Wicedyrektor Biblioteki Głównej i Ośrodka Informacji Naukowo-Technicznej PWr mgr Regina Rohleder na pytanie, kto korzysta z tych cyfrowych zasobów, prezentuje po prostu mapę świata i wyjaśnia…
Kolor zielony oznacza miejsca, dokąd docierają nasze książki, czasopisma i inne zbiory przechowywane w dwudziestu instytucjach należących do konsorcjum DBC. Mapa świadczy o tym, że jesteśmy wirtualnie obecni na wszystkich kontynentach globu, bo tam mieszkają lub przebywają właśnie nasi czytelnicy.
Białą plamę widzę tylko na Grenlandii. Widocznie polarnicy nie mają czasu na czytanie książek w internecie, a może wolą je czytać w tradycyjnej, papierowej formie?
Istotnie, nie mamy także czytelników w Afryce Środkowej, to są jedyne białe plamy na mapie. Promujemy Polskę, naszą kulturę i naukę. W bibliotece cyfrowej przeważają książki, ale mamy też bogaty zasób czasopism polskich i obcojęzycznych, kolekcjonujemy także rozprawy naukowe.
Dolnośląska Biblioteka Cyfrowa zawojowała więc całe kontynenty. Ten podbój świata dokonał się chyba całkiem niedawno, bo przecież DBC istnieje zaledwie kilka lat, a Pani uczestniczyła w jej powstawaniu.
Pierwszy raz zobaczyłam wirtualne muzeum już w połowie lat 90. ubiegłego wieku, gdy zachwycając się internetem, trafiłam na ekspozycję z Luwru. Tak się złożyło, że po powrocie z wycieczki do Francji obejrzałam w sieci zbiory, które podziwiałam na żywo kilka dni wcześniej. Od tamtej pory minęło kilkanaście lat i internet służy nam wszystkim w przeróżnych sytuacjach, zarówno do wysyłania w świat informacji na nasz temat, jak i do powiększania naszej wiedzy o innych kulturach. Dawniej kompletowałam w domu liczne encyklopedie i namawiałam dzieci, aby do nich sięgały, ale one robiły to niechętnie. Teraz ja także częściej korzystam ze źródeł wiedzy „przez kliknięcie”. Internet zmienił nasze nawyki. Oczywiście musimy zastanawiać się, czy te źródła są zawsze i w pełni wiarygodne.
Z każdą opinią i z każdym poglądem można dyskutować, a dotyczy to nie tylko Wikipedii… Ale biblioteka ma przewagę, bo udostępnia materiały, które były poddane procesowi wydawniczemu i opiniom recenzentów, to gwarantuje wiarygodność.
A internet to światowa agora! Tam każdy może prezentować swoje poglądy... A ktoś inny może je poprawiać lub modyfikować.
Proszę o więcej informacji na temat programu DBC... Grono członków Konsorcjum DBC powiększa się. Co roku do Dolnośląskiej Biblioteki Cyfrowej przyłączają się nowe instytucje, ostatnio taki akces zgłosiła już dwudziesta. Udostępniamy dużo czasopism, z których chętnie korzystają naukowcy. Mamy też zbiory poniemieckie.
Osobiście bardzo chciałabym ponownie zajrzeć do tych czasopism, które znam z lat 50. ubiegłego wieku. Były redagowane przez ówczesnych studentów Politechniki i ozdabiane rysunkami pełnymi humoru. Wiem, że nieliczne egzemplarze znajdują się w Archiwum Politechniki, bałam się je brać do ręki, bo po prostu się rozpadają. Jeśli są stare i kruche, trzeba je digitalizować, aby uchronić przed zniszczeniem. Nie można jednak wciągnąć ich do kolekcji cyfrowych, bo obowiązują prawa autorskie. Jeśli będzie taka możliwość, wtedy zaprezentujemy te stare gazety jako ekspozycję w naszej DBC.
Czy cyfryzacja jest Pani pasją? Istotnie, zajmuję się nią od 2002 r., jest to jedna z form działalności naszej biblioteki. Współpracowałam z biblioteką AGH w Krakowie i Poznańskim Centrum Superkomputerowo-Sieciowym, kiedy powstawały pierwsze biblioteki cyfrowe w Polsce.
Wcześniej zajmowała się Pani innymi formami utrwalania archiwów, proszę o tym opowiedzieć. Od 1988 r. byłam kierownikiem Pracowni Reprograficznej. Były to czasy, gdy wykorzystywano tradycyjne techniki fotograficzne. Utrwalaliśmy plansze, fotografie i rysunki, współpracowaliśmy z Wydziałem Architektury. Wykonywaliśmy także odbitki czasopism zagranicznych, tzw. mikrofisze, i używaliśmy do tego bardzo dużych kamer, maszyn do wywoływania i kopiowania. Była to skomplikowana i niełatwa praca. Ale w epoce transformacji technologicznej odstąpiliśmy od tej działalności. Została tylko praca nad fotografią, oczywiście cyfrową. Architekci także zaczęli korzystać z nowych narzędzi i Pracownia Reprograficzna przekształciła się w bibliotekę cyfrową. Bez pomocy naszego dyrektora nie mogłabym działać, a dr Henryk Szarski bardzo wspierał to przedsięwzięcie i pokonywał trudne przeszkody, namawiał doktorów i innych autorów, by zgodzili się na umieszczenie publikacji w DBC – żeby chcieli z takich możliwości korzystać i dawali przykład innym. Biblioteka Cyfrowa Politechniki Wrocławskiej (później nazwana Dolnośląską Biblioteką Cyfrową) wystartowała w 2004 r. W tym czasie wzrastała liczba studentów, a zbiory dla nich były niewystarczające. Przyjęliśmy wtedy zasadę pełnej otwartości. Cyfrowe zbiory udostępniamy w pełnym tekście i wszystkim użytkownikom internetu. Świadomość, że ludzie korzystają z tej biblioteki, daje nam ogromną radość.
A czy Pani praca magisterska też jest dostępna w DBC? Chciałabym ją poznać. Nie gromadzimy prac magisterskich. Nie, nie ma jej tam.
Dlaczego? O ile wiem, wiele osób interesuje się astronomią. Dotyczyła tematów związanych z matematyką i fizyką w zakresie pomiarów astronomicznych. Obliczenia, w tamtym czasie, gdy nad nią pracowałam, nie były tak łatwe jak obecnie. Dziś można je wykonać szybko i bez problemu. Wtedy trzeba było perforować karty, zanosić je do centrum obliczeniowego w Instytucie Matematyki i długo czekać na wyniki, a jeśli był choćby drobny błąd, to trzeba było wszystko powtarzać. Tak, to było czasochłonne, jednak bardzo romantyczne [śmiech].
A z jakich powodów wybrała Pani studia na Astronomii? Ciekawość świata i lektura książek. Początkiem więc były dziecięce marzenia i miłość do książek, która to miłość budziła dylematy.
Z audiobookami jest więc Pani zaprzyjaźniona? Takie książki można zabrać ze sobą wszędzie. Oszczędzają oczy i czas. Tak naprawdę nie jest istotne na jakim nośniku znajdują się książki, najważniejsze, że mamy do nich coraz łatwiejszy dostęp.
Rozmawiała: Barbara Folta Zdjęcia: Krzysztof Mazur
|