Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości
Drukuj

Studia podyplomowe drogą do ratowania zabytków przemysłowych

14.07.2014 | Aktualizacja: 28.07.2014 11:36

Dr inż. arch. Piotr Gerber pracuje na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej (fot. Katarzyna Górowicz-Maćkiewicz)

Co inżynier, architekt albo konserwator zabytków mógłby zyskać na studiach podyplomowych na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej? Nie tylko praktyczne umiejętności, ale przede wszystkim wrażliwość na to, co na pierwszy rzut oka wydaje się bezwartościową ruiną, nadającą się wyłącznie do wyburzenia

Rozmowa z dr. inż. arch. Piotrem Gerberem z Wydziału Architektury PWr
Katarzyna Górowicz-Maćkiewicz: - Skąd pomysł na stworzenie studiów podyplomowych z zakresu ochrony, rewitalizacji oraz adaptacji dziedzictwa przemysłowego?
Dr inż. arch. Piotr Gerber: - Ich cel to podnoszenie poziomu wiedzy osób, które na co dzień obcują z zabytkami, którym szczególnie bliska jest tematyka zabytków przemysłowych.
Czyli?
Głównie służbom konserwatorskim różnego szczebla. Chcielibyśmy pogłębić ich wrażliwość na temat zabytków techniki. By dowiedzieli się, jak je wyceniać, oceniać, inwentaryzować, co z nimi w ogóle robić, jak je przywrócić do życia i chronić. Zapraszamy oczywiście inżynierów, architektów, którzy często spotykają w swojej praktyce obiekty przemysłowe i adaptują je do nowych funkcji.
Jak powinni to robić?
Tak, aby ich nie niszczyć. Aby ten przysłowiowy „stary browar” posiadał wartość poznawczą, nawet jeśli zrobimy z niego centrum handlowe.
Co po takich studiach absolwent będzie potrafił?
Przygotować dokumentację konserwatorską dla zabytków przemysłu i techniki, będzie dysponował również podstawową wiedzą z zakresu konserwacji zabytków. Celem studiów ma być też m.in. przygotowanie absolwenta do wykonywania samodzielnych projektów koncepcji rewitalizacji zabytku.
Jak ze starego zrobić nowe?
Nie chcemy uczyć budowania loftów. Raczej chcielibyśmy, aby wiedza, jaką absolwent pozyska, otworzyła mu szerzej oczy, aby wiedział, co zrobić z tym „starym wiatrakiem”, jak go zaadaptować, aby go nie zniszczyć.
A jak jest z naszą – ogólnie mówiąc – wrażliwością na zabytki przemysłowe?
Wśród obywateli jest dużo lepiej niż wśród decydentów. Niejednokrotnie mamy do czynienia z taką oto sytuacją: władze podejmują decyzję o rozbiórce, a wśród mieszkańców zaczyna się oddolny ruch i próba ratowania. Często niestety nieudana.
Dlaczego tak się dzieje?
Bo słabo jest z wiedzą i wrażliwością decydentów. I temu też mają służyć te studia, aby otworzyli oczy.
Bo coś, co wygląda jak ruina, może mieć wartość.
To tak, jakbyśmy mieli bardzo brzydkie mieszkanie i dopiero po przerobieniu go pod okiem projektanta wnętrz ukazuje nam się jego piękno. Mamy obowiązek ten skarb, jakim są zabytkowe hale, fabryki, elektrownie, zachować dla następnych pokoleń. Każda epoka coś po sobie zostawiła, jakieś zabytki, kościoły, zamki, ratusze. A co po nas zostanie? Po nas, którzy żyjemy w czasach rozwoju przemysłu, produkcji? Fabryki, te stare fabryki, przędzalnie, kopalnie, huty znikają. Czemu ich nie zachować?
A jak to jest na Zachodzie?
Bywa z tym różnie. Najlepiej było chyba w Wielkiej Brytanii. My we Wrocławiu mamy wielkie szczęście. Jedna trzecia Wrocławia to jest przemysł. Dziś po tym przemyśle zostają puste plamy, tu coś zniknęło, tam coś zniknęło, tam zaraz coś zniknie.
Żeby za 100, 200 lat nie okazało się, że nasze pokolenie nie zostawiło po sobie żadnego dziedzictwa. Mamy ślady renesansu, manieryzmu, baroku, a co zostanie po epoce industrialnej?
Zajezdnia tramwajowa na Dąbiu.
Cieszy fakt, że zajezdnia przetrwa, chociaż to nie jest najważniejszy zabytek techniki Wrocławia. Proszę zobaczyć, co się dzieje w samym centrum miasta. Elektrownia wodna. Są zakusy, aby stamtąd wyrzucić działające agregaty z 1924 roku! A to jest zabytek wyjątkowy!
My dziś najczęściej spotykamy takie zabytki „fasady”, zabytkowy samochód, który wewnątrz ma nowoczesny silnik i ani jednej oryginalnej śrubki. A szkoda.
Dlaczego nie można połączyć starego z nowoczesnością?
Właśnie, np. przeszklić, podświetlić fasadę elektrowni i zrobić żywe muzeum, do którego nawet wejść nie trzeba, by je podziwiać? Powiem tak, jeśli będziemy mieli mądrych i wrażliwych inżynierów, to oni będą wiedzieli, co zrobić, aby wilk był syty i owca cała. Jak produkować tanią energię i ją dobrze sprzedać, ale z drugiej strony znając historię będą ją potrafili wyeksponować.
Skąd u nas takie przemysłowe bogactwo?
Paradoksalnie czasy PRL-u dla nas okazały się czymś pożytecznym – jeśli chodzi o zabytki techniki. Przez to, że nie inwestowano, wiele z nich przetrwało do dziś. Przez przypadek mamy takie rzeczy, których na zachodzie już dawno nie ma, bo je lata temu wyburzono. Gdyby nie komuna, pewnie bylibyśmy tak nowoczesnym krajem jak Szwajcaria czy Niemcy, a tak mamy zabytki. I dziś zamiast skorzystać z tej przypadkowo ocalałej wartości, wyburzamy i robimy Wrocław na kalkę innych miast.
Wrocław mógłby się stać bardziej interesujący?
O tak!
Czy zbierze się wystarczająca liczba chętnych na studia?
Mam nadzieję, że tak. Chcielibyśmy je jeszcze dodatkowo uatrakcyjnić i zbudować program studiów podyplomowych przy współpracy z Uniwersytetem Jagiellońskim i Uniwersytetem Wrocławskim. To by nam dało o wiele szersze spektrum wykładowców i uczyniło studia atrakcyjniejszymi.
Rozmawiała Katarzyna Górowicz-Maćkiewicz
Więcej o studiach podyplomowych na Politechnice Wrocławskiej tutaj.