Studenci architektury z Politechniki Wrocławskiej i Uniwersytetu Zielonogórskiego spędzili dziesięć dni w Wójtowicach koło Bystrzycy Kłodzkiej. W ramach letniej szkoły przygotowywali analizy i koncepcje rewitalizacji budynków dla tej miejscowościLetnie szkoły architektury profesora Zbigniewa Bacia z Katedry Architektury Mieszkaniowej PWr odbywają się od 1991 roku. Organizuje je Koło Naukowe Humanizacja Środowiska Miejskiego, którego profesor jest założycielem i opiekunem. Wzorowane są na szkołach amerykańskich. Ich założeniem jest interdyscyplinarna praca studentów, jako przyszłych architektów, na „żywym organizmie”.
Studenci przyjeżdżają na zaproszenie gminy i na podstawie analiz i rozmów z ludźmi, mają przeprowadzić diagnozę problemów zagospodarowania okolicznych terenów i wskazać drogi rozwoju miejscowości. Szkoły letnie prof. Bacia prowadzą prace w różnych miejscowościach Dolnego Śląska. Poprzednie odbywały się m.in. w Sobótce i Bogatyni, a od trzech lat w różnych zakątkach Ziemi Kłodzkiej.
Arch. Zbigniew Tyczyński, współorganizator szkoły letniej i doktorant na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej: – Dotykamy tam problemów związanych z zagospodarowaniem terenów wiejskich, zdegradowanych, wyludnionych w różnych okresach powojennej historii. Poszukujemy dla nich dróg rozwoju. W 2011 r byliśmy we wsi Stary Gierałtów w gminie Stronie Śląskie. Udało nam się przygotować projekty koncepcyjne rewitalizacji trzech obiektów architektury regionalnej. Przedstawiliśmy te projekty społeczności lokalnej i, ku ich zdziwieniu, zobaczyli oni, że budynki, które chylą się ku upadkowi, mogą wyglądać atrakcyjnie. Nasze działania są więc też próbą uświadomienia lokalnym mieszkańcom wartości tych miejsc. W zeszłym roku, dzięki współpracy z lokalnymi stowarzyszeniami, przeanalizowaliśmy siedem sołectw. W każdej wsi zostały wybrane po dwa budynki do koncepcji rewitalizacji.
W tym roku wybraliśmy Wójtowice. Chodziło nam głównie o opracowanie wytycznych dla dalszych projektów, które będą uwzględniać tradycję tego obszaru, symbolikę miejsc, nawet takich jak przydrożne kapliczki i drzewa. W wypadku Wójtowic dysponowaliśmy bardzo bogatym zbiorem archiwalnych zdjęć, udostępnionych przez Muzeum Filumenistyczne w Bystrzycy Kłodzkiej. Ich autorem był jeden z przedwojennych kłodzkich fotografów.
Krystyna Malkiewicz: - Wasze prace mają wspomagać gminne wydziały architektury? Arch. Zbigniew Tyczyński: - Tak, właśnie dla nich to robimy. Opracowywane przez nas wytyczne mają im pomóc w podejmowaniu decyzji urbanistycznych. Widać, że gmina Bystrzyca, podobnie jak i inne, potrzebuje dodatkowego wsparcia, a przede wszystkim świadomości z jaką strukturą ma do czynienia. Tutaj nie można sobie pozwolić na szablonowe plany i rozwiązania architektoniczne, ponieważ te tereny jeszcze nie zostały zniszczone zalewem dzisiejszej niespójnej architektury. Zostały, co prawda, zdewastowane po 1945 roku, wtedy były wyludnienia, mnóstwo wsi kompletnie zniknęło z map. Wójtowice w ponad 60 procentach.
Zajęliśmy się właśnie tą częścią, która opustoszała. Zadaliśmy sobie pytanie, w jaki sposób i jakim kierunku ta wieś mogłaby się odbudowywać. Są też obawy, że jakaś część wsi mogłaby zostać sprzedana i zabudowana bez jakichkolwiek wytycznych.
Jaka jest szansa, że wasze wnioski znajdą się w planach miejscowych gminy?
