Czy zwiększymy produkcję „czystej” energii? Kiedy zobaczymy pierwsze tramwaje wodne we Wrocławiu? I co możemy zrobić dla poprawy stanu środowiska?
Pracownicy Zakładu Ekologistyki i Zarządzania Ryzykiem Środowiskowym Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki Wrocławskiej opracowali autorski Model M Ekorozwoju Wrocławia i Dolnego Śląska. Jeden z jego autorów, dr Łukasz Szałata, opowiada o perspektywach ekologicznych dla naszego miasta i regionu.

Rozmowa z dr. inż. Łukaszem Szałatą
Krystyna Malkiewicz: - Co to jest Model M?
Dr Łukasz Szałata: - To model proceduralny. Pokazuje, jak dążyć do optymalizacji rozwiązań prośrodowiskowych. Na tym polega nasza rola: audyty ekologiczne dla firm, modele optymalizujące ich działanie w zgodzie z teorią trwałego zrównoważonego rozwoju. Wskazujemy, jak ograniczać zapotrzebowanie na energię i emisję zanieczyszczeń do atmosfery oraz jak stale udoskonalać technologię. Od kilku miesięcy nasz zakład prowadzi prace w zakresie zarządzania ryzykiem środowiskowym w oparciu o przygotowywane pakiety działań operacyjnych. Mają one ograniczać negatywne oddziaływania środowiskowe i budować takie scenariusze i modele, przede wszystkim dla dużych podmiotów gospodarczych, aby mogły one funkcjonować w zgodzie z wymogami prawno-administracyjnymi, przy wsparciu służb ochrony środowiska, np.: Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska czy Wydziału Środowiska Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego.
Przeprowadzaliśmy takie audyty dla firm gospodarujących odpadami na terenie Dolnego Śląska. Opracowujemy wnioski o pozwolenia zintegrowane dla instalacji oraz raporty ocen oddziaływania na środowisko. Wspomagamy też aparat prawa przez działanie w różnych gremiach doradczych (np. profesor Jerzy Zwoździak w Krajowej Komisji Ocen Oddziaływania na Środowisko, ja w Radzie Gospodarki Wodnej Regionu Wodnego Środkowej Odry i w Federacji Pracodawców Polski Zachodniej).
Jak powstaje taki model?
M.in. w oparciu o analizę SWOT - to heurystyczna technika analityczna, która ma na celu prawidłowe porządkowanie informacji w badanym zakresie. Używana jest we wszystkich obszarach zarządzania środowiskiem. Stanowi uniwersalne narzędzie w pierwszym etapie analizy strategicznej.
Jednym z naszych podstawowych zadań jest ocena jakości powietrza oraz określanie trendów zmian stężeń zanieczyszczeń. Drugim jest budowanie modelu miasta niskoemisyjnego, niskowęglowego. Prace nad tym projektem dla Wrocławia rozpoczęliśmy pod koniec 2010 roku. Następnie we współpracy z innymi ośrodkami szukaliśmy rozwiązań technicznych, inżynierskich, które miałyby realne szanse wdrożenia w mieście – np. zwiększenie produkcji ciepła i chłodu z odnawialnych źródeł energii (OZE) o około 6,5 proc.. Jest to możliwe do 2020 roku.
Obecnie jest to….
Teraz mamy około 8,5 proc. energii produkowanej z OZE, a cel strategiczny UE na rok 2020, który Polska po negocjacjach podpisała, to 15 proc. (zamiast pierwotnie zakładanych 20 proc.). Wydaje się to i dużo, i mało, ale ważne jest, aby w końcu wprowadzić w życie ramy prawne ustawy o OZE, aby mechanizmy proceduralno-finansowo-administracyjne były prostsze.
Co pokazuje wasz model?
