Pomiń polecenia Wstążki
Przeskocz do głównej zawartości

Z Klubu Seniora

Drukuj

Emeryci PWr wspominali Powstanie Warszawskie

07.11.2014 | Aktualizacja: 13.11.2014 10:49

O Powstaniu mówię dziś po raz pierwszy od siedemdziesięciu lat – mówiła Danuta Wielebińska (fot. Maria Lewowska)

Jak wyglądało życie cywilnej ludności w czasie Powstania Warszawskiego? W Klubie Seniora zorganizowane zostało spotkanie z osobami, które żyły w powstańczej stolicy, ale nie brały udziału w walkach


Profesor Ewa Dobierzewska-Mozrzymas mieszkała z rodzicami na Żoliborzu. Z czasów okupacji pamięta ciągłe łapanki i wszechobecny terror, ale także strach przed komuną. Twierdzi, że wybuch powstania dał jej i jej sąsiadom nadzieję na wolność. Pamięta ciągłe przebywanie w piwnicach, posiłki gotowane wspólnie z sąsiadami i modlitwy wieczorne. – Było tam tak ciasno, że czasami marzyłam o wyspie bezludnej – napisała w swoich wspomnieniach.
Z pamiętnika Krzysztofa Skudlarskiego, wówczas czternastolatka, dowiedzieliśmy się, że już w pierwszych dniach powstania na ulicach pojawiało się wiele ulotek wzywających do zaprzestania walk. Znajdowały się na nich podpisy różnych osób, jednak młody człowiek był pewny, że to fałszywki rozrzucane przez Niemców – świadczyły o tym dość charakterystyczne błędy językowe.
Mecenas Teresa Golczewska mieszkała w Śródmieściu, a więc w samym centrum walk. Nie może zapomnieć kilku pierwszych dni sierpnia, kiedy Niemcy codziennie spędzali jej rodzinę i sąsiadów pod ścianę jednego z budynków i straszyli egzekucją. W końcu 6 sierpnia wszyscy zostali doprowadzeni na ul. Szucha. Tu oddzielono mężczyzn od kobiet i dzieci. Ta druga grupa została siłą przeprowadzona do polskiej części Warszawy. Dopiero po powstaniu okazało się, że wszyscy mężczyźni zostali rozstrzelani.
Prowadząca spotkanie Cecylia Biegańska odczytała fragment książki Ewy Szumańskiej „Obecność”. Szumańska zanotowała m.in., że w czasie powstania śmierć i wojna stały się wtedy dla niej tak samo naturalne jak jedzenie. Przyjęła do wiadomości to, że zginie – i to dało jej spokój. Jednak po wojnie starała się zapomnieć o tych przeżyciach.
Tak samo postępowała Danuta Wielebińska. – Dziś mówię o tym po raz pierwszy od siedemdziesięciu lat – stwierdziła. – W czasie powstania zginęło przecież 150-200 tys. cywilów, a żołnierzy 18 tys., czyli dziesięciokrotnie mniej. Pamiętam, że my – dzieci – często kopaliśmy groby dla naszych kolegów. Wielebińska część powstania pamięta bez szczegółów, jako jeden ciąg: panował wtedy straszliwy, otępiający głód.
- Czy warto było wywoływać powstanie? – zastanawiali się słuchacze. Jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie nie ma.
Spotkanie odbyło się w Klubie Seniora 6 listopada.
Maria Lewowska