Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości

Sprawy studenckie

Drukuj

Andrzej Dudek tworzy aplikację dla pszczelarzy

04.11.2013 | Aktualizacja: 20.11.2013 15:02

Andrzej Dudek: - Ponieważ z wykształcenia jestem inżynierem informatykiem, szukałem jakiejś aplikacji dla pszczelarzy (fot. archiwum prywatne pszczelarza)

Chciałbym, żeby instalacja mojego elektronicznego dziennika pasiecznego w jednym ulu nie była droższa niż słoik miodu – mówi Andrzej Dudek, student informatyki na Politechnice Wrocławskiej i zapalony pszczelarz. Jego projekt zdobył trzecie miejsce w XVII edycji konkursu „Pomysł na Biznes”.
Laureatów konkursu wyłoniono 21 października. Andrzej Dudek pochodzi z Jelcza Laskowic. Kontynuuje naukę na uzupełniających studiach magisterskich (kierunek; inżynieria oprogramowania) na Wydziale Informatyki i Zarządzania. Pracuje jako informatyk w Regionalnej Izbie Obrachunkowej we Wrocławiu.
Poważnie jesteś pszczelarzem? Mnie pszczelarz kojarzył się zawsze ze starszym panem, który hobbystycznie zajmuje się ulami.
To niekoniecznie trafne skojarzenie. Jest bardzo wielu młodych pszczelarzy. To zawód wymagający i pochłaniający wiele czasu, ale też bardzo przyjemny. Ja zostałem pszczelarzem za namową stryja. W dzieciństwie pomagałem dziadkowi przy miodobraniu. Jego hodowla była jednak bardzo tradycyjna, a wydajność średnio wysoka. Dzisiaj wygląda to już zupełnie inaczej.
Co się zmieniło?
Na świecie pszczelarze starają się o to, aby mieć wyselekcjonowane, uszlachetnione gatunki zwierząt. Zadbano również o komfort pszczelarza, a nowe konstrukcje uli umożliwiają efektywniejszą pracę. Dlatego przy dziesięciu ulach mogę mieć taką samą wydajność jak mój dziadek przy osiemdziesięciu.
Masz dziesięć uli?
Aktualnie mam osiem. Na początku przyszłego roku chcę tę ilość zwiększyć. Może nawet do piętnastu.
Jak wygląda opieka nad pszczołami?
Systemów hodowli pszczół jest tyle, ilu pszczelarzy. Najprościej mówiąc wygląda to tak: masz skrzynkę, w której są pszczoły. Do tej skrzynki wkładasz pustą ramkę, w której pszczoły budują plaster i zapełniają go miodem. Warunkiem niezbędnym do życia dla pszczół jest dostęp do pożytku (czyli nektaru kwiatowego). W sezonie mamy nawet do sześciu głównych pożytków. Na naszym terenie jest to głównie rzepak, lipa i nawłoć. Kiedy pszczoły kończą pracę, wyjmuje się ramkę z plastrem, wkłada do wirówki i miód wylatuje na zewnątrz. Warto też pamiętać, że każda zima niesie ryzyko, że pszczoły jej nie przetrwają. Przeważnie 20 proc. z nich ginie. Dlatego co roku trzeba odbudowywać pogłowie.
Pszczelarz dalej ubrany jest w strój z kapeluszem i siateczką, chroniącą przed użądleniami?
Przy moich pszczołach nie muszę nawet zakładać tego kaftana, który opisałaś. Pracuję gołymi rękami i taki kontakt z moimi podopiecznymi sprawia mi wiele satysfakcji. Zadbałem o to, aby w moich ulach pszczoły wywodziły się z łagodnych linii uznanych hodowców. Nie żądlą. No, chyba że którąś się mocno przygniecie. Pszczoły, tak jak ludzie, są najbardziej złośliwe wtedy, kiedy są głodne. Jeżeli nie ma nektaru, bronią się, bo wiedzą, że inne zwierzęta będą chciały odebrać im uzbierany miód. Wtedy atakują również pszczelarza. Trzeba wiedzieć, kiedy i w jakich warunkach wolno zbliżać się do pszczół. W trakcie miodobrania pszczoły bronią tego, co zebrały, bardzo zaciekle. W takiej sytuacji konieczny jest odpowiedni strój. Potrzebny jest również podkurzacz.