Z analiz dotychczasowych danych wynika, że jest możliwe zwiększenie produkcji energii „czystej” na terenie Dolnego Śląska z wody i wiatru po 1,5 proc., z energii słonecznej o 1,75 proc., energii z biomasy i biogazu o 1,25 proc. i wykorzystanie geotermii płytkiej, której zasoby mamy także na terenie Wrocławia, na Krzykach, o 0,5 proc. To łącznie daje 6,5 proc. Są to filary zwiększenia potencjału OZE. Nie mówimy tutaj o odchodzeniu od energetyki węglowej, bo to w naszym kraju nie jest proste, choć najprawdopodobniej nastąpi to w perspektywie długoterminowej. Chodzi bardziej o dywersyfikację źródeł energii i wykorzystanie możliwości, jakie dają OZE. Drugim ważnym celem jest ograniczenie we Wrocławiu niskiej emisji. To program rewitalizacji starych kamienic. Ponad 100 takich budynków zostało już zrewitalizowanych, głównie w centrum miasta. Jednym z kluczowych efektów było wyeliminowanie palenisk domowych i włączenie tych domów w nitkę ciepłowni miejskiej. Po kilku latach już widać efekty, zwłaszcza w sezonie grzewczym, w postaci niższych stężeń zanieczyszczeń. Kontynuacja tego programu ma szansę na dalszą realizację.
Jakie jeszcze działania proponujecie?
Z jednej strony poszukiwanie nowych form produkcji energii, a z drugiej - poprzez termomodernizację - działania ograniczające zapotrzebowanie na energię, propagowanie budownictwa niskoemisyjnego, a w najbliższym czasie także pasywnego.
A narzędzia ekonomiczne, które mają pomóc to zrealizować?
Większość tych rozwiązań proekologicznych nie ma szans zafunkcjonować bez subwencji, dotacji, preferencyjnych kredytów. Te narzędzia są oferowane, m.in. przez Bank Ochrony Środowiska (termomodernizacje), Bank Gospodarstwa Krajowego i najważniejszy - Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który dysponuje znacznymi środkami na te cele. W regionach działają wojewódzkie FOŚiGW. Tam są dedykowane programy na działania w zakresie OZE, np. projekty: Gekon, Kawka, Sowa. Są też projekty dofinansowujące budownictwo pasywne. W standardzie budownictwa pasywnego zapotrzebowanie roczne na energię spada do 15 kWh/m2, podczas gdy w budownictwie niemodernizowanym, tradycyjnym, ta wartość waha się pomiędzy 120-150 kWh/m2.
To rzeczywiście ogromna różnica.
Zmniejszamy zapotrzebowanie na energię dziesięciokrotnie. A co za tym idzie, ograniczamy emisję gazów cieplarnianych do atmosfery. To jedna z dróg przyszłościowych – nie tylko poszukiwanie nowych metod produkcji energii, ale też rozwiązań ograniczających zapotrzebowanie na ciepło i na energię. Dotyczy to nie tylko budynków mieszkalnych, ale też użyteczności publicznej, np. hal sportowych, sal widowiskowych, wykorzystywanych tylko w momencie dużych wydarzeń. Są już takie pierwsze rozwiązania, są także adaptowane, jako dobre praktyki, przykłady z Niemiec i z Austrii. Stale współpracujemy z Polskim Instytutem Budownictwa Pasywnego i Energii Odnawialnej, Centrum Technologii Energetycznych w Świdnicy, Departamentem Klimatu i Energii Wrocławskiego Centrum Badań EIT+, m.in. w zakresie rozwiązań niskoenergetycznych.
Czy model proponuje też zmiany komunikacyjne?
Drugi filar naszego modelu, obok miksu energetycznego, to układ komunikacyjny miasta. Tu działania są wdrażane od kilku lat: budowa obwodnicy Wrocławia, ograniczanie ruchu kołowego w centrum miasta. Ale także budowa nowego układu transportowego, przekonywanie mieszkańców do korzystania z komunikacji miejskiej i stałe jej doskonalenie. Planuje się też większe wykorzystanie kolei podmiejskiej do obsługi okolicznych miejscowości - sypialń Wrocławia. Widoczne też są w ostatnich latach inwestycje w ścieżki rowerowe i wypożyczalnie rowerów. We Wrocławiu jest już ponad 150 km takich ścieżek.
A transport wodny?
