Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości

Z Klubu Seniora

Drukuj

Emilii Nowaczyk zwiedzanie Afryki

28.02.2014 | Aktualizacja: 11.03.2014 11:38

Emilia Nowaczyk opowiadała o podróży do Afryki (fot. Krzysztof Mazur)

O swojej podróży do państw południowej Afryki opowiadała emerytom Politechniki Wrocławskiej Emilia Nowaczyk, emerytowana pracownica Instytutu Inżynierii Biomedycznej i Pomiarowej PWr. Spędziła na tym kontynencie cały miesiąc.
Samochodami lub samolotami przewędrowała około 10 tysięcy kilometrów. Odwiedziła Kenię, Tanzanię, Zambię, Zimbabwe, Namibię, Botswanę i Republikę Południowej Afryki. – Kraje, które odwiedziłam, mają łączną powierzchnię 15 razy większą niż Polska, ale liczba ich ludności jest tylko czterokrotnie większa – mówiła Emilia Nowaczyk. – Są tu wielkie miasta, ale też wioski złożone z kilku zaledwie chat i ogromne obszary pustynne.


Nowaczyk odwiedziła m.in. Zanzibar (w Tanzanii) – miasto, które kiedyś stanowiło centrum handlu niewolnikami. Po jego zniesieniu w Zanzibarze powstała katedra anglikańska z czerwonym kamieniem, wmurowanym na pamiątkę wywożonych stąd Murzynów.
Po opuszczeniu Zanzibaru Nowaczyk odwiedzała głównie rezerwaty przyrody i parki narodowe Afryki. Pływała m.in. łodzią w delcie rzeki Okavango – jedynej rzeki na świecie, która nie kończy biegu w morzu lub oceanie, lecz wsiąka w bagna na pustyni Kalahari. Była też w rezerwatach Ngorongoro (Tanzania) i Masai Mara (Kenia) – część parku narodowego Serengeti. Widziała tu np. wędrówki antylop i innych afrykańskich zwierząt i robiła im zdjęcia. – Udało mi się upolować na zdjęciach m.in. tak zwaną wielką piątkę, tzn. pięć drapieżników, które są uważane za najgroźniejsze w Afryce – mówiła z dumą. – Są to: lew, słoń afrykański, bawół afrykański, nosorożec czarny i lampart. Oprócz nich fotografowała też inne zwierzęta, ptaki i rośliny.
Emilia Nowaczyk odwiedziła też Pretorię i Johannesburg w Republice Południowej Afryki. Tu jednym z najważniejszych dla niej miejsc było Soweto – miejsce urodzenia Nelsona Mandeli.
Zaskoczeniem dla prelegentki była skala analfabetyzmu w Afryce: w Tanzanii zjawisko to dotyczy nawet 30% ludności kraju, w innych krajach - ma skalę niewiele mniejszą. Częściowo wynika to z niechęci części rdzennych Afrykanów do europejskich pomysłów. – W Kenii Masajowie jako jedyna grupa etniczna mają darmowy dostęp do edukacji – mówiła Nowaczyk. – I co z tego, skoro oni i tak dzieci do szkół nie wysyłają. Tę niechęć do wszystkiego, co europejskie, można było zauważyć także w czasie zwiedzania. – Naszymi przewodnikami byli Afrykanie – opowiadała prelegentka. – Oni odnosili się do nas przyjaźnie, ale nie w każdym miejscu odważyłabym się wyjść sama na ulicę nawet w środku dnia.
ml