Studenci z Politechniki Wrocławskiej pojechali do Stanów Zjednoczonych, by wziąć udział w finale konkursu International Mars Student Design Contest, międzynarodowej konferencji branży kosmicznej oraz odwiedzić ośrodki naukowe w Stanach Zjednoczonych. Liczą na współpracę z nimi, a nam prezentują zdjęciową relację z wyjazdu
Dokumentację wyjazdu z licznymi zdjęciami wysłał Leszek Orzechowski.
Wylot z Warszawy:
Wieczór w Nowym Jorku - jeden z niewielu, kiedy mieliśmy czas zobaczyć trochę architektury i poczuć się prawie jak turyści:
Houston: przed rozpoczęciem konferencji zdążyliśmy odwiedzić Centrum Lotów Kosmicznych imienia Lyndona B. Johnsona. Dorota trzyma 'Buzza" za rękę:
Zespół przed napisem wjazdowym:
Tutaj zdjęcia z hali makiet, gdzie astronauci ćwiczą i uczą się obsługiwać moduły Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w skali 1:1. Prom Kosmiczny:
Robonauta oraz załogowe pojazdy przyszłości:
Robonauta
Saturn V - największa rakieta w historii ludzkości używana podczas programu Apollo
Rakieta Redstone z kapsułą Mercury na szczycie - w taki sposób Amerykanie odbywali pierwsze załogowe loty suborbitalne:
Redstone po prawej:
Szymon Gryś dla skali:
A to już sam konkurs International Mars Student Design Contest. Konferencja Mars Society była ciekawym przeżyciem. Z wielką przyjemnością rozmawialiśmy z dr. Robertem Zubrinem i porobiliśmy sobie zdjęcia z najmilszą i, jak się okazało, zwycięską drużyną:
W konkursie znaleźliśmy się poza podium, ale dostaliśmy największe wsparcie widowni oraz uznanie od sędziów, w tym dr. Roberta Zubrina i prof. Scotta Hubbarda. Ostatecznie wyjawiono nam, że nasza praca zajęła szóste miejsce.
Ale nie było czasu na zmartwienia albo na spoczywanie na laurach, bo czekała nasz jeszcze podroż do Kalifornii, gdzie mieliśmy odbyć wiele ważnych i interesujących spotkań.
Przed startem wpuszczono nas nawet do kabiny pilotów:
Pierwszym spotkaniem była wizyta na Uniwersytecie Berkeley, gdzie mogliśmy poznać projekty nad którymi pracuje ich Space Sciences Laboratory:
Dan Werthimer pokazywał nam kulisy misji Stardust, gdzie sonda zbierała próbki kosmicznego pyłu z okolic Jowisza i z ogona komety. Dan Werthimer pracuje też w programie SETI, którego oddział również odwiedziliśmy podczas naszej wizyty:
Pył osadzał na na aerożelu, który jest niesamowicie lekki:
Tutaj jesteśmy najbliżej Jowisza, jak kiedykolwiek będziemy za życia. Za szybą znajdują się próbki z sondy.
W końcu przyszedł czas na prezentację naszego projektu przed specjalistami pracującymi w Space Sciences Labolatory w Berkeley - prezentował Konrad Cyprych.
Dyrektor placówki prof. Stuart Bale był pod wrażeniem naszej pracy i po paru ciekawych uwagach i krótkiej dyskusji zasugerował, że jeśli ktokolwiek z nas będzie starał się dostać w ramach wymiany uczelnianej do ich laboratoriów, to jest możliwość współpracy, bo nasza praca jest warta docenienia. O szczegółach nie ma co wspominać. Pokazaliśmy się od dobrej strony.
Następnie spotkaliśmy się z Ulą Furman, pracującą na Berkeley jako Faculty Recruitment Administrator. Pani Ula bardzo chciała poznać nasz zespół, porozmawiać i oprowadzić nas po uczelni:
Kolejnym miejscem było Lawrence Livermore National Labolatory, a dokładniej NIF - czyli National Ignition Facility znajdująca się na terenie laboratorium. Dostać się tam było niezwykle trudno i tę wizytę przygotowywaliśmy od ponad dwóch miesięcy. Powodem tego jest ścisła ochrona ośrodka, który obok Los Alamos National Laboratory jest najważniejszym ośrodkiem zajmującym się arsenałem atomowym armii USA.
Sam NIF to największy i najbardziej energetyczny laser świata oraz pierwszy na świecie działający reaktor fuzyjny. Dzięki pracy inżynierów i fizyków z tego ośrodka za 20 lat będziemy mogli zasilać nasze miasta dzięki tej energii, która zasila słońce.
Z samej wizyty mamy tylko jedno oficjalne zdjęcie, bo nie mogliśmy wnieść naszych aparatów. Trochę szkoda, bo spotkaliśmy świetnych ludzi i specjalistów oraz widzieliśmy niesamowitą technologię.
Przyjął nas i oprowadzał dr Mike Dunne, brytyjski astrofizyk, dyrektor ds. Laser Fusion Energy w NIF. Z nim akurat zdjęcie udało nam się zrobić.
Jemu również zaprezentowaliśmy nasz projekt i dzięki temu bardzo dużo dowiedzieliśmy się o ochronie przed promieniowaniem, co powinno zaowocować na przyszłość.
Następne spotkanie odbyło się na Stanford University gdzie spotkaliśmy się polskimi studentami oraz ze studentami Stanford Student Space Initiative.
Szymon Gryś prezentował:
Także tego dnia mieliśmy przyjemność ponownie spotkać się z prof. Scottem Hubbardem i przedyskutować z nim naszą prezentacje konkursową oraz zaprezentować nasze plany na przyszłe projekty... których publicznie jeszcze nie ogłaszamy.
Ostatnim punktem podróży była wizyta w NASA Ames Research Center.
Najpierw odwiedziliśmy zespół projektujący łaziki księżycowe nowej generacji:
Następnie oglądaliśmy największy tunel aerodynamiczny na świecie (w tle wlot powietrza):
Tutaj największa hala znajdująca się w Ames, a którą ostatnimi czasy przejął Google - ciekawe, po co im ona?
Najważniejszym elementem spotkania było zaproszenie do gabinetu dyrektora Gary'ego Martina, który bardzo chciał zobaczyć nasz projekt i porozmawiać. Okazało się, że ma dla nas bardzo konkretną propozycję, ale co za zamkniętymi drzwiami, to za zamkniętymi drzwiami. Kiedy przyjdzie czas, na pewno się pochwalimy!
Podsumowując: cały wyjazd był niesamowicie udany, tak pod kątem przeżyć, jak i pod kątem propozycji, jakie zostały nam złożone, a o których się obecnie nie wypowiemy.
Chcielibyśmy podziękować wszystkim darczyńcom i sponsorom za wsparcie i za umożliwienie nam zrobienia pierwszego kroku na polu kariery.
Leszek Orzechowski w imieniu całego zespołu Space is More