Plany miejscowe powoli są robione w gminie, między innymi dlatego bardzo nam zależy, aby takie wytyczne powstały i były uwzględniane. Robimy to dla gminy i ona częściowo finansuje nasz pobyt. Poza tym, jest to nasza społeczna praca. Zarówno studenci mają z tego niewymierne korzyści, jak i sama gmina, która dostaje gotowy dokument. Daje on podpowiedź, które tematy trzeba dobrze przeanalizować, zanim się podejmie jakieś decyzje co do przyszłości tego obszaru. Po tym, co zrealizowano w ostatnich latach, widać, że gmina nie ma kierunku działania i to jest ostatni dzwonek, żeby coś zmienić.
Dlaczego Wójtowice?Wójtowice wybraliśmy dlatego, że jest to wieś, która posiada wszystkie cechy i wszystkie problemy wsi kłodzkiej. Od powojennych zniszczeń, przez próby odbudowy infrastruktury w czasach PRL, załamanie gospodarki, które doprowadziło do całkowitego regresu. Łąki i pola zostały zarośnięte. W ostatnich latach okazuje się, że ten proces wyludnienia zastopował. Powstało kilka nowych budynków. Przybyli nowi mieszkańcy. Kilka domów zbudowano na nowo na podstawie dawnych wzorów - budynków które były poprzednio całkiem zdekapitalizowane.
Powstała tam pewna inicjatywa lokalnych stowarzyszeń, która chciała stworzyć tzw. „demo wiejskie” czyli wzór siedliska wiejskiego nawiązującego do tradycji dawnej wsi sudeckiej. Będzie ono miało funkcję zarówno edukacyjną, jak i mieszkalną.
Edukacyjną, dla kogo?Na przykład dla młodzieży. Będzie się tam pokazywało, jak dawniej się żyło, jak się wyrabiało pewne przedmioty. Coś w rodzaju żywego skansenu. Jeden budynek byłby przeznaczony na takie wykłady czy szkolenia, a oprócz tego grupa budynków przeznaczona byłaby do zamieszkania. Miałby to być pomysł na odbudowę części wsi. Bardzo to zainteresowało profesora Bacia, żeby stworzyć na tym gruncie rodzaj habitatu wiejskiego.
Kto miałby tam mieszkać?Osoby zainteresowane zamieszkaniem w tamtych okolicach i życiem wspólnotowym. To dość szeroki temat. Ta część wsi jest bardzo atrakcyjnie położona, z widokiem na okoliczne szczyty górskie, również na masyw Śnieżnika. Z dawnej zabudowy pozostał tylko jeden budynek, który niegdyś pełnił funkcje lokacyjne. Wokół tego budynku chcieliśmy odbudować funkcje wiejskie, a on stanowiłby nadal ich centrum. Jest to budynek dawnego sędziostwa, obecnie dom wypoczynkowy, w którym właśnie nasza letnia szkoła się odbywała.
Co udało się wykonać przez te dziesięć dni?Zostaliśmy podzieleni na dwie grupy. Pierwsza – projektowa - zajęła się wszystkimi wspomnianymi analizami i druga – projektowo-budowlana. Ta miała zaprojektować i wykonać pewną strukturę przestrzenną, bardzo prostą, czytelną i wykonaną z lokalnych materiałów. Wykorzystane zostały żerdzie świerkowe z lasu, z którego była oczyszczana łąka. Powstały sześciany, połączone ze sobą pod kątem zastrzałami, symbolizujące budynek. Wykonane z żerdzi, nie są na stałe związane z podłożem, tylko osadzone w rurach kanalizacyjnych PCV wbitych do ziemi - nietypowa konstrukcja, wykonana tak, aby jak najdłużej wytrzymała bez fundamentowania. Konstrukcja ta, to nawiązanie do budynku, a z drugiej strony – sześciany ustawione w rzędzie – tworzą zarys wierzchołków gór.
