Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości
Drukuj

Rejs na Pogorii - szkoła życia pod żaglami

22.07.2014 | Aktualizacja: 05.08.2014 11:09

Żeby wziąć udział w rejsie Pogorią, nie trzeba mieć żadnych stopni żeglarskich - mówi Rafał Trzaska (fot. archiwum R. Trzaski)

Rafał Trzaska szuka na Politechnice Wrocławskiej chętnych na kolejny rejs Pogorią.  - Tam dopiero można się nauczyć, co to praca zespołowa – przekonuje żeglarz, który na uczelni kieruje Zespołem ds. Infrastruktury Teleinformatycznej w Dziale Informatyzacji
- Pierwszy raz Pogorią płynąłem w listopadzie 2011. Pełniłem wtedy funkcję  deckhanda, czyli zwykłego załoganta, który wykonuje polecenia starszego wachty i oficera wachtowego - opowiada informatyk z PWr. - W kolejnym rejsie już sam zostałem oficerem wachtowym. I to już było zupełnie inne doświadczenie. 


Dzień na Pogorii
- Życie na żaglowcu jest bardzo precyzyjnie wyznaczone – opowiada żeglarz z Politechniki Wrocławskiej. - Każdy dzień, bez względu na warunki pogodowe, rozpoczyna się od pobudki i apelu na rufie żaglowca. Załoga podzielona jest na cztery wachty, a każda ma swojego oficera wachtowego oraz starszego wachty. Kapitan wraz z czterema oficerami wachtowymi tworzą załogę zmienną. Stała załoga Pogorii składa się z mechanika, bosmana oraz kuka. Podczas wachty liczy się tak naprawdę praca zespołowa. Od tego zależy sukces wachty. Niektórym kilka dni zajmuje zrozumienie, że tu nikt nie działa na własną rękę. To szkoła odpowiedzialności i systematyczności.
33 metry nad pokładem
Rafał Trzaska ma patent jachtowego sternika morskiego, żegluje od zawsze z przerwą na okres studiów. Na Pogorii odbył w sumie pięć rejsów. Jednak, gdy stanął na jej pokładzie pierwszy raz, musiał niektórych rzeczy uczyć na nowo, m.in. nazw i funkcji poszczególnych lin. - Pływanie małym żaglowcem to zupełnie coś innego niż takim ponad 40-metrowym trójmasztowcem - mówi żeglarz. Bardzo miło wspomina swój pierwszy rejs i przyznaje, że wejście na reję było dla niego wyzwaniem. - Czymś nowym  było dla mnie  tzw. brasowanie rei, czyli obracanie jej do wiatru. Równie emocjonujące okazało się wspinanie na samą reję. Maszt Pogorii to 33 m, licząc od poziomu pokładu. Składa się z 5 rei, z czego ostatnia jest właśnie na 33 metrach. Dreszczyku dodaje wysokość, na której się przebywa, a także fakt, że  stoi się na linie grubości dwóch palców. Oczywiście przy wszystkich wędrówkach po maszcie i rejach zakłada się uprząż asekuracyjną, której zadaniem jest uchronienie załoganta przed spadnięciem, co szczególnie przy dużym rozkołysie morza ma ogromne znaczenie.
Pierwszy rejs Pogorią Rafał Traszka odbył  po morzu Liguryjskim, wokół Korsyki i Elby. Żaglowiec wypływał w Livorno, a kończył rejs w ojczyźnie Krzysztofa Kolumba - Genui. Kolejne wyprawy miały podobne trasy, przy okazji załoga mogła zwinąć do Monaco i Nicei. 
Szkoła pod żaglami
- Kilka tygodniu po powrocie z mojego pierwszego rejsu, dostałem telefon z propozycją, żeby popłynąć jeszcze raz, ale tym razem w charakterze oficera wachtowego. Załogę miała stanowić młodzież z VII LO we Wrocławiu – opowiada Trzaska. - To już zupełnie inne wyzwanie. Choć szefem statku jest kapitan, to w czasie wachty oficer wachtowy odpowiada za bezpieczeństwo żaglowca oraz załogi. Na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za nawigację, komunikację z innymi statkami i obsługa żagli. Pogoria jest żaglowcem, który nie wykona skrętu natychmiast. Tu trzeba wszystko przewidzieć wcześniej. Stres duży, ale i ogromna satysfakcja.  Uczniowie mieli prawdziwą szkołę życia.
Rafał Trzaska opowiada, że to, czego młodzi ludzie nauczyli się na Pogorii, jest bezcenne. Z jednej strony mnóstwo fachowej  wiedzy z zakresu obsługi żaglowca, ale też okazja do ćwiczenia języka angielskiego i włoskiego, gdyż część załogi na Pogorii to studenci Wyższej Szkoły Morskiej w Genui. – Licealistom udało się pokonać własne bariery. Niektóre z nich nie miały wcale  realnych podstaw, a były tylko gdzieś zapisane w ich głowach. Dopiero rejs i chęć aktywnego uczestnictwa w życiu żaglowca spowodowały, że te blokady spadły. Do tego też doszło mnóstwo rozmów na różne życiowe tematy, nocne lub wczesno poranne dyskusje, a czasem nawet spory z tymi młodymi ludźmi. Dla mnie to też było bardzo kształcące doświadczenie.
- Żeby wziąć udział w rejsie Pogorią nie trzeba mieć żadnych stopni żeglarskich, nie ma obowiązku posiadania wiedzy z zakresu żeglarstwa. Liczą się tylko chęci, a reszty można się przecież nauczyć - podkreśla Rafał Trzaska. Dodaje, że od jakiegoś czasu próbuje zebrać  na Politechnice Wrocławskiej chętnych na taki rejs. Jak na razie – bez skutku.

*** Pogoria - żaglowiec szkolny, którego armatorem jest The Sail Training Association Poland. Powstała dzięki inicjatywie i staraniom kpt. Krzysztofa Baranowskiego. Wodowanie odbyło się 23 stycznia 1980 r. Statek został zbudowany na zamówienie Telewizji Polskiej w ówczesnej Gdańskiej Stoczni im. Lenina. "Pogoria" jest pierwszym dużym żaglowcem zaprojektowanym przez polskiego konstruktora statków - inż. Zygmunta Chorenia i stanowiła pierwowzór dla kilku podobnych jednostek, w budowie których stocznia później się wyspecjalizowała. Były to: Pogoria, Iskra, bułgarska Kaliakra, Oceania (eksperymentalny żaglowiec badawczy PAN). Na początku lat 80. na Pogorii zaczęto realizować program edukacyjny szkoły pod żaglami – przez 9 miesięcy uczniowie pływali i uczyli się w rejsie z Polski do Indii. 
Statek ma wyporności 342 tony, długość 47 metrów i szerokość 8 metrów, posiada ożaglowanie typu barkentyna o powierzchni 1000 m2 (razem 15 żagli na trzech masztach, w tym jeden maszt z żaglami rejowymi). Żaglowiec jest wyposażony w pomocniczy silnik napędowy ma moc 255 kW.  Więcej informacji o statku na www.pogoria.pl

Iwona Szajner