Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości
Drukuj

Paweł Rańda: Robię swoje

21.05.2013 | Aktualizacja: 25.05.2013 23:15

Paweł Rańda: Zająłem się szkoleniem młodzieży w gimnazjum nr 15 (fot. Krzysztof Mazur)

Do międzynarodowych regat Odra Cup 2013 zostało kilka dni. Komu będzie kibicował wicemistrz olimpijski z Pekinu? Rozmawiamy z Pawłem Rańdą.

Skąd się wziął twój pseudonim "Kieras"?
Nadali mi go koledzy, a pochodzi od "kierownika". Taki już mam charakter, że zawsze liderowałem. W osadzie byłem kierownikiem - w różnych sytuacjach szukałem rozwiązań, doradzałem, czasem mobilizowałem grupę. W którymś momencie przylgnęło do mnie "kierownik". Nawet trener tak do mnie mówił.
Na Politechnice Wrocławskiej studiowałeś przez dwa lata.
Zacząłem studia na Wydziale Mechaniczno-Energetycznym PWr, ale skończyłem Uniwersytet im. Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy na kierunku wychowanie fizyczne. W tamtym czasie Politechnika Wrocławska nie była przygotowana na takiego studenta jak ja (śmiech).
Czyli jakiego?
Takiego, którego nie ma na zajęciach. Takiego, który trzysta dni w roku spędza na zgrupowaniach i zawodach. Proponowano mi urlop dziekański, a to przecież nie o to chodziło. Nie jeden raz usłyszałem od prowadzących: albo pan studiuje, albo pan trenuje.
A według ciebie przy wyczynowym uprawianiu sportu można pogodzić te dwie kwestie?
Nie jest to łatwe, ale można. Ostatecznie przecież skończyłem studia. Teraz dokształcam się w kierunku - marketing i zarządzanie.
Czy studenci na uczelniach garną się do sportu? 
To będą gorzkie słowa, ale według mnie w przypadku politechniki największym winowajcą jest klub AZS PWr. Widząc, że ludzie nie chcą trenować, nie wyciągają żadnych wniosków i tak się dzieje od wielu lat. Wszelka inicjatywa też nie jest mile widziana. Mogę to powiedzieć na podstawie własnego doświadczenia. Klub macierzysty nie chciał lub nie potrafił wykorzystać mojego sukcesu olimpijskiego. Szkoda, bo to mogło przynieść mu naprawdę mnóstwo korzyści, a przede wszystkim zachęcić młodych ludzi do uprawiania sportu. Teraz kluby sportowe na świecie działają na zasadach komercyjnych. Obowiązują twarde prawa rynku i trzeba się z tym liczyć.
Szukanie sponsorów, działania promocyjne…
Zgadza się i jeszcze wiele innych. W pewnym momencie wziąłem sprawy w swoje ręce i sam zacząłem budować markę "Paweł Rańda". Pozyskałem sponsorów, wymyśliłem kilka akcji promujących sport [Zostań sponsorem na medal czy Lekcja z olimpijczykiem – przyp. red.], odwiedziłem ponad sto szkół na Dolnym Śląsku, gdzie opowiadałem o wioślarstwie i idei olimpizmu.
Czyli musi się zmienić sposób myślenia?
Oczywiście. To klub powinien zajmować się marketingiem, a zawodnik powinien trenować i brać udział w zwodach. Przykre było dla mnie, gdy po nieudanym występie na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie, po prawie 20 latach trenowania w AZS PWr, klub tak naprawdę się ode mnie odwrócił.
Ale nadal jesteś zrzeszony w tym klubie?
Tak i powiem więcej, ciągle chcę działać na rzecz wioślarstwa. Chcę, żeby zaczęły obowiązywać przejrzyste zasady, jak na uczelniach w Cambridge czy na Oksfordzie. Mam mnóstwo różnych pomysłów i propozycji, żeby odbudować wioślarstwo w AZS PWr, przedstawiłem je panu rektorowi. Robię swoje.
Ciągle jeszcze trenujesz czy zrezygnowałeś z kariery sportowej?
Cały czas kręcę się wokół sportu. Teraz pływam bardziej rekreacyjnie. Ale zająłem się szkoleniem młodzieży - w gimnazjum nr 15, w klubie "Pegaz". Żeby mieć wykwalifikowaną, odnoszącą sukcesy kadrę, trzeba inwestować w młodzików. Prawdziwe szkolenie zaczyna się od podstaw, a studenci mają się dobrze bawić przeżywając przygodę z wiosłami.
Ile w wyczynowym uprawianiu sportu się czerpie, a ile poświęca?
Jeśli chodzi o wioślarstwo, to faktycznie czerpie się tylko wtedy, gdy zdobędzie się medal olimpijski. To jest wymierny efekt, czyli emerytura sportowa. A reszta to tak naprawdę poświęcenie.
Brzmi okrutnie.
Ale tak jest - mówimy o wyczynowym uprawianiu sportu. Jak przez większą część roku nie ma mnie, bo trenuję albo startuję w zawodach, to siłą rzeczy traci na tym rodzina i bliscy. I to też jest cena, którą się płaci za sukcesy.
Ale jest też ta pozytywna strona sportu.
Wioślarstwo to dyscyplina piękna w wielu wymiarach… Obcowanie z naturą, poznawanie nowych miejsc, przyjaciele i znajomi na całym świecie, dążenie do technicznej doskonałości wiosłowania i, co najważniejsze, aczkolwiek nie do opisania, smak zwycięstwa (śmiech).
Masz dwóch synów. Czy ich też zabierasz na łódkę?
Nie chcę ich jakoś celowo ukierunkowywać na wioślarstwo. Wybiorą, co będą sami chcieli. Niejednokrotnie widzieli mnie w telewizji, jak się ścigam. Bardzo to przeżywali. Oczywiście przyprowadzam ich na przystań. Starszy, 9-letni Michał, już pływa na łódeczkach szkoleniowych i się tym fajnie bawi. Twierdzi, że w przyszłości będzie wioślarzem, piłkarzem i moim kierowcą.
Macie już zaplanowany rodzinny interes!
Najwyraźniej (śmiech). Sport w życiu mojej rodziny jest ważny. Staram się synom pokazać różne dyscypliny, zabieram na różne zawody, niech sami zdecydują. Zresztą żona pochodząca z Bydgoszczy też byłą wioślarką, którą poznałem w Wałczu na obozie i od 18 lat jesteśmy parą. Znamy się jak łyse konie, a wspólna sportowa pasja, zrozumienie i wychowanie dzieci podczas mojej nieobecności pozwoliła mi na realizowanie sportowych marzeń.
Dlaczego sport jest dla was taki istotny?
Może powiem oczywistości, ale w nie wierzę. Sport przede wszystkim kształtuje charakter, uczy systematyczności. Przydaje się to na studiach, ale i w życiu codziennym. Uczy też dobrej organizacji czasu. Nie jest łatwo pogodzić godziny treningów, z nauką i z życiem rodzinnym. Wartości wyniesione ze sportu można przełożyć również na świat biznesu. Budowanie drużyny w sporcie jest takie samo jak np. zespołu w firmie.
Przejdźmy do Odra Cup - regat, których jesteś ambasadorem. Ile razy już w nich startowałeś?
Tylko raz. Niestety z reguły w czasie Pucharu Odry byłem na zgrupowaniach i przygotowywałem się do zawodów. Ale podczas tegorocznej edycji będę już na miejscu.
I komu zamierzasz kibicować?
Jeżeli chodzi o rywalizację politechniki i uniwersytetu, to stawiam na Politechnikę Wrocławską. Odnośnie wyścigów osad nie mogę się wypowiedzieć, bo nie znam wszystkich zespołów zza granicy. Z polskich ekip na pewno szansę na zwycięstwo ma uczelnia z Bydgoszczy i być może jeszcze Toruń.
Czy wioślarstwo jest sportem widowiskowym?
Oczywiście, trzeba tylko odpowiednio je pokazać publiczności. Wyeksponować, skrócić dystans, pozwolić poczuć emocje, które towarzyszom zawodnikom. Mamy ten komfort, że przez centrum miasta i w pobliżu PWr płynie rzeka – naturalne wydaje się więc wykorzystanie jej do popularyzowania wioślarstwa – sportowego czy typowo rekreacyjnego. Zachęcam wszystkim sympatyków sportów wodnych do oglądania Odra Cup. Na mecie regat przy Przystani Politechniki Wrocławskiej będzie można porozmawiać z zawodnikami, ale też obejrzeć z bliska ich fantastyczne łodzie, które naprawdę robią wrażenie.
Rozmawiała Iwona Szajner

