Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości

Historia

Drukuj

Politechnika była silna i solidarna. Ludzie się sprawdzili

11.12.2014 | Aktualizacja: 15.12.2014 10:50

Demonstracja we Wrocławiu przy ul. Mazowieckiej, gdzie mieścił się Międzyzakładowy Komitet Założycielski (MKZ) NSZZ „Solidarność” (fot. archiwum Pryzmat, nr 257)

70 LAT POLITECHNIKI WROCŁAWSKIEJ. Związkowi działacze na Politechnice Wrocławskiej od początku zdawali sobie sprawę z siły uczelnianej „Solidarności”
Ludzie Politechniki po prostu się sprawdzili – mówi profesor Jan Waszkiewicz, pierwszy marszałek województwa dolnośląskiego, od początku lat 70. związany z uczelnią.
Początki...
... działalności związkowej, a potem „Solidarność” na Politechnice Wrocławskiej to oczywiście koniec sierpnia 1980 r. We Wrocławiu wybuchają strajki. Najpierw w MPK, potem do akcji protestacyjnej dołączają załogi m.in. Hutmenu, Elwro, FAT-u, Fadromy, Hydralu, Pafawagu. Politechnika była jeszcze na wakacjach, ale i tu zaczęto organizować nieformalne zebrania i przekazywano sobie informacje o sytuacji w mieście.
Kiedy 31 sierpnia w stoczni podpisywano Porozumienie Gdańskie, zezwalające m.in. na tworzenie wolnych związków zawodowych, w małej sali BHP Politechniki Wrocławskiej zaczynało się pierwsze posiedzenie Komitetu Założycielskiego Niezależnego Związku Zawodowego PWr. – Pamiętam, jak wywiesiłem kartkę, że kto jest zainteresowany przystąpieniem do związku, niech się pojawi w laboratorium [Wydział Chemiczny – red.] – opowiada Tomasz Wójcik, pierwszy szef politechnicznej „S”. – Byłem pełen obaw, ile osób przyjdzie, kto przyjdzie. I kiedy w drzwiach jako pierwszy ukazał się tak zacny człowiek, jak profesor Krzysztof Pigoń, wiedziałem, że będzie dobrze. 


W połowie września na Politechnice przeprowadzono referendum. Pytanie brzmiało: „Czy zamierzasz wstąpić (lub czy już wstąpiłeś) do Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego zarejestrowanego w Międzyzakładowym Komitecie Założycielskim we Wrocławiu”. Na „tak” zagłosowało prawie 97 proc. (5233 osób), na „nie” 3 proc. (165 osób).
Tuż po inauguracji roku akademickiego Komitetowi Założycielskiemu przydzielono lokal w pokoju nr 11 w bud. D-1. Sekretarką została Jadwiga Szymonik, która do dziś pracuje w „Solidarności” przy Politechnice Wrocławskiej. – Byłam pierwszym etatowym pracownikiem związku – wspomina. – To były piękne, choć trudne czasy. Ludzie życzliwi, pełni nadziei i nie chodziło im o pieniądze, walczyli po prostu... o wolność – opowiada Szymonik. – Zresztą po co wtedy były komu pieniądze, skoro na półkach był tylko ocet – śmieje się.
– Pamiętam tę atmosferę podniecenia i potrzebę szybkiej organizacji, naprędce organizowane spotkania, różne deklaracje – opisuje atmosferę tamtych dni profesor Eugeniusz Rosołowski. – Organizowany NSZZ „S” stał oczywiście w opozycji do ZNP na Politechnice. Na szczęście, i tam w owym czasie było sporo normalnych ludzi, którzy sprzyjali, czy nawet współtworzyli „Solidarność” – wspomina profesor. – W moim najbliższym otoczeniu działali m.in. Andrzej Olszewski, Rafał Szafran czy Andrzej Szymański. Później, już po rejestracji związku, nastąpił okres burzliwych zebrań. – Ale ludzie byli do bólu uprzejmi i bardzo zaangażowani – opowiada Jadwiga Szymonik.
„Solidarność” na Politechnice Wrocławskiej była drugą co do wielkości, po Jelczańskich Zakładach Samochodowych, organizacją na Dolnym Śląsku. – Z pewnością sporo zawdzięczała mądrości i doświadczeniu Tadeusza Huskowskiego. Jeszcze przed wybuchem stanu wojennego przygotowani byliśmy do strajku – opowiada pani Jadwiga. – Gotowe były różne plany, instrukcje działania itd.
Ważne „Informacje”
27 stycznia 1981 roku ukazał się pierwszy numer „Informacji” – biuletynu NSZZ „Solidarność” przy Politechnice Wrocławskiej. W kolejnym, marcowym, wydaniu rozważano trafność sugestii profesor Jadwigi Staniszkis, która podczas spotkania na Politechnice zwróciła uwagę na „oligarchizację „Solidarności”, czyli na postępującą alienację gremiów funkcyjnych wobec związkowych dołów”.
– Hm... to był dowód na brak cenzury w związku, każdy miał prawo zamieścić swoją opinię, ja się z nią nie zgadzałem – mówi Tomasz Wójcik.
– Ja nie lekceważyłem nigdy jej intuicji – śmieje się profesor Jan Waszkiewicz. – A cenzury oczywiście nie było – dodaje. Profesor Waszkiewicz pisywał nie tylko do "Informacji", ale przede wszystkim do Biuletynu Dolnośląskiego. – Lubiłem wiedzieć, co się dzieje. Przypadek sprawił, że stałem się działaczem zarządu regionu, a potem władz krajowych – dodaje.
14 września 1981 aresztowano Kornela Morawieckiego, pracownika Instytutu Matematyki Politechniki Wrocławskiej, delegata na I Krajowy Zjazd „Solidarności”, redaktora Biuletynu Dolnośląskiego. Postawiono mu zarzut podważania sojuszy międzynarodowych.

