Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości

Z Klubu Seniora

Drukuj

Zenon Wolniakowski: Miałem ciekawe życie i zawsze się uczyłem

02.02.2015 | Aktualizacja: 02.02.2015 15:56

Zenon Wolniakowski na Politechnice Wrocławskiej pracował 18 lat (fot. Krzysztof Mazur)

W grudniu ubiegłego roku nakładem wydawnictwa El-ArtPress ukazał się „Kawał życia” – debiutancki tom utworów Zenona Wolniakowskiego, emeryta Politechniki Wrocławskiej. Na 124 stronach pomieścił wiersze, limeryki, fraszki, dowcipne epitafia i sentencje
Tytuł książki jest dosłowny i przenośny zarazem. Dosłowny, bo autor ma 89 lat, z których 75 wykorzystał także na pisanie. Przenośny – bo zawiera utwory bardzo dowcipne. Znalazła się w niej niewielka tylko część tekstów Wolniakowskiego. Od 1 września 1939 r., kiedy to czternastoletni wówczas Zenon zobaczył efekty nalotów niemieckich na Wieluń i napisał o tym swój pierwszy wiersz, powstały setki (jeśli nie tysiące) kolejnych utworów. Notował w różnych warunkach, na czym się dało: na kawałku gazety, serwetce w kawiarni czy wolnej kartce.
O sobie pisze: „Ja jestem kot,/ co łapie słowa jak myszki (…)/ Kiedy już wszystkie słowa złapię,/jak kot te myszki,/kończy się papier./ I wiersz już macie.”. W „Wierszu o wierszu” dodaje: „zwykłe słowa w złote ramki włożę./ Cisza. Zapadła klamka./ Wiersz śpi w swoich ramkach”.
Po przejściu na emeryturę w 1990 r. miał więcej czasu na pisanie. Co kilka tygodni pojawia się w Klubie Seniora z nowymi tekstami. – Chcę, żeby to żyło – mówi. – Lubię dyskusję o tym, co napisałem, dzięki temu wiem, jak ludzie reagują. 


W każdy ostatni wtorek miesiąca, na spotkaniach grupy wolontariuszy z Komisji Pomocy Koleżeńskiej KEiR, czyta swoje „figliki” – aforyzmy, epitafia czy ogłoszenia drobne. Brzmią one np.: „Śledzę upływ czasu – detektyw”, „Służę ramieniem żurawiom – Dźwigowy”, „Poszukuję butów – Szewc” czy „Szczepimy się przeciw cholerze. A co z innymi przekleństwami?”. Na te dowcipne uwagi publiczność zawsze reaguje żywo. Dlatego w 2011 r. Zenon Wolniakowski po raz pierwszy dał się namówić na publikację swojej twórczości w antologii utworów emerytów naszej uczelni „Owoce jesieni”. Od tego czasu stale współpracuje z Salonikiem Literackim, działającym przy Kole. Co roku jego teksty są publikowane w kolejnych antologiach. „Kawał życia” to jego pierwszy samodzielny tomik.
Zenon Wolniakowski na Politechnice Wrocławskiej pracował od 1972 r., początkowo w centrum obliczeniowym, później władze uczelni powierzyły mu zorganizowanie działu wystaw. Organizował wystawy na politechnice i prezentacje uczelni na targach w kraju i za granicą. – Byłem we wszystkich tzw. krajach demokracji ludowej, a z racji swoich obowiązków często spotykałem najważniejsze osoby z tych państw – wspomina. – Na każdą wystawę jechałem jako pierwszy z mojego zespołu, a wracałem jako ostatni. Poza pracą miałem jednak czas na zwiedzanie. Dzięki temu np. po Moskwie poruszałem się równie swobodnie jak po Wrocławiu, a w Leningradzie byłem m.in. w kawiarni U Czarnego Kota, którą kiedyś odwiedzał Puszkin. W czasie tych wyjazdów pisał.
Wolniakowski na Politechnikę Wrocławską przeniósł się z ELWRO, w którym także prowadził dział wystaw. Nie było to jednak jego pierwsze miejsce pracy – po studiach (skończył łódzką Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną) pracował w wytwórniach filmowych Warszawy, Łodzi i Wrocławia. Jako realizator filmów lub współpracownik reżysera współpracował m.in. ze Stanisławem Lenartowiczem  („Nafta”), Kazimierzem Kutzem („Krzyż walecznych”, „Tarpany”) czy Sylwestrem Chęcińskim. – Poznałem ich w filmówce – opowiada. Z Kutzem często grałem w piłkę. A Chęciński to jedyny mój kolega ze studiów, który mieszka we Wrocławiu.
Czasem u niego pojawiał się legendarny aktor Zbigniew Cybulski. – To dlatego, że mieszkałem w Rynku i miał do mnie blisko, jeśli np. odwiedzał Piwnicę Świdnicką – uśmiecha się Wolniakowski. Nie żałuje, że rozstał się z filmem. – Ciągle byłem w drodze – tłumaczy. – To nie była praca od ósmej do szesnastej. Pracowało się niemal 24 godziny na dobę,  albo miało się całkiem wolne. Takie cygańskie życie.
- Ale życie miałem bardzo ciekawe i wesołe. I zawsze się uczyłem – dodaje 89-latek. – Gdybym się jeszcze raz urodził, niewiele bym w nim zmienił.
Maria Lewowska