Kiedy ktoś widzi pokaz po raz pierwszy, jest pod wrażeniem i zwykle bardzo mu się podoba. Za drugim czy trzecim razem P.I.W.O. powszednieje. Dlatego z roku na rok musimy jeszcze bardziej się starać, by wymyślić coś, co będzie „wow” - opowiadają członkowie koła naukowego MOS

Rozmowa z Adrianem Prałatem i Michałem Chodzikiewiczem ze Studenckiego Koła Naukowego MOS Politechniki Wrocławskiej, które organizuje P.I.W.O. Light Show*.
Lucyna Róg: - Juwenaliowe pokazy w całym kraju, trasa z Radiem Zet i specjalne show związane z różnymi jubileuszami – tak wyglądały wasze ostatnie miesiące. Nie możecie chyba narzekać na nadmiar wolnego czasu?
Michał Chodzikiewicz: - Z pewnością nie możemy! Nasz projekt coraz bardziej się rozrasta i zaczyna nawet przekraczać możliwości koła naukowego. Każdy z pokazów wymaga od nas wielu przygotowań. Śmiejemy się nawet, że coraz bardziej jesteśmy kołem logistyków, a nie elektroników.
Jak wygląda wasz normalny dzień pokazowy?
Michał: - Nie dzień, a dwa dni, bo przyjeżdżamy dzień przed pokazem - w zależności od tego, czy budynek wydaje nam się trudny, czy łatwy - albo nad ranem, albo po południu. Chcemy wtedy na spokojnie jeszcze raz obejrzeć miejsce, dla którego przygotowujemy P.I.W.O., i zaplanować różne kwestie techniczne. Następnego dnia od rana jedna ekipa chodzi z modułami po budynku i rozkłada je w oknach, podczas gdy druga ustawia nasze stanowisko nadawcze. Zwykle po trzech-czterech godzinach jesteśmy gotowi i zaczynamy testy.
Adrian Prałat: - Zdarzają się nam budynki, które sprawiają sporo problemów swoimi konstrukcjami. Jeśli mają dużo prętów stalowych, to bardzo ogranicza nam to zasięg. Takim budynkiem jest choćby T-16 Politechniki Wrocławskiej, który jest pokryty blachą. A na domiar złego naprzeciw niego także stoi budynek z blachą. Razem tworzą rodzaj „studni”, która utrudnia nam pracę.
Po testach czas na relaks przed pokazem?
Adrian: - Skądże. Wtedy zajmujemy się całą masą tych rzeczy, o których dowiadujemy się w czasie testów. Czasem poświęcamy na to naprawdę dużo czasu, jeśli trafimy na spory problem.
Michał: - Nie problem, a wyzwanie! W naszym kole nie ma przecież problemów, są wyzwania.
Po tylu pokazach ciągle jeszcze trafiacie na „wyzwania”?
Adrian: - Są budynki dla nas prostsze i są też trudniejsze. Np. w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, który rozświetliliśmy w ramach trasy z Radiem Zet, rozkładanie modułów trwało trzy dni.
Michał: - To było dla nas w ogóle jedno z najtrudniejszych przedsięwzięć, bo pomieszczenia pałacu są podnajmowane przeróżnym instytucjom. Z każdą osobno musieliśmy ustalić to, że zgadzają się na to, byśmy tego konkretnego dnia weszli z modułami i rozłożyli je w ich oknach.
Radio Zet nie wzięło tego na siebie?
Michał: - Nie, to była nasza rola. Do każdej z tych instytucji sami dzwoniliśmy, mailowaliśmy i jeździliśmy na spotkania. Przygotowania zajęły nam pół roku. I to było sześć miesięcy naprawdę ciężkiej pracy. Trzeba pamiętać, że nie wszystkie osoby z naszego koła są zaangażowane w projekt P.I.W.O. Część zajmuje się tylko kwestiami technicznymi i nie chce poświęcać czasu na organizowanie pokazów. Około osiem-dziewięć osób działa więc przy przygotowywaniu pokazów i to są właśnie ci, którzy o 3 nad ranem wsiadają w samochód, jadą do Warszawy i wracają tego samego dnia po godz. 22.
