwłaszcza rekultywacją i
gospodarką odpadami. Ale po wielu latach studiów i wykładów doszedłem
do wniosku, że górnictwo, zwłaszcza na poziomie kształcenia zawodowego,
to w gruncie rzeczy zarządzanie produkcją surowców mineralnych, czyli
eksploatacja zasobów środowiska na rzecz gospodarki narodowej. I taki
przedmiot wykładam dziś na naszym wydziale.
WG:
Poszerzenie nazwy Wydziału Górniczego nastąpiło za sprawą profesora
Malewskiego, który w 2003 r. jako dziekan wnioskował do Senatu PWr o
zmianę nazwy.
JM: Ujawnienie profilu wydziału w
jego nazwie istotnie zaważyło na liczbie kandydatów na studia. A teraz
mamy kolejny nowy kierunek kształcenia: geodezję.
Obaj panowie angażują się w prace Oddziału PAN.
JM:
To pod wpływem Wojciecha Glapy przewodniczący Komisji Nauk Górniczych
profesor Stanisław Dmitruk namówił mnie do przejęcia tej funkcji. Jest
to platforma integrująca środowisko naukowe Wrocławia w zakresie
gospodarki zasobami ziemi przyczyniająca się do interdyscyplinarnej
współpracy naukowej i integracji środowiska wobec wielu inicjatyw.
Przykładem tego jest działalność na rzecz stworzenia we Wrocławiu metra
czy inicjatyw proekologicznych.
Rozmawiała Maria Kisza
*Dr inż. Wojciech Glapa.
Wyróżniony przez ministra górnictwa i energetyki Honorową Szpadą
Górniczą (1968 r.) , dyr. górn. III stopnia. W 1966 r. odbył praktykę
IAESTE w Zagłębiu Ruhry, w 1980 r. staż w Delft. Był pierwszym
absolwentem zatrudniony w Katedrze Górnictwa (później: Instytucie
Górnictwa). W czasie pracy zawodowej prowadził zajęcia z eksploatacji
odkrywkowej, złóż i projektowania kopalń i zagadnień kopalń skalnych i
ekonomiki w górnictwie. W środowisku jest znany jako osoba żywo
zaangażowana w działalność Stowarzyszenia Absolwentów Wydziału
Górniczego i redaktor pięciu ksiąg upamiętniających kolejne rocznice,
publikowanych od 1988 do 2008 r. Zawarto w nich osobiste relacje twórców
wydziału i wykaz wszystkich jego absolwentów. Na zdjęciach Utrwalono
na bogatą tradycję górniczą - nadanie stopni górniczych, bale
barbórkowe, tablice piwne.
*Prof. dr hab. inż. Jerzy Malewski.
Górniczy dyrektor generalny III stopnia, zaczął pracę na nowym wydziale od stażu w
Katedrze Geologii i Petrografii. Jego szczegółowe zainteresowania
zmieniały się: od geologii przez transport po teorię niezawodności, z
której uzyskał doktorat. Po śmierci doc. Stanisława Sobolewskiego
przejął jego problematykę i zajmował się zagadnieniami przeróbki
mechanicznej kopalin. Później pracował nad ochroną środowiska,
zarządzaniem produkcją i modelowaniem procesów geotechnologicznych.
Doktoryzował się u profesora Jana Sajkiewicza. Habilitację uzyskał na
Politechnice Śląskiej z zakresu modelowania i symulacji systemów
technologicznych w górnictwie. W latach 2002-2005 był dziekanem
wydziału. Obecnie jest profesorem nadzwyczajnym Politechniki
Wrocławskiej oraz członkiem dwóch komitetów naukowych PAN,
przewodniczącym Komisji Nauk Górniczych PAN Oddziału Wrocławskiego,
członkiem rad naukowych Poltegoru-Instytutu i KGHM Cuprum.