Studenci działający w Akademickim Klubie Lotniczym Politechniki Wrocławskiej chcą zająć się przygotowaniem jedynego w Polsce symulatora szybowca z drążkiem sterowniczym i orczykiem, a nie joystickiem. Poszukują chętnych do wspólnej pracy nad tym projektem Do swojej dyspozycji AKL ma dwa szybowce. Pierwszy czeka na studentów w hangarze Aeroklubu Ziemi Lubuskiej. - Ma ukręcony ogon po kolizji lotniczej i nie opłaca się go już remontować – opowiada Jan Byrtek z Akademickiego Klubu Lotniczego Politechniki Wrocławskiej. – Jako że współpracujemy z Aeroklubem Ziemii Lubuskiej, zaoferowano nam, że możemy go zabrać i przerobić na symulator. Ten szybowiec to SZD 50-3 Puchacz do nauki latania, treningu i podstawowej akrobacji, zaprojektowany specjalnie na potrzeby szkoleniowe aeroklubów i szkół. Jest dwumiejscowy, tylne siedzenie zajmuje zawsze instruktor, przednie pilot-uczeń.
Studenci planują przewiezienie szybowca do Wrocławia, odcięcie przedniej części kadłuba i stworzenie w nim symulatora. – Jedynego takiego w Polsce – podkreśla Jan Byrtek. – Chcemy bowiem, by sterowało się w nim nie joystickiem, jak w innych symulatorach, a drążkiem sterowniczym i hamulcem. Dzięki temu można się będzie poczuć jak w czasie prawdziwego lotu. Przed kokpitem studenci zamontują monitory, a w przyszłości planują zastąpienie ich sferycznie ustawionymi rzutnikami. AKL szacuje, że stworzenie symulatora pochłonie między 5 do 10 tys. zł. Klub musi m.in. kupić czujniki, którymi jego członkowie obłożą drążek i hamulec oraz program symulujący loty, który dostosują do swoich potrzeb. Większość pracy przy przygotowaniu symulatora wykonają sami, choćby odcinając kokpit od reszty kadłuba szybowca w swoim warsztacie czy samodzielnie programując potrzebne układy elektroniczne. - Dlatego szukamy nowych członków, studentów chętnych do pomocy przy tym projekcie – opowiada Jan Byrtek. – Potrzebujemy elektroników, programistów, osób, które zajmą się kwestiami mechanicznymi oraz marketingowców, którzy będą odpowiadali za pozyskiwanie funduszy i rozliczanie projektu oraz jego promocję. Myślę, że warto do nas dołączyć, bo stworzenie symulatora to duże i ciekawe wyzwanie. Studenci będą starali się, by uczelnia dofinansowała ich projekt. Będą też szukali sponsorów, nie tylko takich, którzy wesprą ich finansowo, ale także oferowanymi przez siebie usługami czy pomocą merytoryczną. Drugi szybowiec, jaką ma do dyspozycji AKL, to ATR 42-300, czyli obiekt dużo większy, który przewoził nawet 50 pasażerów. Znajduje się we Wrocławiu, w piwnicy jednego z byłych członków klubu, który wspólnie z kolegą stworzył z jego kokpitu standardowy symulator z joystickiem. – Stoi tam i się kurzy, a u nas mógłby pomagać w szkoleniu przyszłych pilotów. Dlatego Michał Chrząszcz i Michał Berentynowicz, jego twórcy, zaproponowali, że oddadzą go na potrzeby naszego klubu – opowiada Jan Byrtek. Student zaznacza, że na razie AKL największy problem ma ze znalezieniem miejsca w kampusie, gdzie mogłyby stać symulatory i gdzie odbywałyby się na nich szkolenia. – Ale rozmawiamy już z Zespołem Domów Studenckich i prawdopodobnie uda się wygospodarować jakąś przestrzeń w jednym z akademików na Wittigowie – mówi Jan. Symulatory mają być mobilne, czyli będą mogły być wypożyczane na szkolenia dla przyszłych pilotów w innych miejscach. Zainteresowany jest tym m.in. Aeroklub Ziemi Lubuskiej. Lucyna Róg
|