Nie myśleliście o tym, żeby na projekcie P.I.W.O. zacząć zarabiać? Dzięki temu moglibyście kupować nowy sprzęt i wypłacać wynagrodzenia takim osobom…
Adrian Prałat: - P.I.W.O. jest i nadal będzie projektem czysto studenckim. Taki był zamysł twórców pokazu i nie chcemy tego zmieniać. Jesteśmy kolejnym pokoleniem studentów, które tworzy P.I.W.O. i nie chcemy odcinać go od koła naukowego. Faktycznie myślimy jednak o stworzeniu firmy, w której zajmowalibyśmy się produkcją modułów laserowych i organizacją pokazów. Dzięki temu odciążylibyśmy koło od części pracy związanej ze stroną logistyczną, tak aby mogło skupić się na projektach elektronicznych. Pozwoliłoby to wypracować nowe rozwiązania techniczne i sfinansować nowe moduły świetlne.
Te 150, które macie, to dużo czy mało?
Michał: - Za mało. Robiliśmy już pokazy na takich budynkach, na których musieliśmy się ograniczać do stworzenia wyświetlacza tylko na ich małym wycinku, bo zwyczajnie brakowało nam modułów. Koszt rozbudowy systemu to kwota rzędu 200 tys. zł, więc na razie nie stać nas na to, by zwiększyć ich liczbę.
Yt2
Dużo propozycji przyjechania z pokazem dostajecie?
Michał: - Bardzo dużo. Najwięcej w grudniu, gdy firmy i samorządy planują budżety na przyszły rok. Często jednak po wstępnych uzgodnieniach kontakt się urywa albo pokaz okazuje się niemożliwy do zrealizowania – ze względu na ograniczenia nasze albo strony zapraszającej. Najczęściej problemem są koszty pokazu.
Nie budynki? Przecież nie na każdym da się zrobić P.I.W.O.
Michał: - Coraz częściej przekonujemy się, że niewiele jest takich obiektów, na których P.I.W.O. nie może zagościć. Nawet na małych jesteśmy w stanie coś fajnego stworzyć. Sprawdziliśmy to już w czasie Karkonoskiego Festiwalu Światła w Jeleniej Górze, gdzie zrobiliśmy pokaz na Pałacu Schaffgotschów w Cieplicach, i w Koszęcinie na trzypiętrowej siedzibie zespołu Śląsk, na pokazie z okazji 25-lecia grupy.

Adrian: - Zrobiliśmy przecież nawet pokaz bez budynku! Tegoroczna trasa z Radiem Zet obejmuje Warszawę, Wrocław i Mikołajki. I właśnie w Mikołajkach nie było żadnego obiektu, na którym mogłoby się odbyć P.I.W.O., ale była kładka dla pieszych…
Co nie brzmi zbyt imponująco…
Adrian: - Kiedy po raz pierwszy przyjechaliśmy na miejsce, też nie byliśmy przekonani, że będzie imponująco… Po burzy mózgów powstała jednak koncepcja, którą postanowiliśmy zrealizować. Kilka miesięcy później, w 20 godzin rozłożyliśmy czteropiętrowe rusztowanie, rozwiesiliśmy na nim materiał, poustawialiśmy na każdym piętrze moduły i nasze projektory laserowe, i zrobiliśmy pokaz, który wyszedł świetnie! Efekt potęgowała woda. Połączenie laserów i tafli wody zawsze wywołuje niesamowite wrażenie. W Mikołajkach przekonaliśmy się, że dla projektu P.I.W.O. nie ma rzeczy niemożliwych.

