Politechnika ma swoje rododendrony, magnolie, drzewa owocowe. Rosną tu też grzyby – mówi Halina Lipińska, pracująca na PWr jako ogrodniczka. W piątek nasadzała lipę koło jednego z uczelnianych parkingów, na pniu ściętego jesionu znalazła dorodne opieńki. – Przekażę je mężowi, który ma dobrą rękę do robienia przetworów z grzybów. W tym roku zakonserwował już kozaki, prawdziwki i rydze, teraz zrobi zalewę do opieniek – opowiada ogrodniczka. Halina Lipińska, absolwentka wrocławskiej Akademii Rolniczej, jest jedyną ogrodniczką na Politechnice Wrocławskiej. Ma pod opieką ogromne tereny zielone całej uczelni. - Korzystam z pomocy wszystkich życzliwych ludzi – mówi. – Na szczęście jest ich wielu, więc otoczenie wszystkich politechnicznych budynków jest naprawdę piękne. Z dumą dodaje, że na samym dziedzińcu budynków A rośnie aż siedem gatunków rododendronów (o liczenie ich odmian nawet nie próbuje się pokusić). Jeden z nich – Von Oheimb Woslowitz – został zakupiony w arboretum w Wojsławicach. - Staram się w miarę możliwości tworzyć kolekcje roślin – opowiada Lipińska. – Zwłaszcza z kolekcji rododendronów mogę być naprawdę dumna. Ogrodnictwo to nie tylko jej praca, ale przede wszystkim ogromna pasja. Z entuzjazmem opowiada np. o gruszy koło budynku C-7, czereśni przy Serowcu czy drzewkach owocowych przy budynkach Wydziału Chemicznego przy ul. Gdańskiej. Jeśli (rzadko) ma chwilę wolną od zajęć związanych z roślinami i obowiązków domowych, zajmuje się renowacją starych mebli. Maria Lewowska
|