O swoim pielgrzymowaniu do sanktuarium św. Jakuba, jednego z najstarszych miejsc pielgrzymkowych w Europie - opowiadała w Klubie Seniora Politechniki Wrocławskiej Irena Olchowska-Schmidt. Do Santiago de Compostela wędruje co roku od 20 lat. - Do Santiago prowadzi wiele szlaków – tłumaczyła Olchowska-Schmidt, pokazując mapę dróg prowadzących do sanktuarium z Francji, Hiszpanii i południa Portugalii. Najbardziej popularne są tzw. droga francuska (prowadząca z Roncesvalles przez Nawarrę, hiszpańskie prowincje La Rioja, Burgos, Castilla y Leon i A Coruna) i aragońska (rozpoczynająca się w Aragonii i po kilku odcinkach łącząca się z francuską). Tym razem Olchowska-Schmidt postanowiła wędrować na zmianę różnymi szlakami. – Patronką mojego wędrowania miała być św. Eulalia, mało znana hiszpańska męczennica z przełomu III i IV wieku – tłumaczyła. – Dlatego na całej trasie szukałam kościółków i ołtarzy poświęconych tej świętej. Odwiedziła przede wszystkim katedrę w Barcelonie, której patronką jest właśnie Eulalia. Jednak w czasie wędrówek napotkała na wiele romańskich kościołów pod wezwaniem tej świętej. Ze zdziwieniem zauważyła, że nawet jeśli mijane po drodze miejscowości były niemal niezamieszkane (w jednej z nich na stałe mieszkała tylko jedna osoba – człowiek prowadzący schronisko dla pielgrzymów), wszystkie kościółki były zadbane. Jako historyk sztuki zwracała uwagę na wystrój mijanych zabytkowych budowli. - Dopiero na szlaku poznałam hiszpańską rzeźbę romańską - mówi. - Na studiach prawie nam o niej nie wspominano. Jako ilustrację tego, o czym mówiła, pokazała znajdujące się na fasadach wielu kościołów postacie trzymające instrumenty muzyczne. - Dzięki temu zainteresowałam się instrumentami strunowymi, na których grano niemal tysiąc lat temu - dodała. Olchowska-Schmidt opowiadała też o warunkach, w jakich pielgrzymowała. Całą drogę przeszła niosąc 6-kilogramowy plecak z najniezbędniejszymi rzeczami. - Przygotowując bagaż starałam się, aby plecak był jak najlżejszy - tłumaczyła. - Wiedziałam przecież, że będę musiała całą drogę go dźwigać. Wzięłam więc tylko śpiwór i najniezbędniejszą odzież. Pytana o ceny noclegów na trasie wyjaśniła, że w schroniskach dla pielgrzymów każdy płaci tyle, ile może. Tylko w hostelach i pensjonatach obowiązują sztywne ceny. Do Santiago de Compostela dotarła po 30 dniach marszu. - Najtrudniejsze były te odcinki drogi, przy których nie rosły drzewa - opowiadała. - Wędrowałam w sierpniu i było naprawdę bardzo gorąco. Profesor Henryk Kasprzak: - Ja też byłem w Santiago, ale szedłem tzw. drogą portugalską (prowadzącą z Lizbony na północ). Rzeczywiście było gorąco, dlatego często wychodziłem na szlak już o piątej, żeby jak największą część drogi przejść przed najgorszym upałem. Pewnego dnia, około siódmej rano, po dwóch godzinach marszu, zamarzyła mi się kawa. To marzenie spełniło się błyskawicznie. Już po kilku minutach poczułem zapach kawy dochodzący z otwieranego właśnie przydrożnego baru. Był to dla mnie dowód interwencji św. Jakuba. Profesor Kasprzak przypomniał też motto Drogi św. Jakuba: to nie droga jest trudnością, lecz trudność jest drogą. Spotkanie w Klubie Seniora odbyło się 5 grudnia. Maria Lewowska
|