Chyba, że urząd miasta i policja uznają P.I.W.O. za imprezę masową i nie wydają na nią pozwolenia, jak się stało w Krakowie…
Michał: - Rzeczywiście, nie udało nam się zorganizować pokazu w Krakowie, władze uznały naszą inicjatywę za niezarejestrowaną imprezę masową. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale niestety nie było miejsca na negocjacje, a zapewniono nas, że realizacja pokazu pomimo braku zgody będzie skutkowała sprawą karną. Koszty przygotowania imprezy masowej to dla nas zbyt wiele, a poza tym to trochę absurdalne, by odgradzać teren, organizować sanitariaty, ochronę, sanepid, karetki itp. dla 40 minut pokazu. Na szczęście we Wrocławiu z takim problemem nigdy się nie spotkaliśmy, a prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz wydała nawet oświadczenie, że projekt P.I.W.O. nie jest i nigdy nie był imprezą masową.
Planujemy wrócić do Krakowa, bo nasz ubiegłoroczny pokaz na hotelu Forum był jednym z najbardziej niezwykłych. Weszliśmy wtedy do hotelu jako pierwsze osoby od 15 lat i jako pierwsi włączyliśmy tam prąd. Niesamowite było chodzenie po takim wielkim opuszczonym budynku. Mieliśmy też sporo przygód, bo np. zaczęły się nam tam palić urządzenia do klimatyzacji. Mamy co wspominać, a efekt wizualny też był niesamowity.
Yt3
Jak się w ogóle trafia na takie miejsca?
Michał: - Kiedy ustalaliśmy z Zetką miejsca, w których odbędą się pokazy, przypomnieliśmy sobie, że przy drugiej edycji projektu P.I.W.O. na stronie imprezy pojawił się tekst opisujący miejsca, które „czekają na P.I.W.O.”. Oczywiście wszystko w tonie dobrej zabawy i raczej żartu niż rzeczywistych planów. Na liście były budynki takie jak Pałac Kultury czy Sky Tower. Radio Zet chciało trasy w największych miastach, na najbardziej rozpoznawalnych budynkach, a w Krakowie taki jest właśnie hotel Forum. Pomyśleliśmy: czemu nie? Później okazało się, że to nie takie proste. Musieliśmy dowiedzieć się, kto w ogóle jest właścicielem obiektu, co wcale nie było takie oczywiste. Drugim wyzwaniem była kwestia zdjęcia siatki reklamowej z hotelu. Mało kto ma świadomość, ile kosztuje zdjęcie takiej reklamy. To wydatek rzędu 40-50 tys. zł! Zwykle na przełomie miesiąca ma miejsce zmiana siatki na nową. Zazwyczaj zajmuje to kilka godzin. Udaje nam się jednak dogadać z agencją reklamową i jej klientami, by nieco przesunęli w czasie założenie nowej siatki, a my w zamian w czasie pokazu wyświetlamy reklamę tej firmy, by nie była stratna.
Yt1
Adrian: - Z całej tej listy „czekających” budynków nie mieliśmy pokazu tylko na jednym. To Falowiec w Gdańsku. Ale za niego się nie zabraliśmy, bo to budynek mieszkalny. Zorganizowanie pokazu byłoby tam baaaaardzo trudne.
Są takie budynki, które są na waszych osobistych listach?
Adrian: - Mnie się marzy warszawski Mariott. Podobny budynek jest też w Berlinie na placu Alexandra. Mnóstwo okien, całość przeszklona. Idealnie dla nas. Można by tam zrobić pokaz pewnie i na 400 modułów.
Michał: - Takim ciekawym budynkiem jest też Złota 44 w Warszawie. Niestety nie jest jeszcze ukończony i nie wiadomo, jakie są wobec niego plany, więc na razie nasze próby ustalenia jakiegoś terminu pokazu spełzły na niczym.