Zbliżenie miasta do rzeki to jeden z podstawowych elementów budowania modelu miasta ekologicznego. Proponujemy szersze wykorzystanie walorów Odry i jej dopływów. Podobno Wrocław jest drugą Wenecją, mamy aż 104 mosty. Gigantyczną inwestycją realizowaną od kilku lat jest Wrocławski Węzeł Wodny. To nie tylko budowle i urządzenia hydrotechniczne, ale też cały system ochrony przeciwpowodziowej środkowej części dorzecza Odry, polegający na poprawie zabezpieczenia przeciwpowodziowego terenów na obszarze Wrocławia oraz miejscowości w bezpośrednim sąsiedztwie. Oprócz ochrony przeciwpowodziowej w projekcie tym pojawił się też aspekt zwiększonego wykorzystania rzeki w ujęciu kulturowym, turystycznym - zagospodarowanie nadbrzeży, budowa deptaków, infrastruktury turystycznej. Mamy już pierwszą marinę wrocławską naprzeciwko Uniwersytetu Wrocławskiego. Planowana jest kolejna na Osobowicach. To powrót do wykorzystania rzeki. Myślę, że realne jest także wprowadzenie tramwaju wodnego. Będzie to ważny krok w stronę ekologicznego Wrocławia, bo transport wodny jest najmniej emisyjnym, mniej niż samochodowy i kolejowy.
Kiedy może się pojawić we Wrocławiu?
Kto wie, czy nie już w tym roku lub następnym mogłyby się pojawić na Odrze pierwsze takie tramwaje. Jest na to potencjał, jeśli popatrzymy na inwestycje Wrocławskiego Węzła Wodnego.
Ostatnim, trzecim filarem naszego modelu jest budowa nowego układu kulturowego miasta – odnowienie i przebudowa rynków – centrów poszczególnych dzielnic. Rozbudowuje się infrastrukturę i dostęp do dóbr kultury dla mieszkańców poza Rynkiem i ścisłym centrum miasta - ostatnio zmieniły się tereny przy Hali Stulecia i ryneczek Psiego Pola. Teraz tworzy się kolejne takie centrum w zachodniej części miasta, wokół nowego stadionu. Celem jest mniej przemieszczających się mieszkańców, mniej spalanej benzyny, lepsza jakość powietrza i większy komfort życia w mieście. No i poprawa zdrowia, mniejsza zachorowalność, co ma też aspekt ekonomiczny – wpływa na naszą zdolność do wykonywania pracy. To wszystko będzie stopniowo realizowane przez miasto.
Poza Modelem M braliście też udział w innych projektach?
Były też inne projekty, już zakończone, np. Interreg4C - w ramach współpracy z Centrum Technologii Energetycznych w Świdnicy, gdzie analizowaliśmy tzw. dobre praktyki rozwiązań niskoemisyjnych. Teraz jest realizowany projekt Ekokreatywni, w ramach którego przeprowadza się szkolenia dla młodych (i nie tylko), ale przedsiębiorczych osób, które poszukują rozwiązań środowiskowych. Ma to też generować nowe miejsca pracy.
Czy są propozycje zmian przepisów zwiększających udział OZE w produkcji energii?
Pojawia się pytanie dla decydentów w naszym kraju: czy lepiej jest płacić kary za niedotrzymanie zobowiązań unijnych, czy uruchomić jasne procedury w zakresie zwiększenia udziału odnawialnych źródeł energii. To temat do dyskusji, ale po ostatnich działaniach ministerstwa gospodarki widzę, że jest duży nacisk, aby uprościć system zwiększania udziału OZE nie tylko w dużej skali, ale także tej mikro. Dla zwykłego Kowalskiego jest to trzeci filar, inwestycja w przyszłość. Oczywiście to propozycja dla tych, którzy posiadają jakieś zasoby finansowe. Inwestując w OZE i ograniczenie zapotrzebowania na energię, np. przez termomodernizację, ograniczamy koszty utrzymania budynku i zwiększamy swój budżet domowy na następne dziesięciolecia. Warto też przeprowadzić analizę funduszy wsparcia w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska pod kątem montażu kolektorów słonecznych (podgrzewanie wody użytkowej) lub systemów fotowoltaicznych (produkcja energii).