Do czego miałaby służyć?Ma być to symboliczne miejsce – zaczątek odbudowy wsi – dla turystów i mieszkańców – gdzie mogą usiąść, odpocząć, pomyśleć. Dodatkowo każdy z sześcianów symbolizuje inną dziedzinę sztuki: architekturę, literaturę i muzykę. W związku z tym, że istnieje lokalne stowarzyszenie, które aktywnie działa i organizuje różne imprezy, nasza konstrukcja ma pomóc w aktywizacji tego miejsca, np. przez dyskusje o architekturze, literaturze czy muzyce. Miałby to być też początek przyszłego habitatu.
Kto brał udział w tym przedsięwzięciu?Była to grupa 11 studentów IV i V roku z naszego Wydziału Architektury i z Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz dwóch opiekunów. Dodatkowo pomagali nam pracownicy z katedry Architektury i Urbanistyki Uniwersytetu Zielonogórskiego. Szkoły letnie mają formułę otwartą. Idealnie by było, gdyby zgłaszali się nie tylko architekci, ale także np. historycy sztuki, konserwatorzy zabytków, architekci krajobrazu. Może w przyszłości to się uda.
Nasi studenci wykazali się bardzo dużym zaangażowaniem i wiedzą. To niedługo będą architekci, którzy będą projektować na tym terenie. Odbieramy później od nich sygnały, że wiedza zdobyta podczas szkoły letniej bardzo im się przydała. Studenci zazwyczaj są chętni do pracy i angażują się, kiedy widzą konkretny cel. Tu jest ten cel. Rozumieją też, że trzeba dobrze poznać miejsce, w którym się będzie coś projektować. Podczas szkoły letniej studenci mają także zajęcia z poznawania samego siebie. Profesor Bać kładzie na to duży nacisk. Sesje inwentyczne, zajęcia związane z treningiem interpersonalnym, poznawaniem siebie w grupie, przynależnością do grupy cieszą się dużym zainteresowaniem. Przy tym okazuje się, kto ma skłonności do przewodzenia w grupie, a kto wręcz przeciwnie - do odstawania od niej.
Wspomniał pan, że współpracujecie z miejscowymi stowarzyszeniami.
Nasze działania były powiązane z działaniami Stowarzyszenia „Wójtowice – powrót do przyszłości”. Koło Naukowe Humanizacja Środowiska Miejskiego współpracuje też z Bystrzyckim Towarzystwem Górskim. W zeszłym roku udało się nam pozyskać dotacje unijne i w ramach szkoły letniej wykonaliśmy założenia do projektu „Szlak architektury regionalnej Ziemi Kłodzkiej”.
Chcemy zawsze współpracować ze społecznością lokalną i sprawić, aby i oni brali w naszej szkole czynny udział. W zeszłym roku, spotkaliśmy się z niezwykłą otwartością miejscowej ludności. W tym roku było podobnie. Ludzie są chętni do współpracy, tylko potrzebują potem kogoś, kto ich zmotywuje do dalszych działań.
Przy okazji szkoły letniej organizujemy zajęcia dla miejscowych dzieci i młodzieży. W zeszłym roku były to zajęcia z rysunku – detalu architektonicznego. Młodzież pomagała też studentom w pomiarach inwentaryzacyjnych. W tym roku były warsztaty fotograficzne – robili zdjęcia i filmy na temat: ”Dzień z życia mieszkańców Wójtowic”.
Plany na przyszły rok?Jeszcze nie wiemy, mamy zaproszenia również z innych regionów. Będziemy się starać dokończyć temat Wójtowic. To jest miejsce wyjątkowe krajobrazowo. Wójtowice były dawniej skupiskiem kilku miejscowości. Być może opracowywalibyśmy coś bardziej konkretnego – plan miejscowy dla tych okolic. Wszystko zależy od nastawienia władz lokalnych.
Szkoła letnia stworzyła też podstawy do warsztatów, które odbędą się w Wójtowicach w październiku, w ramach konferencji Habitaty 2014. To, co powstało w lipcu, będzie dla jesiennych warsztatów punktem wyjścia.
Rozmawiała Krystyna Malkiewicz**Studenci w Wójtowicach byli od 20 do 31 lipca. Szkoła letnia była współfinansowana przez program „Działaj Lokalnie” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, Gminę Bystrzyca Kłodzka i wrocławski oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich (w ramach Dolnośląskiego Festiwalu Architektury).