Sądziłam, że zapytani o listę życzeń, zaczniecie wymieniać np. najbardziej znane wieżowce budowane w krajach arabskich czy w USA…
Adrian: - Stany Zjednoczone są na razie poza naszym zasięgiem. Staramy się w tej chwili wejść w Europę Zachodnią, ale mamy też parę propozycji ze Wschodu, m.in. z Kazachstanu. Jest tam sporo wieżowców i dużo nowoczesnych budynków, więc rozważamy to. Dla nas to też ma dodatkowy walor. Robimy to przecież w swoim czasie wolnym i nie zarabiamy na tym. Wyjazd za granicę to więc dla nas okazja, żeby coś zobaczyć, gdzieś się wyrwać.
„Piwna” turystyka?
Adrian: - Pewnie można tak to ująć. Dobrą zabawę łączymy ze zdobywaniem doświadczenia, bo na każdym pokazie pojawiają się nowe problemy, znaczy „wyzwania”, które rozwiązujemy.
Czujecie presję rosnących oczekiwań? Zdarza mi się słyszeć po pokazach projektu P.I.W.O: „e.. nic nowego nie zrobili” albo „w zeszłym roku było lepiej”.
Adrian: - Staramy się oddzielać słuszną krytykę od zwykłego krytykanctwa, bo często ludzie narzekają dla samego narzekania. Ale faktycznie czujemy, że oczekiwania wobec nas są duże. W Polsce mamy już ograniczone pole manewru, bo zasada jest taka: kiedy ktoś widzi pokaz po raz pierwszy, to jest pod wrażeniem i zwykle bardzo mu się podoba. Za drugim, trzecim razem P.I.W.O. powszednieje, co jest naturalne. Dlatego z roku na rok musimy jeszcze bardziej się starać, by wymyślić coś, co będzie „wow”.
Michał: - Jako koło elektroników każdego roku staramy się wprowadzać do pokazów przede wszystkim jakieś nowinki techniczne. Mamy mniejszą motywację, by zajmować się częścią estetyczną. Choć coraz bardziej zdajemy sobie sprawę, że to jest równie ważne, a nawet ważniejsze dla tych, którzy nas oglądają.
Yt4
Jakich usprawnień nie dostrzegamy, stojąc przed budynkiem?
Michał: - Wprowadziliśmy m.in. pełną paletę barw (24-bit czyli 16 milionów kolorów), co pozwala na tworzenie animacji z płynnymi przejściami kolorów. Dzięki temu animacje są dużo bardziej dynamiczne. Poprawiliśmy synchronizację dźwięku z obrazem, ulepszyliśmy protokół komunikacji pomiędzy nadajnikiem a modułami i stworzyliśmy nowe oprogramowanie do sterowania systemem. W najbliższym czasie planujemy zamontować w modułach zasilanie akumulatorowe, a to wszystko, aby nasz system był jak najmniej awaryjny.
Jakie macie plany na najbliższe miesiące?
Michał: -We Wrześniu odbędą się pokazy na wrocławskim Rynku, na budynku BZ WBK oraz na Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Być może uda się także zorganizować P.I.W.O. na budynku w Monachium, ale w tym przypadku ustalenia jeszcze trwają. I będziemy już dogrywać przyszłoroczny kalendarz. Na pewno dużo będzie się działo także w przyszłym roku!
Rozmawiała Lucyna Róg
*P.I.W.O., czyli Potężny Indeksowany Wyświetlacz Oknowy to projekt Studenckiego Koła Naukowego MOS działającego przy Katedrze Metrologii Elektronicznej i Fotonicznej na Politechnice Wrocławskiej. Powstał osiem lat temu z pomysłu Filipa Rusa, wówczas studenta piątego roku elektroniki. Od tego czasu P.I.W.O. stało się stałym elementem programu juwenaliów Politechniki Wrocławskiej, a od niedawna także „eksportowym produktem”, bo pokazy odbywają się w wielu miastach Polski i za granicą, promując studentów Politechniki Wrocławskiej i samą uczelnię.
Więcej o projekcie na jego stronie internetowej i profilu na Facebooku. Warto zajrzeć także na stronę SKN MOS.
Zdjęcia pochodzą z archiwum organizatorów projektu P.I.W.O.