Co jeszcze może pan zalecić przysłowiowemu Kowalskiemu?
Przede wszystkim korzystanie w większym stopniu z komunikacji miejskiej, także roweru. To nie tylko obniża emisję zanieczyszczeń, ale i przynosi bardziej bezpośrednie korzyści dla zdrowia. A jeśli już samochód, to może uda się tak to zorganizować, aby dwie, trzy osoby podjeżdżały razem do miejsca pracy? W ten sposób ogranicza się koszty, a patrząc szerzej emisję spalin do atmosfery miejskiej i ugruntowuje się w swojej świadomości działania proekologiczne. Ogólnie można zalecić zrównoważone, trwałe gospodarowanie środowiskiem, zwracanie na nie uwagi na każdym kroku. To także ograniczanie zużycia energii: zmiana oświetlenia na ledowe, stosowanie urządzeń energooszczędnych, wyłączanie ładowarek, sprzętu na „czuwaniu”. To zawsze jest parę procent, które można zaoszczędzić w rachunkach. Świadomość ekologiczna w ostatnich latach bardzo wzrasta. Ważna tu jest też rola władz miasta, które czują potrzebę wspierania takich rozwiązań.
Czego możemy się spodziewać w najbliższych latach?
Czekamy na pieniądze z programu UE Horyzont 2014-2020, które uruchomią duże projekty z programami wdrożeń. Polska dostała dość dużą pulę pieniędzy związanych z programem Infrastruktura i Środowisko. Naszą rolą, jako naukowców, jest zacieśnienie współpracy między gospodarką, przedsiębiorstwami i nauką, a w efekcie wdrażanie rozwiązań prośrodowiskowych. To istotne, by dobrze wykorzystać te środki.
Będą też fundusze na ograniczenie niskiej emisji?
To jest prawdziwe wyzwanie dla miasta, także dla mieszkańców. Trzeba stale przypominać przeciętnemu Kowalskiemu, że paląc odpadami szkodzi sam sobie, jeśli nawet nie doprowadzi do większej katastrofy. Jest to, niestety, związane z czynnikiem ekonomicznym. Temat jest prosty, a zarazem trudny. Związany ze spaleniem w gospodarstwach domowych miału węglowego i innych materiałów palnych, nie zawsze wysokiej jakości. Jeśli miasta chcą dążyć do stałej poprawy komfortu życia mieszkańców i jakości powietrza, muszą być wdrożone programy, które umożliwią rezygnację z palenisk domowych na rzecz przyłączenia się do miejskiej sieci ciepłowniczej, a wraz z tym - dotacje od miasta. Niestety, w naszych realiach bez programów wsparcia i subwencji nie będzie poprawy. Nie ma ekologii bez ekonomii. Jeżeli chodzi o dużą energetykę, mamy ustawodawstwo, normy, ale w wypadku niskiej emisji ze starych kamienic nie ma żadnych uregulowań. Żeby doprowadzić do poprawy jakości powietrza, trzeba włączać stare kamienice w miejską sieć ciepłowniczą.
Jak wypada porównanie cen?
Roczny koszt ogrzewania z ciepłowni jest porównywalny do ogrzewania gazem, ale jest dużo wyższy niż ogrzewanie węglem. Aby przekonać Kowalskiego, który boryka się z utrzymaniem gospodarstwa domowego, trzeba zaproponować potencjalnym zainteresowanym dotacje od miasta albo od Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Może trzeba poszukać odpowiednich programów unijnych. Bez tego nie wydaje się to realne. Na pewno za to stale trzeba kształtować świadomość ekologiczną.
Rozmawiała Krystyna Malkiewicz
Projekt „Odnawialne Źródła Energii podstawowym filarem implementacji Modelu M Ekorozwoju Wrocławia i Dolnego Śląska” opracowali dr Łukasz Szałata, Kornelia Kwiecińska z Zakładu Ekologistyki i Zarządzania Ryzykiem Środowiskowym Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki Wrocławskiej oraz profesor Jerzy Zwoździak z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie.