Na czterodniowy biwak w Bieszczadach wybrali się członkowie Studenckiego Klubu Turystycznego Politechniki Wrocławskiej. I choć trwało jeszcze astronomiczne lato, mieli okazję zobaczyć połoniny w kolorowej, wczesnojesiennej szacie
 W Wrocławia wyruszyli wieczorem w sobotę 13 września, by w niedzielę rano dotrzeć do Ustrzyk Dolnych. Wyjazd wspomina Zygmunt Horodyski, uczestnik wyprawy: Na początek naszej wędrówki wybraliśmy Ustrzyki Dolne, pierwszy cel – Tarnica [najwyższy szczyt polskich Bieszczad, 1346 m n.p.m. – red.]. Trasa dość prosta i przyjemna, jednocześnie oferująca piękne widoki. W drodze na szczyt mieliśmy okazję skorzystać z naszych pradawnych umiejętności zbieractwa, rozkoszując się ostatnimi jagodami w tym roku. O ile dotarcie na Tarnicę nie stanowiło większego problemu, to już podejście pod Krzemień było nie lada wyzwaniem. Niekryjące niebezpieczeństw, ale długie i dość strome podejście wyciągnęło z nas sporo sił i potu. Po nim było już prosto, po drodze słyszeliśmy od czasu do czasu jelenie na rykowisku.
 Po kilku godzinach marszu dotarliśmy na pole namiotowe w Bereżkach, gdzie czekało nas tylko rozstawienie namiotów, rozpalenie ogniska i radowanie się minionym dniem. Dzień drugi pokazał nam, ile nas kosztowała długa wycieczka po nieprzespanej nocy. Przy podejściu na skrzyżowanie szlaków przy Połoninie Caryńskiej chyba każdy odczuł poprzedni dzień, choć nie przyznawaliśmy się, że nie mamy sił na długą trasę. Postanowiliśmy odpocząć, godzinna drzemka na trawce była trafnym wyborem. Po dotarciu do bacówki PTTK pod Małą Rawką zdecydowaliśmy się wejść na Małą Rawkę, by podziwiać zachód słońca, szkoda tylko, że pojawiły się chmury. Trzeciego dnia pełni sił i wigoru ruszyliśmy ponownie na Połoninę Caryńską, by następnie zajść do Chatki Puchatka, dwa strome podejścia, lecz nie tak wymagające jak te dnia pierwszego. O dziwo, Chatka Puchatka, która na wielu kartkach informowała, że nie posiada prądu, była obłożona panelami słonecznymi. Z Chatki droga grzbietem połonin była niczym spacerek po miejskim chodniku, szybka i przyjemna, a widoki zapierały dech w piersiach.
 Na przełęczy Mieczysława Orłowicza (na skrzyżowaniu szlaków żółtego i czerwonego) postanowiliśmy trochę odsapnąć wśród traw - trzeba przyznać, to bardzo przyjemna forma odpoczynku. Cel naszej podróży, czyli pole namiotowe PTTK w Wetlinie, osiągnęliśmy bardzo szybko. Wetlina jako miejscowość nie wyróżnia się specjalnie, ale posiada za to jedno bardzo ciekawe miejsce – Bazę Ludzi Mgły. To klimatyczny bar, w którym można zostawić pamiątkę po sobie. Każdy daje to, co ma: można tam zobaczyć przyczepione bilety, stare dowody osobiste, legitymacje studenckie, listy. Jedyne, o co to miejsce się prosiło, to własny geocache, który byłby tam idealnym akcentem. Zygmunt Horodyski, Studencki Klub Turystyczny Politechniki Wrocławskiej Strona SKT Politechniki Wrocławskiej tutaj.
|