Zmarł 4 września 2011 r. Został pochowany w dniu swoich urodzin, 10 września 2011 r., na cmentarzu parafialnym Świętej Rodziny we Wrocławiu, przy ul. Smętnej.
Urodził się w 1932 r. w Bukiszkach niedaleko Wilna. Tam rozpoczął naukę w szkole podstawowej, przerwaną wybuchem wojny. W 1940 r. z siostrą i macochą został wywieziony na Syberię. Jego ojca władza radziecka uwięziła i skazała na dożywotnią pracę w kopalni. Wacław z siostrą i macochą wrócili do Polski pod koniec 1946 r. i osiedlili się w małej wsi Rybnica k. Jeleniej Góry. Dzięki staraniom przyjaciół-kombatantów, ojcu udało się dołączyć do rodziny dopiero w drugiej połowie lat pięćdziesiątych, w okresie tzw. Odwilży gomułkowskiej. Po ukończeniu szkoły podstawowej podjął pracę zarobkową, uczęszczając równocześnie do liceum ogólnokształcącego dla pracujących w Jeleniej Górze. I ta nauka została przerwana w 1952 r. powołaniem do służby wojskowej. Rozpoczął ją w wojskach pancernych, a zakończył w saperskich. Dzięki wyrozumiałości dowództwa mógł po roku służby uczyć się w trybie indywidualnym i zdawać w wojsku egzamin maturalny, jak również przygotować się do egzaminu na studia wyższe. Będąc żołnierzem, zdał egzamin na Politechniką Wrocławską i w 1956 r. rozpoczął studia na Wydziale Mechanizacji Rolnictwa, które zakończył na Wydziale Mechanicznym w 1961 r. Moja znajomość i przyjaźń ze Zmarłym trwała przez cały okres studiów i późniejszej pracy zawodowej na Politechnice. Przez pięć lat mieszkaliśmy razem w akademiku, najpierw na ul. Kotsisa, a od drugiego roku już na Podwalu, przy ówczesnym placu Kirowa, czyli przy Dworcu Świebodzkim. W każdym z tych akademików dzieliłem z Wacławem pokój, a z racji zbieżnej pisowni naszych nazwisk byliśmy zawsze w tej samej grupie dziekańskiej. Wacek imponował mi nie tylko tym, że był ode mnie o cztery lata starszy, ale przede wszystkim odbytą służbą wojskową, i to niezwykłą, bo czteroletnią. Podziwiałem również Jego upór w konsekwentnym dążeniu do uzyskania upragnionego dyplomu magistra inżyniera. Był ambitny i niezwykle pilny w przygotowywaniu się do egzaminów. Najczęściej były to egzaminy ustne, więc dowcipni koledzy uznali, że Wacław tak pilnie się do nich przygotowuje, bo się boi egzaminatorów. W związku z taką oceną zrodziła się na wydziale nazwa jednostki strachu przed egzaminem – „wacek”. Funkcjonowała ona na naszym roku do końca studiów. Gdy któryś kolega wybierał się na egzamin, pytano go po prostu: ile masz „wackow”, czyli – jak jesteś przygotowany? Po dyplomie i rocznym zatrudnieniu w Jelczańskich Zakładach Samochodowych Wacław przyjął ofertę pracy w Katedrze Obróbki Metali naszej Politechniki. Z dwoma jeszcze kolegami z roku, zatrudnionymi bezpośrednio po dyplomie w katedrze, przywitaliśmy Go bardzo serdecznie w naszym gronie. Wacław, podobnie jak na studiach, poważnie i sumiennie traktował swoje obowiązki dydaktyczne i pracę naukową. Był wyrozumiały wobec studentów i bardzo przez nich lubiany. Jako wieloletni animator konkursu na najlepszą pracę dyplomową, przyczynił się do znaczącego podniesienia poziomu tych prac. Dowodem mogą być wyróżnienia, dyplomy i czołowe miejsca zajmowane przez naszych absolwentów w tego rodzaju konkursach na szczeblu krajowym. W roku 1971 obronił pracę doktorską i awansował na stanowisko adiunkta. Przez szereg lat pełnił funkcję kierownika zespołu badawczego realizującego wiele prac naukowo-badawczych w ramach PAN, CPBP oraz KBN. Był autorem i współautorem 90 artykułów, referatów i patentów, dwóch skryptów i jednej monografii oraz 70 opracowań dla przemysłu. Był inicjatorem i współorganizatorem pierwszych koleżeńskich zjazdów absolwentów Wydziału Mechanicznego rocznika 1956/1961. Wielokrotnie wyróżniany nagrodami: ministra, JM Rektora, dziekana i dyrektora Instytutu. Odznaczony został również Złotym Krzyżem Zasługi i wyróżniony Złotą Odznaką PWr. Po przejściu na emeryturę w 1999 r. nadal aktywnie uczestniczył w pracach koła SIMP przy PWr, będąc przedstawicielem Dolnego Śląska w centralnym zarządzie SIMP w Warszawie. Pracował również w zarządzie Federacji Pracodawców Polski Zachodniej. Z powodzeniem łączył pracę społeczną z zawodową. Pracował przez kilkanaście lat w Wyższej Szkole Menedżerskiej w Legnicy, jako wykładowca na kierunku Zarządzanie i Marketing. Od roku 2005 pełnił funkcję prodziekana na tym kierunku, prowadząc równocześnie zajęcia z: projektowania procesów produkcyjnych, technicznego przygotowania produkcji i podstaw projektowania inżynierskiego. Podziwiałem Jego tytaniczną wprost pracę, gdy już jako emeryt opowiadał mi o kolejnych, zupełnie nowych, przygotowywanych przez siebie, wykładach nt. jakości i certyfikacji w gospodarce rynkowej oraz kosztów jakości i technicznych jej aspektów. Zaangażowanie w pracę zawodową i społeczną przerwała w grudniu 2010 r. ciężka choroba, która nie pozwoliła Mu już powrócić do aktywnego życia. W pamięci społeczności Instytutu Technologii Maszyn i Automatyzacji zachowamy dr. inż. Wacława Pszczołowskiego jako człowieka niezwykle skromnego, pracowitego, wykładowcę szanowanego i kochanego przez studentów, kolegę zawsze gotowego do udzielenia każdemu wsparcia i pomocy.
dr hab. inż. Joachim Potrykus, kolega i przyjaciel Zmarłego
|