Czterodniowa wycieczka na Ukrainę stała się impulsem do wpisania na stałe turystyki miejskiej w kanon inicjatyw naszego klubu – pisze Grzegorz Demczyszak ze Studenckiego Klubu Turystycznego Politechniki Wrocławskiej Grzegorz Demczyszak o wyjeździe do Lwowa: Z Wrocławia w Boże Ciało wyruszyła dwunastka podróżników. Droga do stolicy Zachodniej Ukrainy zajęła nam 11 godzin i trzykrotnie musieliśmy się przesiadać. Nie przeszkadzało nam to jednak - po drodze poznaliśmy innych podróżników: Australijczyków, Ukraińców, Niemców, śmiechu było co niemiara. We Lwowie dołączyło do nas pięciu pozostałych członków ekipy. Cały pierwszy wieczór spędziliśmy na najwyższym wzgórzu Lwowa, gdzie niegdyś wznosił się Wysoki Zamek. Panorama miasta z tego miejsca jest naprawdę wyjątkowa. Następnego dnia od samego rana zabraliśmy się do zwiedzania. Targ, stare kasyno, Uniwersytet Lwowski, Politechnika, rynek - to tylko kilka atrakcji, które zobaczyliśmy. Dzień uświetniliśmy wizytą w Operze na Carmen. Dla wielu był to pierwszy kontakt z baletem. W międzyczasie leniwie włóczyliśmy się między kawiarniami i knajpkami, kosztując lokalnych specjałów. Wojna na wschodzie odciska piętno na mieście naszych przodków. Wszędzie widać młodych żołnierzy, cywile wywieszają ukraińskie flagi, noszą koszulki z herbem Ukrainy. W kościołach tworzone są specjalne ołtarze dla poległych w Donbasie. Ludzie we Lwowie są bardzo życzliwi - sami oferują pomoc, kiedy potrzebujemy coś znaleźć, ekspedienci w sklepach zapraszają ponownie do Lwowa. Proszą byśmy przekazali innym, że tu jest bezpiecznie. Tak też się czujemy. Nasza przewodniczka mówi, że turystyka zmalała od momentu wybuchu wojny na wschodzie kraju i wszyscy tutaj na tym cierpią. Ostatniego dnia wyruszamy w miasto z przewodnikiem. Poznajemy wiele ciekawych historii dotyczących polskich królów, artystów i uczonych. Widzimy Lwów z innej strony, przechadzając się jednocześnie między urokliwymi uliczkami, na których czas się zatrzymał. Pełni pozytywnych wrażeń rozpoczęliśmy nasz trochę pechowy powrót do domu. Ukraińska rzeczywistość funkcjonuje zupełnie inaczej niż w Polsce, przez co nie zdążyliśmy na pociąg. A może Kresy Wschodnie chciały nas zatrzymać? Nie zależnie od tego, wrócimy tam na pewno. Czterodniowa wycieczka na Ukrainę stała się impulsem do wpisania na stałe turystyki miejskiej w kanon inicjatyw naszego klubu. Grzegorz DemczyszakWięcej informacji o Studenckim Klubie Turystycznym Politechniki Wrocławskiej tutaj.
|