Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości
Drukuj

Jak nie Politechnika to Oksford. Inżynier prosto na doktorat

05.01.2015 | Aktualizacja: 13.01.2015 12:21

Hanna Nowicka studiuje inżynierię biomedyczną na Wydziale Podstawowych Problemów Techniki (fot. archiwum prywatne)
W styczniu zamierza obronić pracę inżynierską, a już w październiku... rozpocząć studia doktoranckie w zakresie obrazowania medycznego na Uniwersytecie w Oksfordzie
Hanna Nowicka studiuje inżynierię biomedyczną na Wydziale Podstawowych Problemów Techniki Politechniki Wrocławskiej. - Chciałabym pracować nad bardziej techniczną stroną diagnostyki, na przykład nad matematycznymi algorytmami, które pozwolą zobaczyć jeszcze więcej na zdjęciach z takiego sprzętu, jak rezonans magnetyczny czy tomograf – tłumaczy studentka. 
Hanna właściwie powinna już kończyć studia na Politechnice, ale – jak sama przyznaje – niespokojna z niej dusza. - Nie mogę usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż trzy miesiące. I właściwie perspektywa czterech lat w Oksfordzie [tyle trwa stypendium doktoranckie – red.] trochę mnie przeraża, że tak długo w jednym miejscu... – śmieje się.
Po drugim roku studiów na PWr wylądowała w Australii, w Queensland Brain Institute. Zachęcona przez znajomych znalazła ofertę wakacyjnego stypendium badawczego w instytucie neurobiologii Uniwersytetu w Queensland. - Zgłosiłam się i dostałam to stypendium. Ale u nich lato to nasz grudzień, styczeń, luty i... zimowy semestr -  opowiada. Żeby wyjechać, zdecydowała się na urlop dziekański.
Kiedy wróciła, miała chwilę załamania. - Zamiast stracić pół roku, straciłam dwa semestry. Wyjazd i powrót wiązały się z wieloma formalnościami. Byłam niestandardowym studentem - wspomina. – Na szczęście trafiłam pod dobre skrzydła. Zaczęłam pracę naukową w zespole przetwarzania sygnałów biomedycznych pod okiem profesora Roberta Iskandera. To dało mi znowu napęd do działania.

Pobyt w Australii otworzył przed nią drzwi do pracy na kolejnych uczelniach za granicą - były więc wakacyjne stypendia w HZDR w Dreźnie oraz w Szwajcarii.
Na kilkuset aplikujących na stypendium na Politechnice Federalnej w Lozannie (EPFL) otrzymało je zaledwie 25 osób, w tym Hanna. Pracowała tam nad nową metodą przetwarzania sygnałów z jednoczesnego EEG i funkcjonalnego rezonansu magnetycznego mózgu.
Na uczelnię w Lozannie aplikowała trzy razy, w końcu się udało. - To wcale nie jest tak, że wszystko mi tak łatwo przychodzi – mówi Hanna. – Trzeba składać mnóstwo aplikacji, a przede wszystkim nie zniechęcać się. Wszystko jest dla ludzi.
Gdy okazało się, że nowopowstałe centrum obrazowania medycznego w Oksfordzie prowadzi badania, które ją zainteresowały, również i tam wysłała aplikację. - Pojechałam na rozmowę kwalifikacyjną i już na drugi dzień dostałam propozycję doktoratu z pełnym stypendium – opowiada. W minionym roku na doktorat w tym centrum przyjęto dziewięć osób, a stypendium, które pokrywa koszty studiów, przyznawane jest tylko najlepszym (3 proc. przyjętych na Oksford).
Doktorat w ośrodku szkolenia doktorantów w Oksfordzie nie odbywa się w tradycyjny sposób. – Zajęcia prowadzą tam specjaliści z Oksfordu oraz Nottingham. Najpierw przez pół roku będę uczestniczyć w kursach, potem przeprowadzę dwa projekty po 11 tygodni z dwoma promotorami i dopiero w połowie drugiego projektu zdecyduję, który z tych dwóch promotorów będzie ostatecznie promotorem mojej pracy doktorskiej – tłumaczy Hanna. – Powiem szczerze, że tu na Politechnice jest mi bardzo dobrze i tylko taka propozycja, jak Oksford, jest w stanie sprawić, że stąd wyjadę, że zostawię rodzinę, znajomych, grupę w laboratorium - dodaje.
W niektórych krajach studia doktoranckie możliwe są bez magisterki. W styczniu Hanna musi jednak obronić pracę inżynierską: – Mam nadzieję, że nie będzie z tym problemu.
Hanna pochodzi z Milicza, ale ukończyła III LO we Wrocławiu. – Trzyosobowy pokój w internacie szkół kolejowych i logistycznych... No, łatwo nie było – śmieje się. Jeszcze w Miliczu chodziła m.in. do szkoły muzycznej, nauczyła się angielskiego i hiszpańskiego. - Nie mogłam sobie znaleźć miejsca, cały czas muszę coś robić – śmieje się. Działa w klubie astronomicznym Almukantarat. Zna pięć języków. Była finalistką olimpiady lingwistycznej. Uczy się chińskiego.
Ma za sobą również rok studiowania na iberystyce. – Pewnie fajnie by było ratować jakiś zaginiony język w Peru – opowiada studentka. – Ale na pewno lepiej się sprawdzę jako inżynier, może moja praca kiedyś kogoś uratuje.
Katarzyna Górowicz-Maćkiewicz