- Nie ma innej drogi niż ciężka praca, ale konieczne jest też wyjście ze strefy swojego komfortu. Inaczej niewiele osiągniecie – mówił Jakub B. Bączek do studentów zgromadzonych na V Festiwalu Przedsiębiorczości Akademickiej. Przedsiębiorca tłumaczył, jakie błędy popełniają młodzi ludzie, którzy myślą o założeniu własnej firmy Bączek to właściciel firmy Stageman, zajmującej się animacją wolnego czasu, a także coach prowadzący szkolenia personalne. Od 16. roku życia zarabia na swoje utrzymanie. Jest autorem dziesięciu książek (m.in. „Zarobić milion, idąc pod prąd") i ponad 80 publikacji. Na Politechnice Wrocławskiej opowiadał o budowaniu własnego przedsiębiorstwa od zera w polskich warunkach, bez mentorów i dofinansowań.
 - Swoją firmę założyłem w 2009 r. Nie miałem żadnych dotacji, nikt mi nie pomagał. Trochę to wszystko było bez pomysłu i na wariackich papierach. Byłem jednocześnie prezesem, sekretarką, szkoleniowcem, marketingowcem, pr-owcem i kierowcą – opowiadał. – Dziś zatrudniam około 600 osób w kilku krajach. Wszystko dzięki temu, że nauczyłem się walczyć ze swoimi ograniczeniami. Bączek na scenie poustawiał kilka krzeseł, a na ich oparciach przykleił kartki z opisem tego, co przeszkadza nam w osiąganiu sukcesu. Pierwszym było „co ludzie powiedzą”. - Ciągle ograniczamy samych siebie, zastanawiając się, co ludzie by na ten temat pomyśleli albo powiedzieli. A to bez sensu. Przez to zaprzepaszczamy swoje szanse – mówił przedsiębiorca. – Zdecydowanie to krzesło musicie wyrzucić ze swojego życia. Przy krześle „lęk przed porażką” opowiedział o tym, jak odebrał telefon od UEFA, która zaproponowała mu współpracę przy organizacji EURO 2012. - Gdybym bał się porażki, powiedziałbym: „nie, nie, ja nie dam rady, jestem jednoosobową firmą z Bielska-Białej”. I zostałbym z niczym. Ale ja powiedziałem: „tak”, podpisałem umowę, zatrudniłem wielu ludzi, poradziliśmy sobie i sporo na tym zarobiliśmy – opowiadał. Bączek mówił też, że jednym z przejawów lęku przed porażką jest wieczne bycie zajętym. – Dwa laptopy, trzy komputery, na każdego maila odpowiedź: „ale mam młyn”. Tak to właśnie wygląda, ale w rzeczywistości jest to zasłona dymna, żeby nie podejmować trudnych zadań. Z doświadczenia wiem, że osoby najbardziej „zajęte” to te najmniej efektywne. Bo bycie stale zajętym to nic innego jak problemy z zarządzaniem czasem. Wykład Bączka chwilami przypominał dynamiczne warsztaty. Przedsiębiorca kazał publiczności podzielić się na pary i w tych parach przedstawić się sobie i opowiedzieć tej drugiej osobie, w czym jest się dobrym. - Czy komuś odpadła ręka? Czy ktoś doznał jakiejś krzywdy? Czy to było coś strasznego? – dopytywał Bączek. – To czemu na co dzień boicie się zagadać do drugiej osoby? Na scenę zaprosił też pięć osób, którym kazał upaść razem z krzesłem na materac – miało to być pokonywanie własnych lęków i ograniczeń. Na koniec – na prośbę Bączka - publiczność zapisała na kartce swoje odważne cele do osiągnięcia i wstała, by wykrzyczeć: „Potrafię to zrobić”. lucy
|