Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości

Ludzie Politechniki

Drukuj

Marzeniem jest zatańczyć walca w wiedeńskim Ratuszu

09.07.2014 | Aktualizacja: 30.07.2014 09:29

(fot. archiwum profesora Antoniego Mitusia)

Profesor Antoni C. Mituś kieruje pracą Grupy Modelowania Zjawisk Strukturalnych w Cieczach Złożonych, prowadzi zajęcia dla studentów i doktorantów w Instytucie Fizyki PWr, wykłada na uczelniach na całym świecie. Żona Olga pracuje w bibliotece Instytutu Fizyki. W każdej wolnej chwili tańczą

W tym roku para zajęła pierwsze miejsce w kategorii seniorów na V Ogólnopolskim Turnieju Tańca Towarzyskiego o Puchar JM Rektora Politechniki Wrocławskiej. Z profesorem Antonim C. Mitusiem i jego żoną Olgą rozmawiamy o magii tańca. 


Jak to się stało, że zaczęliście państwo wspólnie tańczyć?
Antoni: - Ja zacząłem przygodę z tańcem jeszcze w trakcie studiów we Wrocławiu. Później zdecydowałem się na doktorat w Rosji i tam również doskonaliłem swój warsztat taneczny. Tańczyłem tańce standardowe i latynoamerykańskie. Kiedy poznałem swoją żonę Olgę, od razu wiedziałem, że będziemy razem tańczyć. Uczymy się tej trudnej sztuki w parze małżeńskiej już prawie dziesięć lat, z długą przerwą, kiedy urodziła się nasza córeczka Sonia.
Córka jest roztańczonym dzieckiem?
Olga: - Sonia ma teraz 9 lat i od małego jeździ z nami na treningi, bo nie mamy jej z kim zostawić. Nie chcemy jej do niczego zmuszać, jak sama zdecyduje, że chce, to będzie tańczyła. Teraz, kiedy my uczymy się nowych układów, ona czyta książki.
Często trenujecie?
Antoni: - Mamy 5-6 godzin zajęć w tygodniu, ale chcę podkreślić, że my bawimy się tańcem. Cały czas doskonalimy swoje umiejętności, ale to dla nas przede wszystkim ogromna frajda. Trenujemy w klubie tanecznym „Diament” pod okiem trenerki Haliny Kwolek.
Olga: - Zdajemy sobie sprawę, że te kilka godzin to ciągle za mało. Przydałoby się trenować dwa razy tyle, aby osiągać dobre wyniki. Jednak na to nie pozwalają nam inne obowiązki. Reprezentujemy taneczną klasę D i rywalizujemy z parami o podobnym poziomie zaawansowania.
Braliście udział w wielu turniejach?
Antoni: - V Ogólnopolski Turniej Tańca Towarzyskiego o Puchar JM Rektora Politechniki Wrocławskiej był naszym trzecim startem. Dopiero od niedawna bierzemy udział w tego typu zawodach. Rozkręcamy się. Jesteśmy mile zaskoczeni, że zajęliśmy pierwsze miejsce w kategorii seniorów, chociaż zdarzyła nam się mała wpadka.
Pomyliliście kroki?
Olga: - Nie, zahaczyłam obcasem o sukienkę i prawie upadłam. Materiał się zaplątał, musieliśmy przerwać taniec i uwolnić pantofelek z falban. Inne pary tańczyły, my szamotaliśmy się z falbanami sukni. Było trochę zamieszania, ale potraktowaliśmy tę przygodę na luzie.
Zupełnie bez emocji?
Antoni: - W trakcie turniejów, jak wejdzie się do szatni młodzieży, to już w progu czuć adrenalinę, ducha rywalizacji i napiętą atmosferę. Jedna para jest dla drugiej przeciwnikiem. W przypadku seniorów jest trochę inaczej. W naszej szatni spotykamy starych znajomych, plotkujemy, wymieniamy wrażenia. Potem coś się zatańczy, zdarzają się pomyłki, mylą się kroki. Oczywiście każdy chce wygrać, ale wyniki końcowe nie są najważniejsze. Liczy się to, że możemy się porządnie wytańczyć.
To, że tańczycie razem, sprawia, że lepiej się ze sobą dogadujecie?
Antoni: - Nie wszystko jest tak jak w filmie. Relacje w parach tanecznych bywają bardzo różne. Reguła jest taka, że na treningu często coś nie wychodzi. Wtedy jedno uparcie twierdzi, że winne jest drugie i vice versa. Zdarza się, że wychodzimy z treningu niezadowoleni i pokłóceni. Jednak zazwyczaj staramy się dobrze dogadywać i podchodzić do siebie ze zrozumieniem, a trening nie ma wpływu na nasze osobiste relacje. Taniec ma być zabawą i odskocznią od codziennych obowiązków.
Na parkiecie odpoczywacie od pracy na uczelni?
Antoni: - Biorę udział w najróżnorodniejszych pracach instytutu i wydziału, prowadzę badania naukowe, dużo wykładam. Poza tym dochodzi jeszcze zajmowanie się magistrantami i doktorantami itd. Dodając do tego treningi taneczne, jest to wszystko bardzo męczące, czasami mam zajęcia ze studentami od 7.30 do 17. Wracam do domu, zabieram Olę i jedziemy na trening. W trakcie tańca mam okazję „wyczyścić głowę”. Ruch i muzyka pozwala mi skoncentrować się na czymś innym niż praca. Taniec to wymagający sport, trzeba dużo z siebie dać. Dwie godziny treningu powodują, że jesteśmy bardzo zmęczeni, ale to również dobry relaks.
Nie macie ochoty czasami poleżeć na kanapie zamiast pędzić na trening?
Olga: - Oczywiście, że mamy! Córka też nas czasami pyta: chce się wam? Odpowiadamy: - Nie. I wsiadamy do samochodu, żeby dojechać na trening.
Antoni: - No właśnie, jedni spędzają wolny czas leżąc na wygodnej kanapie z piwem przed telewizorem, a my wybieramy taniec.
Największe marzenie związane z tańcem?
Olga: - Zatańczyć walca wiedeńskiego w wiedeńskim Ratuszu i spróbować swoich sił na Blackpool Dance Festiwal.
Antoni: - Najlepsi tancerze na świecie, tacy jak choćby nasz idol Mirco Gozzoli, potrafią swoim tańcem opowiedzieć każdą historię. Chciałbym, żebyśmy za kilka lat mogli zatańczyć w podobny sposób.
Rozmawiała Małgorzata Jurkiewicz