Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości

Sprawy studenckie

Drukuj

Nowe KrioNgine spróbuje pobić rekord prędkości

22.07.2013 | Aktualizacja: 30.07.2013 10:14

KrioNgine podczas Dolnośląskiego Festiwalu Nauki (fot. Krzysztof Mazur)

Wygląda jak maluch z kaloryferem na dachu, ale już wkrótce nabierze bardziej sportowego charakteru. Zaoczni studenci Wydziału Mechaniczno-Energetycznego PWr pracują nad udoskonaloną wersją KrioNgine. We wrześniu chcą pobić nim rekord prędkości. – Dotychczasowy rekord sprzed 8 lat, ustanowiony w USA,  to 87 km/h. My jesteśmy w stanie pojechać około 100 km/h – mówi Daniel Brandyk, koordynator projektu.

Pomysł zbudowana pojazdu zasilanego ciekłym azotem studenci zaczęli wcielać w życie w styczniu 2012 roku. Wcześniej grupa zapaleńców z kierunku inżynierskiego spotykała się na korytarzach uczelni, żeby razem się uczyć i przygotowywać sprawozdania z „laborek”. Z czasem te spotkania nabrały bardziej formalnego charakteru i w grudniu 2011 roku przy Wydziale Mechaniczno-Energetycznym rozpoczęło działalność Koło Naukowe Skrzyneczka. – Początkowo przy projekcie pracowało kilkanaście osób, teraz zostało tylko pięć najbardziej zaangażowanych – mówi Daniel Brandyk. Od początku wspierają ich władze wydziału oraz dr Janusz Rogula. – To właśnie on podsuwa nam niektóre rozwiązania i rewiduje nasze szalone pomysły – opowiada Brandyk.
Pojazd miał oficjalną inaugurację we wrześniu  2012 roku podczas XV Dolnośląskiego Festiwalu Nauki. W marcu tego roku wystartował w konkursie na Polski Wynalazek 2013, organizowanym przez Telewizję Polską. Studentom Politechniki Wrocławskiej udało się pokonać kilkadziesiąt projektów i dojść do finału. – Nie wygraliśmy, ale mieliśmy okazję pokazać nasz pojazd całej Polsce. Zobaczyliśmy, jak od środka wygląda telewizja i organizacja programu na żywo – mówi Daniel Brandyk. Medialnym opiekunem ich projektu był dziennikarz Tomasz Kammel.

youtube


Studenci podzielili projekt KrioNgine na trzy etapy. Pierwszy już zakończyli. Było to zbudowanie, jak najprostszymi możliwymi środkami, prototypu pojazdu napędzanego ciekłym azotem. Idea zastosowania takiego „paliwa” jest analogiczna do wykorzystania wody w maszynie parowej Watta. - Zasadnicza różnica polega na tym, że do odparowania ciekłego azotu wykorzystuje się ciepło otoczenia. Eliminuje to potrzebę spalania, co czyni napęd zero-emisyjnym – tłumaczy pomysłodawca. Ciekły azot (gaz obojętny, niepalny) zgromadzony jest pod niskim ciśnieniem 15 bar, odparowanie następuje w wymienniku ciepła (parownicy). Gazowy azot kierowany jest przez układ zaworów sterujących na łopatki silnika pneumatycznego (zasada działania podobna do turbiny).
Drugi etap - obecnie realizowany - to udoskonalenie pierwszej wersji pojazdu oraz próba pobicia dotychczasowego rekordu prędkości. W finale projektu zajmą się zminimalizowaniem zużycia azotu i zoptymalizowaniem konstrukcji tak, żeby była gotowa do wdrożenia w produkcji. Budżet przedsięwzięcia wynosi 35 tysięcy złotych. Fundusze pozyskali z uczelni i od sponsorów.

Konstruktorzy przewidują zastosowanie swojego projektu w tzw. małej logistyce, zwłaszcza w hutnictwie, energetyce, kopalniach, zakładach wytwarzających ceramikę. KrioNgine może działać w warunkach, w których inne pojazdy znacznie tracą na wydajności. – Im cieplej, tym lepiej, a przy okazji jeszcze mamy zapewnione chłodzenie, taka mobilna klimatyzacja – tłumaczy Brandyk. Na świecie do tej pory zbudowano siedem takich modeli, żaden nie jest  jednak masowo produkowany. - Nasz ma spore szanse, ale nie chcę zapeszyć, konkurencja nie śpi - mówi inżynier. Dodaje, że wstępnie zainteresowała się projektem firma Bosch.
Co stanie się z pierwszą wersją KrioNgine? - Na pewno nie pójdzie do muzeum – śmieje się konstruktor. Dodaje, że studenci z KN Skrzyneczka prototyp pojazdu chcą ofiarować na potrzeby macierzystego wydziału jako pomoc dydaktyczną. – Niech inni korzystają z naszego doświadczenia – mówi.

We wrześniu bcie rekordu prędkości - rozmowa z Danielem Brandykiem
Zdążycie przygotować pojazd do bicia rekordu?
Musimy! Podzieliliśmy zadnia między siebie, mimo zaplanowanych wakacji, pracy zawodowej, każdy z nas wykonuje swoje zadania. Na pewno najgorętsze będą ostatnie dwa tygodnie przed całą akcją. Poprzednio też tak było. Zdarzało się, że wpadałem po pracy na obiad i od razu szedłem „na warsztat” i wracałem grubo po północy.
Jak bardzo udoskonalacie pierwszą wersję? 
Budujemy od zera nową ramę, obniżamy środek ciężkości całej konstrukcji, wymiennik ciepła nie będzie zamocowany pionowo na dachu, ale częściowo schowany pod podłogą, a część na płasko na dachu. Teraz przynajmniej zmieścimy się z pojazdem w garażu (śmiech).
Gdzie będziecie bić ten rekord?
Wynajmiemy tor albo lotnisko, jeszcze się rozglądamy nad odpowiednim miejscem. Fundusze na ten cel mamy już zarezerwowane. Tydzień wcześniej chcemy pojechać z pojazdem na miejsce i tam go już testować. Ja wszystko będzie dobrze działało, to podejdziemy do oficjalnej próby.
Po co w ogóle zabraliście się za ten projekt?
Dobre pytanie. Fascynuje nas technika, dlatego też studiujemy, to co studiujemy. Chcieliśmy w praktyce zobaczyć, jak działa tego typu mechanizm i jaki kryje się w nim potencjał.
Jak udaje się wam godzić pracę zawodową, studia i jeszcze życie rodzinne?
Nauczyliśmy się rozciągać czas (śmiech). 24 godziny to stanowczo za mało. Ale nasi najbliżsi już się przyzwyczaili. Wpierają nas, rozumieją, że to nasza pasja. Dziewczyna jednego z chłopaków z ekipy pomaga nam z dokumentami. Mój 7-letni syn przychodzi czasami i pomaga, jak może. Gdyby był starszy, to na pewno dostałby honorowe członkostwo w naszym kole naukowym. 
Pana plany zawodowe na przyszłość?
Na razie o tym nie myślę, bo jestem zadowolony, z tego, co robię. Ale może kiedyś jakieś studia doktoranckie? Ponoć nigdy nie jest za późno.
Iwona Szajner
* Daniel Brandyk jest 39-letnim absolwentem niestacjonarnych studiów inżynierskich na Wydziale Mechaniczno-Energetycznym PWr i studentem 1. roku studiów magisterskich tego samego wydziału. Na co dzień pracuje  jako inżynier produktu, wdrożeniowiec i technolog w przemyśle maszynowym.