Podkurzacz? Co to takiego?
Mówiąc najprościej, to urządzenie do odymiania. Wrzuca się do niego paliwo (np. suche próchno drzew), podpala, potem gasi na tyle, żeby pozostał żar. Przyciskamy miech i z urządzenia wydobywają się kłęby dymu. Jeżeli pszczoły nawdychają się „kurzu”, to dostają instynktowny sygnał: pali się i zaczynają ratować zapasy. Lecą do gniazda, piją miód i przełączają się z trybu „do ataku” na tryb „do ucieczki”.  Dlatego dym jest często stosowany, co nie znaczy, że konieczny.
Czy produkcja miodu w ogóle się opłaca?
Pszczoły to bardzo dochodowy biznes, chociaż w naszym kraju niedoceniany. Dlatego pszczelarstwo rozwija się bardziej na wschodzie Polski, gdzie trudniej o pracę. Pomimo wielu starań w kierunku zwiększenia wydajności wciąż jednak stosuje się metody znane od stuleci.
Nie próbowałeś tego usprawnić?
Próbowałem. Ponieważ z wykształcenia jestem inżynierem informatykiem, szukałem jakiejś aplikacji dla pszczelarzy, która pozwala na spisanie stanu uli w terenie. Okazało się, że do dzisiaj wszystko opiera się na notatkach robionych na karteczkach. Trzeba notować wydajność miodową, liczebność pasieki itd. Karteczki i zeszyty mają jednak to do siebie, że lubią ginąć. Trudno też prowadzić złożone analizy na ich podstawie. Wyobraźmy sobie pasiekę przemysłową np. z tysiącem uli (w Polsce to rzadkie zjawisko). Wydajność tych uli może ulec zmianie przez pogodę, bazę pokarmową i rozmaite choroby. Trzeba to wszystko wnikliwie obserwować, bo pszczoły, wbrew pozorom, są bardzo skomplikowanymi organizmami. To takie maleńkie latające reaktory chemiczne.
W celu lepszej kontroli nad tymi reaktorami postanowiłeś wykorzystać nowoczesne technologie?
Technologie informatyczne. Wpadłem na pomysł stworzenia systemu, który docelowo będzie bazą danych ula, dziennikiem pasiecznym, który pozwoli analizować historię ula. Ta aplikacja w trakcie swojego działania pozwoli zebrać wszystkie informacje i to nie w warunkach sztucznych, laboratoryjnych, ale całkowicie naturalnych. Czynników jest mnóstwo, a mój system zbierze te wszystkie informacje i łatwiej będzie je sprofilować. To jest koncepcja big data - duża ilość danych statystycznych pozwala określić wzorce, na przykład pszczoły określonego gatunku w określonych warunkach i z określonymi symptomami są z dużym prawdopodobieństwem chore i dzięki tej wiedzy zwiększamy szansę na podjęcie koniecznych  działań,  które bez zgadywania przyniosą rezultat. Ten system to umożliwi.
Jak on będzie wyglądał?
W pierwszym etapie będzie to prawdopodobnie aplikacja mobilna do pobrania na smartfon lub tablet, która pomoże w gromadzeniu i analizie informacji terenowej. Dane te będą przesyłane na serwer. Dzięki zebranym danym, przy jednoczesnym uwzględnieniu prognozy pogody, zaplanujemy zadania na najbliższy czas. Porównamy też wydajność naszych uli z innymi pasiekami w regionie. Aplikacja pozwoli również wyszukiwać tereny najbardziej obfite w nektar, gdzie można przetransportować ule. W przypadku pasieki wieloosobowej główny pszczelarz będzie otrzymywał raporty z działań współpracowników i zaplanuje ich pracę. Dzięki temu obsługa wspomnianego wcześniej tysiąca uli stanie się zdecydowanie łatwiejsza, bo zamiast zeszytów z notatkami z dziesięciu różnych lokacji, gdzie rozmieszczone są ule, wystarczy jedna aplikacja. Moim celem jest rozwijanie systemu, który będzie pomagał w planowaniu i rozwiązywaniu problemów każdej pasieki.
