Indianie, kowboje i mnóstwo dobrej zabawy – pod takim hasłem minął drugi dzień regat Odra River Cup. Na nabrzeżu przy Politechnice Wrocławskiej studenci przygotowali mnóstwo atrakcji dla małych i dużych
- Zbudowaliśmy miasteczko jak na Dzikim Zachodzie – mówił szeryf Kamil Nawirski, prezes Fundacji Manus. – Dzieci dostają kartki z zaznaczonymi punktami, w których muszą zdobyć podpisy. Kto zdobędzie wszystkie, otrzyma nagrodę.
Na kilkunastu stoiskach studenci Politechniki Wrocławskiej z kół naukowych i organizacji mieli dla dzieci różne zadania – naukowe, plastyczne i sportowe. – U nas jest do pokonania tor przeszkód na rumaku między kaktusami - opowiada Indianka Alicja z wioski Klubu Kajakowego WroTKa. – Trzeba też wykazać się w rzucie lassem, a najodważniejszym proponujemy zdjęcie z bawołem – dodaje Agnieszka. Na stoisku Koła Naukowego Studentów Inżynierii Chemicznej "Gambrinus" dzieci muszą m.in. zrobić kulkę z niedźwiedziego sadła i upolować bizona.
Nad Odrą można było też zasiąść za sterami bolidu wykonanego przez studentów z PWR Racing Team – Siedziałem w wyścigówce, ale tu mało miejsca! – stwierdził 8-letni Wojtek. – Szkoda, że nie można się nim przejechać – mówił zawiedziony. – Nie można, bo jest to nasz pierwszy projekt, z którego już wymontowaliśmy silnik – tłumaczył student Grzesiek.
Z kolei w Robotycznym Ranczu, dzieci zobaczyły m.in., jak powstaje list gończy za rektorem PWr. Wykonał go Robot Rysownik, skonstruowany przez studentów z Koła Naukowego Robotyków. A u studentów z Koła Naukowego Flow na Energetycznej Prerii można było zobaczyć, jak działa powietrzny kolektor słoneczny czy mini-chłodziarka. Żeby zaliczyć na tym stoisku zdanie, trzeba było odpowiedzieć na wylosowane pytanie. – Ja musiałem powiedzieć, jak najczęściej przewozi się węgiel – mówił się 11-letnia Adam. – Strzeliłem, że koleją i zgadłem! Kowboje częstowali też wszystkich lemoniadą.
Organizatorzy zadbali też o takie obowiązkowe atrakcje każdej imprezy dla dzieci, jak malowanie twarzy, puszczanie baniek mydlanych, dmuchany plac zabaw i słodycze.
Nie byłoby dobrej zabawy bez muzyki, śpiewów i tańców. A o to zadbała Kasia Klich i jej Bajkowa Drużyna. Z łatwością zgromadziła tłumek dzieci pod sceną i zaprosiła do wspólnego tańcowania. Jej łatwo wpadające w ucho przeboje (m.in. o cukierkach w szeleszczących papierakach, magicznych słowach, motylach, ale też o mówieniu brzydkich wyrazów) zachęciły do podrygiwania również i starszych. Artystka zaśpiewała na koniec kilka utworów z repertuaru bardziej "dorosłego", m.in. "Lepszy model" i 'Calvados".
Jadzia, Orlen, Redhot, Tesla i Tosia to z kolei psy ratownicze z jednostki ratownictwa specjalistycznego Ochotniczej Straży Pożarnej we Wrocławiu, które były największą atrakcją niedzielnego popołudnia na nabrzeżu Politechniki Wrocławskiej. Przybyły tu ze swoimi opiekunami, by pokazać, co umieją. – Te psy są bardzo przydatne w poszukiwaniu osób zaginionych – opowiadał Łukasz Telus, naczelnik jednostki. – Każdy z nich dzięki świetnemu węchowi potrafi wyczuć osobę poszukiwaną nawet z odległości kilometra i precyzyjnie wskazać miejsce jej pobytu. Dzięki temu zastępuje aż 30, a nawet 50 ludzi. I dodaje, że co roku jego jednostka uczestniczy w poszukiwaniach około 40 zaginionych osób. Najczęściej są to ludzie cierpiący na zaniki pamięci i małe dzieci, które oddaliły się od domu w chwili nieuwagi opiekunów. Kilka razy w roku zdarzają się też katastrofy budowlane, po których trzeba jak najszybciej zlokalizować poszkodowanych.
Bardzo szybko każdy z psów został otoczony przez gromadkę dzieci, które chętnie się z nimi bawiły i częstowały przysmakamito przygotowanymi przez opiekunów czworonogów. Trzyletnia Basia była tak przejęta, że do Tosi wyciągała rączkę ze swoją bułką, a przysmak przeznaczony dla psa próbowała włożyć do własnej buzi. Wszystkie zwierzęta znosiły towarzystwo dzieci bardzo spokojnie. – Pies ratownik nie może mieć ani śladu agresji – tłumaczyli opiekunowie. Na zakończenie psy z opiekunami udały się na brzeg Odry i tam popisywały się umiejętnościami pływackimi.
Po zakończeniu pokazów wręczono nagrody w konkursie „Dziecinne motorowodniaki”. Wzięło w nim udział sześcioro dzieci – i każde z nich wygrało. Dlatego też wszystkie otrzymały takie same nagrody: koszulki, breloczki, frisbee i inne gadżety. – Oczy mi się cieszą, jak widzę takich młodych adeptów sportów wodnych – mówił wręczający nagrody Paweł Rańda.
Przez cały dzień chętni mogli pojeździć tramwajami wodnymi, a także łodziami wiosłowymi Thelma i Luise. Chętnych było tak wielu, że na miejsce trzeba było czekać nawet pół godziny. Ci, którzy pojawili się na nabrzeżu po 15, musieli niestety obejść się smakiem: na ostatni kurs [rozpoczynał się o 15.15] był już komplet chętnych. Na szczęście następna edycja regat Odra River Cup już za rok.
Piknik rodzinny w niedzielę zorganizowany został w ramach międzynarodowych regat wioślarskich Politechniki Wrocławskiej - Odra River Cup (30-31 maja). Partnerem imprezy jest firma BASF Polska.
ISZ, ml