Zapraszamy na Odra Cup:
youtube

Paweł Rańda - rocznik ’79, wrocławianin, pływa od 1995 roku, zawodnik AZS Politechnika Wrocławska. Na igrzyskach olimpijskich w Pekinie w 2008 roku zdobył srebrny medal w konkurencji czwórka bez sternika (wraz z Miłoszem Bernatajtysem, Bartłomiejem Pawełczakiem i Łukaszem Pawłowskim). Dwukrotny brązowy medalista mistrzostw świata, młodzieżowy mistrz świata, wielokrotny mistrz polski w różnych kategoriach wioślarskich. Działa we Wrocławskim Szkolnym Związku Sportowym, współorganizował Mistrzostwa Polski na Ergometrze Wioślarskim.

Program regat Odra Cup 2013:
Sobota 25 maja
12.30 - Rozpoczęcie imprezy
13.45-17.30 - Eliminacje do regat supersprinterskich
18.45-20.15 - Finały regat supersprinterskich
20.30–20.45 - Wyścig ósemek kobiecych Uniwersytetu Wrocławskiego i Politechniki Wrocławskiej
21.15 - Koncert gwiazdy wieczoru
22.15 - wyścig ósemek o Puchar Rektora Politechniki Wrocławskiej pomiędzy Uniwersytetem Wrocławskim a Politechniką Wrocławską. Pierwszy raz zmagania odbędą się nocą!
Niedziela 26 maja
11.00-12.00 - Wyścigi półfinałowe regat o Puchar Odra Cup
14.00–15.00 - Finał wyścigu o Puchar Odra Cup