A w drugim etapie?
W drugim etapie mam zamiar wprowadzić czujniki w ulach, zasilane przez ogniwa słoneczne. Czujniki będą 24 godziny na dobę monitorować sytuację w ulach. Można to wytłumaczyć przez analogię do chorego człowieka, którego trzeba obserwować i badać, żeby zdiagnozować chorobę. Pszczoły też się tak obserwuje, z tym że są to zwierzęta stadne, więc obserwuje się rój, a nie pojedyncze osobniki. W zależności od wielu czynników pszczoły inaczej brzęczą, np. kiedy jest zimno, kiedy są głodne i kiedy chorują itd. Inaczej „brzmi” rój chory, a inaczej zdrowy. Jeśli ten system się sprawdzi, to myślę że producenci uli będą w niedalekiej przyszłości produkowali ule fabrycznie przystosowane do systemu, który wymyśliłem. Taki kierunek hodowli wyznaczają już inne gałęzie produkcji rolnej, ale do tej pory nie było takiego rozwiązania dla pszczelarstwa.
Nad realizacją projektu pracujesz sam?
Współpracują ze mną dwie osoby, które podjęły się wykonania prototypu urządzenia do monitorowania ula. Jesteśmy na etapie zbierania danych do specyfikacji takiego urządzenia, np. jakie będą potrzebne czujniki i systemy komunikacji. Jest do dość specyficzny system, bo pszczoły są bardzo wrażliwe na czynniki zewnętrzne, czyli hałas, fale radiowe, temperaturę i zapachy. Następnie będziemy poddawać je testom. Cały etap kontaktów z potencjalnymi producentami, zbudowanie prototypu i wdrożenie do produkcji jest jeszcze przed nami.
Czy szkolenia w ramach konkursu „Pomysł na biznes” okazały się pomocne?
Polecam te szkolenia. Dzięki nim przekonałem się, że mój pomysł trzeba głębiej przeanalizować pod względem biznesowym. Muszę też przygotować się do prowadzenia działalności gospodarczej. Moja narzeczona Sylwia doradziła mi, że warto poświęcić temu czas, za co chciałbym jej podziękować, bo bez jej wsparcia nie byłbym tu, gdzie teraz jestem. Natomiast dzięki szkoleniom zostałem zmotywowany, żeby skonfrontować swoje pomysły z rynkiem. Na forum pszczelarskim przeprowadziłem ankiety, które przekonały mnie, że jest duże zainteresowanie takim dziennikiem pasiecznym. Stworzyłem biznesplan i przeprowadziłem analizę rentowności. Chciałbym, żeby instalacja mojego systemu w ulu nie była droższa niż jeden słoik  miodu, czyli około 30-35 złotych.
Wspomniałeś o narzeczonej, czy wśród pszczelarzy są też kobiety?
Koleżanki mają w rodzinie pszczelarzy i interesują się tym tematem, ale jeśli chodzi o samo „pszczelarzenie”, to osobiście nie znam żadnej kobiety, która się tym zajmuje. Uczę tego fachu moją narzeczoną, więc wkrótce i ona dołączy do pszczelarskiego grona.
Rozmawiała Małgorzata Jurkiewicz
W pasiecie Andrzeja Dudka  – zobacz [tutaj]. O jego pszczelarskiej pasji również [tutaj].
Konkurs „Pomysł na Biznes” organizuje Centrum Transferu Technologii Politechniki Wrocławskiej. Adresowany jest do społeczności akademickiej: studentów, doktorantów, absolwentów i pracowników naukowych. Więcej informacji na stronie www.pomyslnabiznes.edu.pl.