ilustracja6_informacje.jpg
– To aresztowanie było dla nas ciosem, wprowadziło poczucie zagrożenia, to był zamach na całą „Solidarność” – wspomina Wójcik.
– Baliście się?
– O nie! Absolutnie! Wprost przeciwnie, narastała w nas chęć organizowania marszy, protestów w obronie Kornela – mówi Jadwiga Szymonik. – Nosiliśmy bibułę, potem robiliśmy paczki dla rodzin internowanych kolegów.
2 października podczas inauguracji roku akademickiego przemówił „solidarnościowy” rektor, profesor Tadeusz Zipser. Mówił: – „My tu w naszej społeczności tworzymy wzorce własne tej trudnej dyskusji. Nie dajmy się ponosić jałowej agresywności. Porzućmy pesymizm założeń, że nasz partner i tak nie da się przekonać. Porzućmy także optymizm, że to my zawsze mamy rację. Przychodzi nam dziś działać w jeszcze bardziej odpowiedzialnej sytuacji, gdyż jesteśmy autonomiczni. Dźwigamy na sobie większy ciężar odpowiedzialności, jednak wierzę, że do brzegu przyszłej inauguracji dobijemy szczęśliwie i że nie uronimy z tego naszego czoła żadnych wartości”.
Dwa miesiące później, 29 grudnia, profesor Zipser został odwołany ze stanowiska rektora Politechniki Wrocławskiej.
Grudzień 1981 roku
W przeddzień wybuchu stanu wojennego Tomaszowi Wójcikowi urodziła się córka. – Żona była w szpitalu, więc ja w domu pilnowałem trójki dzieci, nie byłem świadom sytuacji – opowiada. – Przyszli nawet tajniacy w nocy, ale jak mnie zobaczyli w domu samego z dziećmi, odpuścili. Myślałem, że to zwykła prowokacja. Ale rano przyjechał Marek Muszyński z kolegami i powiedział co się stało. Potem, kiedy rodzina była już bezpieczna, zniknąłem. Ukrywałem się do 8 marca.
13 grudnia, w związku z ogłoszeniem stanu wojennego, na Politechnice Wrocławskiej rozpoczął się strajk okupacyjny. Dwa dni później rozbity został przez oddziały ZOMO.
Jadwiga Szymonik była w D-1, była łączniczką z gmachem A-1. – Widzieliśmy, jak zbliżają się wozy milicji – opowiada.
– Zadzwoniłam do A-1, ktoś odebrał telefon i nie był to Marek Muszyński. Wiedziałam, że oni już są w środku, więcej już tam nie dzwoniłam – wspomina. – Tak byłam umówiona z Markiem, że tylko on będzie odbierał telefony.
Pani Jadwidze w strajku towarzyszył mąż Kazimierz. Nie pracował na Politechnice, ale przyjechał wesprzeć żonę. Podobnie jak inni wrocławianie. – Przychodziło wielu ludzi. Zostawiali jedzenie pod bramą, chleb, ziemniaki – opowiada pani Jadwiga. – Zapasów mieliśmy na kilka tygodni. Nic się nie przydało, bo ZOMO wdarło się na uczelnię i spacyfikowało strajk.

stan_wojenny1_11.12.jpg
Po pacyfikacji związkowcy wywozili resztki dokumentów, jakieś sprzęty do drukowania. To, czego nie udało się wcześniej zabezpieczyć, konfiskowali tajniacy. – To był chyba 17 grudnia – wspomina pani Jadwiga. – Przyszli i zażądali klucza od sejfu. Tam i tak nie było już nic ważnego, ale oni myśleli, że jest. Otworzyli sejf i w sukno, takie zielone ze stołu prezydialnego, zawijali wszystko, wynosili do samochodu i wywozili na Łąkową. Były tam np. popiersia Piłsudskiego, Sikorskiego, znaczki związkowe itd. Podobno wiele z tych popiersi trafiło do domów funkcjonariuszy – śmieje się pani Jadwiga.
Związek formalnie przestał istnieć. Jadwiga Szymonik do 1989 roku pracowała w dziale studenckim, potem znowu wróciła do pracy w „S”.
Politechniczna „Solidarność” była silna
Kornel Morawiecki, lider Solidarności Walczącej, w książce „Wyboista droga do wolności” podkreśla, że na I Krajowym Zjeździe „Solidarności” Politechnika Wrocławska miała aż pięciu delegatów [Jan Waszkiewicz, Tomasz Wójcik, Andrzej Zarach, Kornel Morawiecki i Stanisław Huskowski – red.]. „I cóż w tym szczególnego? – pisze Morawiecki – Ano to, że delegaci na I Krajowy Zjazd „Solidarności” w hali Olivii byli wybierani w proporcji 1 na 10 tysięcy członków „Solidarności” w Regionie. I takiej pięcioosobowej nadreprezentacji w tamtym najważniejszym dla związku gremium nie miał żaden kilkakrotnie liczniejszy i symboliczniej postrzegany zakład w Polsce. Ani Stocznia Gdańska czy Szczecińska, ani Huta Katowice, ani żadna z kopalni, ani FSO Żerań. Z tych politechnicznych delegatów dwóch weszło do najściślejszego Krajowego Kierownictwa Związku”.
Katarzyna Górowicz-Maćkiewicz

Zdjęcia: archiwum Solidarności Politechniki Wrocławskiej
W tekście wykorzystano fragmenty wydawnictwa z okazji 25 LAT NSZZ "SOLIDARNOŚĆ” przy Politechnice Wrocławskiej oraz książki „Wyboista droga do wolności” z 2005 r.